Rosja oburzona likwidacją pomnika bohatera ZSRR. Symboliczny gest w Pieniężnie
W Pieniężnie rozebrano pomnik sowieckiego generała Iwana Czerniachowskiego. W rocznicę agresji Związku Radzieckiego na Polskę, w symbolicznym geście, z monumentu zdjęto popiersie. Uznany za bohatera ZSRR generał Iwan Czerniachowski ponosi odpowiedzialność za aresztowanie kilku tysięcy żołnierzy AK na Wileńszczyźnie i śmierć wielu z nich w sowieckich obozach. Strona rosyjska wyraziła głośny protest.
2015-09-17, 23:59
Posłuchaj
Rozbiórka pomnika sowieckiego generała w Pieniężnie. Relacja Andrzeja Piedziewicza (IAR)
Dodaj do playlisty
Burmistrz Pieniężna Kazimierz Kiejdo podkreślił, że zdecydował się na demontaż w czwartek, żeby nadać temu symboliczne znaczenie. - Jest 17 września, to doskonała okazja, żeby w ten choćby sposób uczcić pamięć ofiar sowieckiej agresji z 1939 r. - wyjaśnił.
Rozbiórki monumentu generała, który był odpowiedzialny za likwidację Armii Krajowej na Wileńszczyźnie, od wielu lat domagały się polskie środowiska kombatanckie, liczne stowarzyszenia i osoby prywatne. Sprzeciwiała się temu Federacja Rosyjska, według której pomnik jest objęty międzyrządową umową z 1994 r. o grobach i miejscach pamięci. Dla Rosjan Czerniachowski był jednym z najzdolniejszych dowódców i bohaterem Wojny Ojczyźnianej.
Starania trwały od lat
Kiejdo przypomniał, że o likwidację upamiętnienia sowieckiego dowódcy starał się od dawna. - Trudno mówić o satysfakcji, jeśli o coś, co jest oczywiste w świetle prawa, dobijałem się 8,5 roku - stwierdził.
Ostatecznie uchwałę o woli rozebrania monumentu sowieckiego generała podjęła w styczniu ub. roku rada miejska Pieniężna. Wcześniej taka inicjatywa nie miała poparcia większości radnych. Plany samorządu poparła Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, która uznała, że "dalsze istnienie w przestrzeni publicznej przedmiotowego pomnika jest niezgodne z polską racją stanu".
REKLAMA
źródło: TVN24/x-news
Rozbiórka zaczęła się wcześniej
Z dawnego pomnika pozostał obecnie jedynie pusty monument z płaskorzeźbami radzieckich żołnierzy. Już na początku lat 90. usunięto z niego sierp i młot, a przed kilku miesiącami dwaj działacze opozycji z czasów PRL nielegalnie skuli napis upamiętniający sowieckiego dowódcę. Prokuratura umorzyła śledztwo w tej sprawie, uznając, że czyn ma znikomą szkodliwość społeczną, bo Władysław K. i Wojciech K. działali z pobudek patriotycznych.
17 września 1939, agresja sowiecka na Polskę - serwis specjalny >>
REKLAMA
Władze Pieniężna zapowiedziały, że w ciągu kilku miesięcy zamierzają usunąć również pusty monument i kolumnę, które pozostały po pomniku Czerniachowskiego. Prace będą sfinansowane z publicznej zbiórki, ogłoszonej przez miasto i organizacje kombatanckie AK. W tym miejscu ma powstać projekt, który - jak ocenił Kiejdo - "będzie łączył, a nie dzielił". Prawdopodobnie chodzi o upamiętnienie ofiar systemu komunistycznego lub ofiar wojen.
Rosja upomina się o popiersie
Burmistrz Kiejdo wyjaśnił że zdemontowane popiersie trafi na razie do gminnego magazynu, a potem prawdopodobnie zostanie zabrane do Rosji - Zwrócili się już do nas w tej sprawie przedstawiciele administracji obwodu kurskiego, przekazałem te dokumenty do MSZ, które ma rozmawiać z Rosjanami, na jakich zasadach to zrobić - mówił.
O "przekazanie pomnika jako daru" zwrócił się do burmistrza przewodniczący rejonu manturowskiego i jednocześnie "przedstawiciel inicjatywy społecznej mieszkańców" Siergiej Boczarow. Jak napisał, "planuje się umieszczenie pomnika w jednym z miejsc pamięci w obwodzie kurskim, poświęconym bohaterom II wojny".
Nagle sobie przypomnieli
Po ogłoszeniu przez samorząd Pieniężna woli usunięcia pomnika Rosjanie kilkakrotnie zorganizowali tam oficjalne uroczystości m.in. w Dniu Zwycięstwa i rocznice śmierci Czerniachowskiego. Bez zgody władz miasta odmalowali pomnik białą farbą. Wcześniej monument z popiersiem generała od lat stał praktycznie zapomniany i zarastał krzakami.
REKLAMA
Przeciwko likwidacji monumentu protestowało MSZ Rosji, ostatni raz w lipcu tego roku, po uprawomocnieniu się decyzji o rozbiórce. Polskie MSZ odpowiadało, że decyzje dotyczące pomników leżą w gestii władz lokalnych. Podkreślało też, że polsko-rosyjska umowa międzyrządowa ws. upamiętnień jest realizowana, bo nasze państwo otacza opieką radzieckie cmentarze wojenne i miejsca pochówku.
Ambasador RP w Moskwie na dywaniku
W sprawie pomnika do rosyjskiego MSZ została w czwartek zaproszona na rozmowę ambasador RP w Moskwie Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Po spotkaniu powiedziała dziennikarzom, że strona rosyjska przedstawiła protest skierowany do polskiego rządu ws. demontażu pomnika.
- Przedstawiłam polskie stanowisko w tej sprawie, że cały proces jest w 100 proc. zgodny z polskim prawodawstwem oraz z umową z 1994 r. - powiedziała ambasador.
Ambasador Rosji oburzony
"Stanowczy protest i głębokie oburzenie" wyraził ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew. - Wiele razy ostrzegaliśmy stronę polską, iż podobne działania godzą w najbardziej delikatne uczucia naszego narodu i nie mogą pozostać bez najpoważniejszych konsekwencji dla stosunków rosyjsko-polskich. Niestety, polscy partnerzy wolą nas nie słuchać. To jest ich wybór – wychodzimy z tego, że oni całkowicie zdają sobie sprawę z własnej odpowiedzialności za podejmowane decyzje - głosi oświadczenie ambasadora.
REKLAMA
- Mimo że formalnie decyzja o zburzeniu pomnika została przyjęta przez władze lokalne, widzimy bezpośrednią zależność pomiędzy owym bluźnierczym czynem a tym klimatem, który tworzony jest z aktywnym udziałem oficjalnych przedstawicieli oraz czołowych polskich mediów wokół tematu wyzwolenia Polski spod okupacji hitlerowskiej przez Związek Radziecki w 1944-1945 r. - napisał Andriejew.
- Negowanie misji wyzwoleńczej Armii Czerwonej, tego niezaprzeczalnego faktu, iż to właśnie dzięki niej zapewnione zostało samo istnienie polskiego państwa narodowego i przetrwanie narodu polskiego nie tylko przeciwne jest prawdzie historycznej, lecz głęboko amoralne, obraźliwe dla świętej pamięci ponad 600 tys. żołnierzy i oficerów radzieckich, poległych podczas wyzwolenia Polski - dodał ambasador.
Stanowisko IPN
Głos w sprawie demontażu pomnika zabrał Łukasz Kamiński prezes Instytutu Pamięci Narodowej. W specjalnym oświadczeniu poparł działania lokalnycb władz i podkreślił, że powinny one być przykładem do naśladowania dla innych miejscowości, gdzie wciąż znajdują się podobne pomniki. - Naciski Rosji na władze Polski IPN uznaje za niestosowne - napisał Kamiński.
Przypomniał, że 17 września 1939 roku to jedna z najtragiczniejszych dat w najnowszej historii. Tego dnia Polska – wcześniej napadnięta przez Niemcy - została zaatakowana przez Armię Czerwoną. Siły zbrojne Związku Sowieckiego stały się narzędziem dokonanej przemocą aneksji połowy terytorium RP. Sowiecka polityka w kolejnych latach uniemożliwiła odbudowę niepodległego państwa polskiego i była podstawowym narzędziem ochrony wprowadzonego przemocą totalitarnego systemu komunistycznego.
REKLAMA
W wyniku działań Związku Sowieckiego – na przestrzeni kilku lat – setki tysięcy Polaków zostało zamordowanych lub poddanych brutalnym represjom. Wśród zbrodniarzy był generał Armii Czerwonej Iwan Czerniachowski - podkreśla prezes IPN i stwierdza, że obiekt ten to jedna z wielu pozostałości po narzucanej w okresie PRL zakłamanej wizji historii, opartej na gloryfikacji Armii Czerwonej.
Długa lista win
Pomnik w Pieniężnie zbudowano w latach 70. ub. wieku niedaleko miejsca, gdzie radziecki dowódca został śmiertelnie ranny podczas operacji wschodniopruskiej. Zginął 18 lutego 1945 r., pochowano go w Wilnie. Po odzyskaniu przez Litwę niepodległości jego szczątki przeniesiono na cmentarz w Moskwie. Wileński pomnik generała zabrano natomiast do rosyjskiego Woroneża.
Czerniachowski dowodził jedną z armii w bitwie na Łuku Kurskim. Za zasługi w czasie tych walk i forsowanie Dniepru został awansowany do stopnia generała porucznika i uhonorowany tytułem Bohatera Związku Radzieckiego.
W ocenie polskich historyków sowiecki dowódca jest symbolem "narzucenia Polsce systemu komunistycznego, wbrew woli społeczeństwa i z pogwałceniem prawa". Brał udział w likwidowaniu struktur okręgu wileńskiego AK, która była siłą zbrojną legalnego rządu RP na uchodźstwie. Doprowadził do aresztowania płk. Aleksandra Krzyżanowskiego "Wilka". Odpowiada też za rozbrojenie i zatrzymanie 8 tys. żołnierzy AK, z których większość zostało zesłanych do łagrów lub przymusowo wcielonych do Armii Czerwonej.
REKLAMA
IAR/PAP/fc
REKLAMA