Szlakiem uchodźców
Gdy w połowie sierpnia wybierałem się w podróż poprzez Grecję, Macedonię, Czarnogórę, Serbię i Węgry, kryzys imigracyjny w Europie nie rozgrzewał jeszcze do czerwoności polskiego internetu. Nie było zagranicznych korespondentów telewizyjnych w Budapeszcie, nikt nie zrobił jeszcze szokujących fotografii martwych dzieci na tureckich plażach.
2015-09-24, 14:00
To miał być wyjazd turystyczny. Wyprawa na Bałkany. Towarzyszyła mi Joanna Łopat. W planach mieliśmy aktywny wypoczynek. Zobaczyć, jak najwięcej, poznać nowych ludzi, przeżyć fajną przygodę. I najważniejszy dla mnie punkt wyprawy - oświadczyny w Belgradzie.
Dość szybko jednak zmienił się charakter tej podróży. Wszystko za sprawą tego, co zobaczyliśmy w Serbii. Kryzys imigracyjny w pełnej skali. Natychmiast zaczęliśmy zbierać materiały do reportażu. Asia – absolwentka łódzkiego wydziału fotografii, zaczęła dokumentować wszystko swoim aparatem.
Gdy wjeżdżaliśmy do Serbii - kraj ten przemierzało 25 tys. uchodźców. A była to tylko grupa przyjęta w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Na granicy grecko-macedońskiej powoli gromadziło się wojsko, by powstrzymać kolejną falę ludzi, która za chwilę miała zalać całe Bałkany. Na greckich wyspach wciąż przybywały rzesze rodzin wygnanych ze swoich domów przez wojnę.
REKLAMA
Powiązany Artykuł

Bombardowania, snajperzy - syryjska codzienność
Skalę problemu dostrzegłem po raz pierwszy w Belgradzie. Po wyjściu z tamtejszego dworca można się zacząć zastanawiać, czy omyłkowo nie wsiadło się w pociąg do Stambułu, zamiast do serbskiej stolicy. Tysiące uchodźców z Bliskiego Wschodu opanowało dwa dość duże parki przylegające do terminalów autobusowych.
Nietypowy przystanek – z namiotami, prowizorycznym punktem do nabierania wody, przenośnymi toaletami. Przystanek ogrodzony sznurami, na których suszą się ubrania. Miejsce najczęściej szerokim łukiem omijane przez niemal wszystkich - łącznie z miejscową policją. Miejsce tak wyjęte z belgradzkiej codzienności, że zabłąkani spacerowicze czasem robili sobie tu "selfie" z grupą Syryjczyków. Ot, taka ciekawostka w centrum miasta.

Kilka dni później na granicy serbsko-węgierskiej spotkałem pierwszego fotoreportera - Warrena Richardsona. Oczekując na spóźniony o kilka godzin pociąg do Budapesztu z niedowierzaniem patrzyłem na zdjęcia, które zrobił minionej nocy. Jedno z nich pokazywało grupę ludzi przeciskającą pod drutem kolczastym niemowlę. Na kolejnym helikopter krąży nad uciekającymi w głąb lasu mężczyznami, oświetlając ich reflektorem. Gdzie indziej rodzina maszeruje po torach w świetle księżyca z dobytkiem, jaki pozostał im po morderczej podróży. Dopiero tutaj dotarło do mnie z pełną świadomością, że ludzie z tych zapomnianych przez wszystkich stref wojennych właśnie przybyli do Europy. Pokonali tysiące kilometrów, by teraz na swojej drodze spotkać mur. Nie przysłowiowy, ale już budowany przez wojsko na długości 175 kilometrów. Na razie jego zalążkiem jest płot i ostry drut kolczasty. Zmora dla lekarzy z budapesztańskiego dworca Keleti, których poznałem parę dni później.
Mur szturmuje coraz większa fala uchodźców. Jak poinformowała unijna agencja Frontex – ponad 500 tys. migrantów przekroczyło w tym roku zewnętrzne granice UE. Tylko w sierpniu było to 156 tys. osób. Dla porównania w całym 2014 roku do Unii przybyło 280 tys. migrantów.
REKLAMA

To głównie Syryjczycy. Wojna domowa zmusiła połowę ludności w tym kraju – ponad 12 mln osób – do ucieczki ze swoich domów. Z czego około 8 milionów Syryjczyków stało się uchodźcami w swoim własnym kraju. Syryjczycy stanowią prawie 70 proc. uchodźców przybywających przez Morze Śródziemne do Włoch oraz ponad 35 proc. uchodźców przenikających przez morskie i lądowe granice na Bałkanach. Druga najliczniejsza nacja - Afgańczycy liczą pomiędzy 25 a 33 proc. uchodźców na tych dwóch szlakach migracyjnych (dane za agencją Frontex).
Większość migrantów wybiera trasę do Grecji. Następnie zmierza przez Macedonię i Serbię do granicy z Węgrami. Rekordy nielegalnych przekroczeń bite są tutaj każdego dnia. Tylko w ostatni weekend na Węgrzech zatrzymano 18 757 migrantów, którzy nielegalnie przekroczyli granicę.
Fotografie z tego typu przejść są już na pierwszych stronach gazet. Również te robione przez napotkanego przeze mnie fotoreportera - Warrena Richardsona. Po powrocie do kraju zobaczyłem, że dzieli celę wraz z jednym z polskich dziennikarzy telewizyjnych. Obaj zostali zatrzymani przez węgierską policję za "nielegalne przekroczenie granicy". Wypuszczono ich następnego dnia.
REKLAMA
Uchodźcom, którym uda się przedostać do Węgier, nie dane jest szybko zasmakować wolności. Najpierw trafiają do przejściowych obozów. Pobyt w nich wspominają fatalnie. W porównaniu z tym, co tam widzieli - rajem był dla nich budapesztański dworzec kolejowy Keleti.
Różne są koncepcje pojęcia raju, ale chyba nikt w Polsce nie uznałby za raj miejsca, gdzie zaledwie kilkudziesięciu wolontariuszy na własną rękę próbuje pomóc kilku tysiącom uchodźców, przybywających tu masowo każdego dnia. Gdzie poziom sanitarny odbiega od jakichkolwiek wyobrażeń, a o posiłek trzeba walczyć każdego dnia. Gdzie na pomoc medyczną trzeba czasem czekać godzinami, a kończy się ona głównie przyjęciem leków przeciwbólowych. Gdzie spać trzeba na zimnej podłodze dworca.
O tym, że ten "raj" miał się wkrótce dla uchodźców skończyć, napotkany fotoreporter ostrzegł mnie jeszcze w serbskiej Suboticy. - Jedziesz w oko cyklonu. W Budapeszcie szykują akcję policyjną przeciw uchodźcom. Ludzie nie mają tam żadnego wsparcia rządowego, panuje totalny chaos – podkreślił.
REKLAMA
Miał rację. Po paru dniach policja kordonem odcięła perony na dworcu Keleti. Tysiące zdesperowanych uchodźców postanowiło wówczas przedrzeć na granicę z Austrią na piechotę. Liczyli, że w Austrii lub w Niemczech zaznają spokoju. Otrzymają upragniony azyl. By przekonać się, czy znaleźli tam to, czego szukali - pojechałem jeszcze do Berlina. To, co zobaczyłem trudno jednak nazwać spełnieniem marzeń imigrantów.
Reportaże szlakiem uchodźców:
Bombardowania, gaz, snajperzy - syryjska codzienność (z Budapesztu)
"Proszę pomóżcie. Jestem bardzo zmęczona" (z Budapesztu)
REKLAMA
Ziemia Obiecana (z Berlina)
Marcin Nowak*, PolskieRadio.pl, współpraca - Joanna Łopat**
*Marcin Nowak - od 14 lat jest dziennikarzem. Sprawami zagranicznymi, a w szczególności polityką na Bliskim Wschodzie i zagadnieniem terroryzmu, zajmował się od początku pracy w mediach. Najpierw w ogólnopolskim dzienniku, następnie w największych portalach informacyjnych w kraju, a później w Informacyjnej Agencji Radiowej, czy radiowej Jedynce (audycja "Polska i Świat"). Obecnie redaktor w portalu PolskieRadio.pl
REKLAMA
**Joanna Łopat - dziennikarka, publicystka. Członkini redakcji "Liberté!". Absolwentka Kulturoznawstwa (UŁ) i Fotografii (PWSFTiTv). Studiowała Indologię (UW) oraz Beni Culturali (Università della Tuscia)
REKLAMA