Przerwano start samolotu z posłami. Jest raport dotyczący incydentu
Larwy motyla spowodowały uziemienie samolotu, którym miała lecieć polska delegacja sejmowa. O przyczynach awarii Embraera, do której doszło w 3 czerwca 2015 roku, poinformowała w komunikacie Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych.
2015-10-14, 21:53
Posłowie, m.in. ówczesny marszałek Sejmu Radosław Sikorski i troje wicemarszałków, mieli lecieć z lotniska Chopina w Warszawie do Czech na wspólne posiedzenie prezydiów Sejmu i czeskiej Izby Poselskiej. Ich samolot, należący do PLL LOT Embraer 175 (jeden z dwóch wyczarterowanych przez Ministerstwo Obrony Narodowej do przewozu osób na najwyższych stanowiskach w państwie) nie wzbił się jednak w powietrze. Pilot przerwał start z powodu awarii.
Badanie tego incydentu przeprowadził przewoźnik pod nadzorem przewodniczącego Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych dr. Macieja Laska. Prace zakończyły się przed tygodniem. W środę raport został opublikowany na stronie internetowej PKBWL. Wynika z niego, że przyczyną awarii było zanieczyszczenie rurki Pitota, czyli przyrządu służącego do pomiaru prędkości na podstawie różnicy ciśnień.
"Przyczyną braku wskazań prędkości na PFD II wyświetlacz było zanieczyszczenie rurek Pitota ADSP 2 i ADSP 4 po prawej stronie kadłuba samolotu przez larwy motyla" - napisano w raporcie. Do zanieczyszczenia - jak dodano - mogło dojść, ponieważ w dniach poprzedzających zdarzenie na rurki nie zakładano pokrowców.
Raport opisuje też przebieg zdarzenia. Przy prędkości ok. 80 węzłów (ok. 148 km/h) pilot zauważył brak wskazań prędkości na wyświetlaczu. Załoga podjęła więc decyzję o przerwaniu startu. Rozpoczęła tę procedurę przy prędkości 117 węzłów (ok. 217 km/h), gdy było to jeszcze bezpieczne (samolot nie osiągnął jeszcze tzw. prędkości V1, po przekroczeniu której start nie może zostać bezpiecznie przerwany). Maksymalna prędkość odnotowana przez rejestrator parametrów lotu wyniosła 123 węzły (ok. 228 km/h).
Po zatrzymaniu się maszyna miała jeszcze 1500 metrów do końca pasa. "Samolot bez przeszkód skołował na płytę startową" - napisano w raporcie. Żadna z osób znajdujących się na pokładzie nie odniosła obrażeń w incydencie.
W przypadku zwykłych incydentów lotniczych, gdy nie ma ofiar, badanie zazwyczaj prowadzi komisja wewnętrzna przewoźnika, a PKBWL jedynie wyznacza osobę do nadzoru. Taki tryb prac Lasek zapowiedział już w dniu zdarzenia.
Po katastrofie smoleńskiej w 2010 roku i rozformowaniu z końcem 2011 roku 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, w gestii wojska pozostaje transport VIP-ów jedynie śmigłowcami. Transport na większe odległości odbywa się dwoma samolotami czarterowanymi od PLL LOT.
Z końcem 2013 roku wygasła pierwsza umowa na czarter samolotów średniej wielkości dla VIP-ów, podpisana z PLL LOT w 2010 roku. W grudniu 2013 roku została podpisana kolejna czteroletnia umowa. Samoloty pomalowane w barwy reprezentujące Rzeczpospolitą Polską stacjonują na lotnisku Chopina w Warszawie i pozostają do wyłącznej dyspozycji czterech kancelarii: prezydenta, premiera oraz Sejmu i Senatu.
W lutym bieżącego roku odpowiedzialny za zakupy sprzętu i uzbrojenia wiceminister Czesław Mroczek powiedział, że MON dostrzega potrzebę zakupu większych samolotów. Resort przewiduje, że po wygaśnięciu w 2017 roku obecnej umowy na czarter maszyn od PLL LOT wojsko będzie obsługiwać przewóz VIP-ów także większymi, zakupionymi w tym celu maszynami.
Na początku czerwca, na dwa dni przed incydentem, Inspektorat Uzbrojenia MON rozpoczął procedurę pozyskania dwóch mniejszych samolotów (12-14 pasażerów) do transportu najważniejszych osób w państwie. Umowa ma zostać podpisana w 2015 roku, a dostawa maszyn ma nastąpić w 2016 roku.
PAP, IAR, kk