Walki w ramach dżihadu. Hotelowa wojna Al-Kaidy z Państwem Islamskim [analiza]

Afrykańscy dżihadyści wydali wojnę luksusowym hotelom, ulubionym oazom obywateli Zachodu na Czarnym Lądzie.

2016-01-20, 13:33

Walki w ramach dżihadu. Hotelowa wojna Al-Kaidy z Państwem Islamskim [analiza]
Zniszczony bar Cappuccino w stolicy Burkina Faso, Wagadugu . Foto: PAP/EPA/WOUTER ELSEN

Choć wymierzona w Zachód, hotelowa wojna jest też rozgrywką między rywalizującymi ze sobą dżihadystycznymi armiami Al-Kaidy i Państwa Islamskiego.

Sześciopiętrowy hotel "Splendid" i położona po sąsiedzku restauracja "Cappuccino", zaatakowane w zeszły piątek w stolicy Burkina Faso, Wagadugu, były już trzecim tego typu obiektem, który na swój cel wzięli w ostatnich miesiącach dżihadyści z Sahelu, Sahary i Maghrebu.

W listopadzie zaatakowali oni hotel "Radisson Blu" (ok. 20 zabitych) w stolicy Mali, Bamako, w sierpniu hotel w innym malijskim mieście - Sevare (tam również zginęło ok. 20 osób), w marcu – popularną restaurację w Bamako (5 zabitych).

Wszystkie zaatakowane hotele były znane jako ulubione miejsca odpoczynku i rozrywki miejscowych dygnitarzy i bogaczy, a przede wszystkim pracowników ONZ i organizacji dobroczynnych, dyplomatów i przedsiębiorców z Zachodu oraz francuskich żołnierzy z ich baz wojennych w Burkina Faso, Mali i Czadzie.

(Ataki w Burkina Faso. STOTYFUL/x-news)

REKLAMA

Z relacji ludzi, którzy przeżyli zamachy, wynika, że za każdym razem celem napastników byli obcokrajowcy. W Sevare zginęli głównie cudzoziemcy z miejscowego przedstawicielstwa ONZ, w hotelu "Radisson Blu" w Bamako – Amerykanie, Rosjanie, Chińczycy, Belgowie. W Wagadugu zginęło prawie 30 osób, w tym cudzoziemcy – z Kanady, USA, Ukrainy, Szwajcarii, Holandii, Francji, Portugalii. "Nie ma wątpliwości, że napastnicy polowali na cudzoziemców, na białych, a ich zamiarem było spowodować jak najwięcej ofiar" – powiedział po zamachu prezydent Burkina Faso, Roch Marc Kabore.

Nazajutrz po ataku na hotel w Wagadugu, na północy Burkina Faso, w pobliżu granicy z Mali, dżihadyści uprowadzili małżeństwo Australijczyków. Na początku stycznia w malijskim Timbuktu porwana (już po raz drugi) została Szwajcarka, a w kwietniu w Burkinie Faso – Rumun. W grudniu ambasada Francji w Burkina Faso ostrzegła swoich obywateli (w tej byłej kolonii francuskiej mieszka wciąż ok. 4 tys. Francuzów), żeby powstrzymali się przed wyprawami do parków narodowych na wschodzie kraju, bo safari może zakończyć się niewolą u dżihadystów.

Za atakami stoi Belmochtar


Wszystkie ataki przeciwko hotelom i wszystkie porwania cudzoziemców są dziełem partyzantów podległych weteranowi dżihadu w Maghrebie, na Saharze i w Sahelu, a wcześniej także w Afganistanie i Algierii, 44-letniemu Mochtarowi Belmochtarowi. Był on jednym z założycieli filii Al-Kaidy w Maghrebie i na Saharze, potem poróżnił się z towarzyszami, a zwłaszcza z lokalnym emirem Abdulmalikiem Drukdelem. Jesienią Belmochtar pogodził się z Drukdelem i sprzymierzył swoje partyzanckie wojsko z ruchu Al-Murabitun – Strażnicy z maghrebską filią Al-Kaidy. Listopadowy atak na hotel "Radisson Blu" był pierwszą wspólną wyprawą wojenną.

Choć za swojego wroga Belmochtar i maghrebska al-Kaida uznaje "Francję, krzyżowców i wszystkich niewiernych, okupujących muzułmańskie ziemie w Afryce", ataki na hotele są także – a może przede wszystkim – częścią ich rywalizacji z afrykańskimi filiami Państwa Islamskiego, próbującego zakładać swoje przyczółki także na Czarnym Lądzie. Oficjalnym wilajetem samozwańczego kalifatu pozostaje jedynie basen jeziora Czad, gdzie działa nigeryjska partyzantka Boko Haram, ale kwatera główna i magazyny broni Państwa Islamskiego w Afryce znajdują się w Libii, która po obaleniu Muammara Kaddafiego stała się państwem upadłym, przejętym przez wszelkiej maści dżihadystów.

Al-Kaida kontra Państwo Islamskie


Półpustynny Sahel, rozciągający się na południe od Sahary, od wybrzeży Atlantyku po brzegi Morza Czerwonego, był dotąd domeną Al-Kaidy i wszystkich sprzymierzonych z nią afrykańskich dżihadystów - od somalijskiej partyzantki Al-Szabab po dżihadystów z Mali, którym w 2012 r. udało się nawet przejąć pod kontrolę północną część kraju i ogłosić tam powstanie własnego państwa (upadło dopiero w 2013 r. w wyniku inwazji zbrojnej Francuzów). Znawcy afrykańskich dżihadystów twierdzą, że tamtejsza Al-Kaida, zagrożona przez ekspansję Państwa Islamskiego na Saharze i w Sahelu, przeszła do kontrnatarcia, a ataki na hotele i pierwsze od trzech lat porwania cudzoziemców są demonstracją siły i pierwszeństwa w rywalizacji między dżihadystami.

Dowodzą też nieskuteczności zachodnich operacji zbrojnych w Sahelu. Mimo trzyletniej obecności wojsk francuskich i 10-tysięcznego kontyngentu wojsk ONZ wyparci przez nich z Mali dżihadyści znów atakują dziś w Bamako i Timbuktu, a ze swoich kryjówek na Saharze zapuszczają się też do Burkina Faso, uważanej dotąd za oazę bezpieczeństwa. Okazuje się, że nietykalność zapewniał jej obalony w 2014 roku w wyniku ulicznej rewolucji prezydent Blaise Compaore, który na przemian wywołując i gasząc wojny w sąsiednich krajach, wyrósł do roli regionalnego żandarma. Ciesząc się względami Paryża, nie zaniedbywał też konszachtów z afrykańskimi dżihadystami. Podejmował się w ich imieniu mediacji okupu za porwanych cudzoziemców, a w zamian dżihadyści zostawiali jego państwo w spokoju.

(Wideo: ataki na hoteli w stolicy Mali, Bamako, w listopadzie ub. r.; ENEX/x-news)



Głównym powodem ekspansji dżihadystów w Sahelu jest słabość tamtejszych państw oraz jego terytorium, a przede wszystkim upadek libijskiego państwa (do czego, przyłożywszy rękę do obalenia Kaddafiego, przyczynił się niechcący także Zachód) i zawłaszczenie go przez dżihadystów.

Na rywalizacji między Al-Kaidą i kalifatem oraz wojnie hotelowej przeciwko Zachodowi zamierza skorzystać Belmochtar, który pozostając wierny Ajmanowi al-Zawahiriemu liczy, że w końcu emir Al-Kaidy mianuje go szefem odrębnej filii terrorystycznej międzynarodówki na Saharze i w Sahelu, o co od lat bezskutecznie zabiega (podległość filii z Maghrebu i jej emirowi stała się głównym powodem sporu Belmochtara z Drukdelem). Zdaniem ekspertów ambicje Belmochtara mogą sięgać nawet wyżej. Skonfliktowany od lat z afrykańską filią Al-Kaidy i otwarcie wrogi Państwu Islamskiemu Algierczyk próbuje prezentować się afrykańskim dżihadystom jako emir niezależny i alternatywa dla wyboru między Al-Kaidą a kalifatem.

Wojciech Jagielski (PAP)

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej