Strażnik z Auschwitz stanął przed sądem. Nie przyznaje się do winy
Przed sądem w Detmold w Niemczech rozpoczął się proces 94-letniego mężczyzny, który jest oskarżony o pomocnictwo w zamordowaniu w obozie co najmniej 170 tysięcy osób.
2016-02-11, 15:10
Posłuchaj
Z ustaleń prokuratury wynika, że jako członek SS mężczyzna nadzorował przybywające do obozu transporty więźniów. Jest też oskarżony o współudział w egzekucjach pod ścianą śmierci. 94-latek przyznaje, że służył w obozie. Przekonuje jednak, że nie brał udziału w masowym morderstwie. W procesie biorą udział ocaleni z zagłady, którzy występują w roli oskarżycieli posiłkowych.
Proces w Detmold rozpoczął się od incydentu. Do budynku sądu chciała wejść znana w kręgach skrajnej prawicy kobieta, skazana w przeszłości za kłamstwo oświęcimskie. Doszło do przepychanek.
Zgłosił się na ochotnika
Z aktu oskarżenia wynika, że Reinhold Hanning wstąpił w lecie 1940 roku na ochotnika do elitarnej jednostki Waffen-SS. Brał udział w walkach na froncie, a w styczniu 1942 roku został odkomenderowany do oddziału wartowniczego w obozie Auschwitz. Esesman pełnił służbę w obozie Auschwitz I. Był też obecny przy przyjmowaniu transportów i selekcji więźniów kierowanych do obozu zagłady Birkenau.
II WOJNA ŚWIATOWA: SERWIS SPECJALNY PORTALU POLSKIERADIO.PL >>>
REKLAMA
W stopniu plutonowego przeniesiono go w czerwcu 1944 roku do obozu koncentracyjnego pod Berlinem, Sachsenhausen. Przed końcem wojny dostał się do alianckiej niewoli - pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Oskarżenie stoi na stanowisku, że esesmanowi znane były wszystkie metody mordowania więźniów. Zdawał sobie sprawę, że system, którego celem było zabicie tak wielu osób, może funkcjonować tylko dzięki takim jak on pomocnikom strzegącym ofiary - uważa prokurator.
Następne procesy
To kolejny proces przeciwko byłemu strażnikowi z Auschwitz. W lipcu ubiegłego roku na cztery lata więzienia skazano innego SS-mana, 94-letniego Oskara Groeninga. Pod koniec lutego w Rostocku ma stanąć przed sądem 95-letni Niemiec, który w czasie wojny był sanitariuszem w Auschwitz. Były esesman oskarżony jest o współudział w zamordowaniu co najmniej 3681 osób. Planowane są dalsze procesy.
REKLAMA
W ostatnich latach niemiecka prokuratura zmieniła podejście do byłych obozowych strażników. Przez całe dekady uważano, że do skazania konieczne jest udowodnienie indywidualnej winy. Teraz wystarczy sam fakt służby w obozie.
Nowa sytuacja prawna
Przełomowe znaczenie dla ścigania sprawców tej kategorii przestępstw miało skazanie na pięć lat więzienia Johna Demjaniuka, strażnika w obozie w Sobiborze. Sąd w Monachium uznał go w 2011 roku za winnego współuczestnictwa w zamordowaniu ponad 28 tys. więźniów, pomimo braku dowodów na popełnienie konkretnych czynów.
Skazanie Demjaniuka stworzyło nową sytuację prawną, umożliwiającą podjęcie kroków prawnych przeciwko wszystkim osobom, które uczestniczyły w działaniu obozów zagłady, niezależnie od tego, czy nadzorowały komory gazowe, czy też zatrudnione były w obozowej kuchni.
"Spóźniona próba rozliczenia"
Wiceprzewodniczący Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego/Auschwitz Christoph Heubner powiedział, że proces jest podjętą przez niemiecki wymiar sprawiedliwości "spóźnioną próbą" rozliczenia się ze zbrodniami. Jego zdaniem fakt, że niemiecki sąd zajął się tą sprawą, ma dla żyjących jeszcze ofiar ogromne znaczenie.
REKLAMA
Główny Urząd Ścigania Zbrodni Nacjonalistycznych w Ludwigsburgu skierował ponad dwa lata temu do prokuratury listę z nazwiskami ponad 30 byłych esesmanów podejrzanych o zbrodnie. Z około 8,2 tys. esesmanów służących w KL Auschwitz i jego podobozach niemieckie sądy skazały dotychczas 41 osób.
IAR/PAP/fc
REKLAMA