Znany sędzia miał proponować internaucie strategię walki z rządem

Według „Gazety Warszawskiej”, sędzia Wojciech Łączewski prowadził korespondencję z osobą podającą się za Tomasza Lisa.

2016-02-12, 13:56

Znany sędzia miał proponować internaucie strategię walki z rządem
Twitter debiutuje na giełdzie w Nowym Jorku. Foto: EPA/LEX VAN LIESHOUT Dostawca: PAP/EPA

O sprawie, bez podawania nazwisk, pisał wcześniej portal Kulisy24. Pod koniec stycznia jego dziennikarze dotarli do zapisu rozmowy na Twitterze między "pewnym znanym sędzią" a internautą, który podszył się pod "jednego z najważniejszych uczestników życia publicznego".

Według "Gazety Warszawskiej", tym pierwszym był sędzia Wojciech Łączewski, który między innymi skazał nieprawomocnie Mariusza Kamińskiego za aferę gruntową, a tą drugą - osoba podszywająca się pod Tomasza Lisa.

W opublikowanej wymianie zdań z Twittera sędzia ma sugerować, że sędzia Łączewski - jako użytkownik "Marek Matusiak" sugeruje fałszywemu Tomaszowi Lisowi zmianę strategii krytyki nowej władzy. Proponuje "akcję uświadamiającą co, jak i z czego wynika w przepisach".

- Ja mogę się spotkać i to zorganizować odpowiednio - dodaje. W jednym z kolejnych tweetów przedstawia się z imienia i nazwiska i aby siebie uwiarygodnić w oczach rozmówcy robi sobie zdjęcie i podaje ulicę, na której mieszka.

Reakcja Wojciecha Łączewskiego

Wojciech Łączewski zareagował na publikację „Gazety Warszawskiej” zawiadomieniem do prokuratury. Sędzia sugeruje, że ktoś włamał się do jego osobistego komputera.

Zawiadomienie do prokuratury w Warszawie wpłynęło 10 lutego. Jak czytamy na stronie internetowej Sądu Okręgowego w Warszawie, „powodem tego rodzaju inicjatywy był fakt uaktywnienia się na profilu Twitter dziennikarza jednej z gazet, a następnie otrzymania zdjęcia własnej osoby, wykonanego prawdopodobnie przy wykorzystaniu kamery prywatnego laptopa sędziego oraz screenu z rozmowy korespondencyjnej z osobą o imieniu Tomasz, której odbycie Pan sędzia Wojciech Łączewski stanowczo neguje”.

Dziennikarz Michał Majewski poinformował na Twitterze, że redakcja Kulis 24 nadal nie podaje danych sędziego.

Kwestionuje jednak argumentację sędziego Łączewskiego: "Tłumaczenia (jeśli się pojawią) nie wytrzymują próby. Sędzia bowiem przyszedł na umówione spotkanie o określonej godzinie na jednym z warszawskich osiedli pod adres wskazany przez internautę".

Majewski zapowiada, że w razie potrzeby potwierdzi to w sądzie lub prokuraturze.

IAR, bk

Polecane

Wróć do strony głównej