IPN udostępni w poniedziałek część dokumentów z domu Czesława Kiszczaka. Politycy podzieleni w ocenie działań Instytutu
Chodzi między innymi o teczki osobową oraz pracy tajnego współpracownika o pseudonimie "Bolek" dotyczące Lecha Wałęsy.
2016-02-21, 21:21
Posłuchaj
Marek Jakubiak z ruchu Kukiz'15: mieliśmy podobną sytuację z inwigilacją dziennikarzy (IAR)
Dodaj do playlisty
Poseł Prawa i Sprawiedliwości Jacek Sasin mówi, że prezes IPN jest człowiekiem doświadczonym i wie co robi, skoro zdecydował się na udostępnienie odnalezionych dokumentów. - Nie widzę zagrożenia, że może się okazać, iż dokumenty te nie są prawdziwe - powiedział.
Rzecznik prezydenta Marek Magierowski podkreśla, że IPN jest instytucją niezależną i jako taka dysponuje możliwością upubliczniania dokumentów, które są w jej zasobach. Dodał, że jest dla niego czymś niezrozumiałym, iż przez ponad 20 lat dokumenty były przechowywane w prywatnym domu.
TVN24/x-news
Marek Magierowski zastanawia się, czy nie były one wykorzystywane w grze politycznej na początku lat 90.
REKLAMA
Powiązany Artykuł
AKTA CZESŁAWA KISZCZAKA
"Dokumenty powinny śłużyć historykom"
Andrzej Halicki z Platformy Obywatelskiej jest zdania, że IPN powinien ujawnić wszystkie akta, jakie odnaleziono w domu generała Kiszczaka.
Dodał, że dokumenty te powinny służyć przede wszystkim historykom, a nie politycznej rozgrywce. Jego zdaniem używanie akt w bieżącej walce jest nieuczciwe oraz szkodzi wizerunkowi Polski.
Lider Nowoczesnej Ryszard Petru uważa, że dokumenty w sprawie Lecha Wałęsy i jego współpracy z bezpieką zostały upublicznione celowo. Polityk nie wierzy, że za ujawnieniem teczek na byłego prezydenta stoi tylko wdowa po Czesławie Kiszczaku.
REKLAMA
Podejrzewa, że ujawnienie teczek to jakaś gra lub wojna osób, które brały udział w negocjacjach przy Okrągłym Stole.
Krytycznie decyzję Instytutu Pamięci Narodowej ocenia Marek Jakubiak z ruchu Kukiz'15. - Najpierw poprosiłbym o ekspertyzy grafologiczne - powiedział. Polityk porównał obecną sytuację do rzekomej inwigilacji dziennikarzy, którzy zajmowali się w poprzedniej kadencji tak zwana aferą podsłuchową.
- Potem się okazało, że lipa, aby nie było tak samo w tym przypadku - powiedział.
W ocenie Marka Sawickiego z PSL, IPN powinien upublicznić wszystko, co jego pracownicy zabrali z domu Czesława Kiszczaka. Jego zdaniem ujawnienie materiałów dotyczących tylko TW Bolka, a pozostałych nie, byłoby grą i manipulacją.
REKLAMA
- Czemu ma to służyć, nie wiem - powiedział. Dodał, że od kilku dni mamy do czynienia z medialnym spektaklem, a jego początkiem było wynoszenie z domu generała pudeł z aktami.
Wyjaśnienia Lecha Wałęsy
Lech Wałęsa przyznaje na swoim mikroblogu, że kontraktował się z funkcjonariuszem podającym się za pracownika kontrwywiadu PRL. Stanowczo jednak zaprzecza, że donosił na kogokolwiek i że brał pieniądze od służb PRL.
Były prezydent tłumaczy, że złożył podpis, bo chciał pomóc funkcjonariuszowi, który musiał się rozliczyć finansowo ze swoimi pracodawcami. Lech Wałęsa podkreśla przy tym, że nie podejrzewał, iż może być to prowokacja.
W miniony wtorek pracownicy IPN przejęli w domu wdowy po generale Kiszczaku sześć pakietów archiwaliów. Wśród nich są między innymi dokumenty dotyczące współpracy Lecha Wałęsy na początku lat 70. ze Służbą Bezpieczeństwa.
REKLAMA
TVN24/x-news
W ujawnionych do tej pory materiałach jest między innymi teczka personalna Tajnego Współpracownika o pseudonimie "Bolek" oraz teczka pracy, a w niej pokwitowania pieniędzy otrzymywanych od SB.
IAR, bk
REKLAMA