Zamach w Turcji. Świat przesyła kondolencje
W niedzielnym zamachu bombowym w Ankarze zginęło co najmniej 37 osób, a ponad 120 zostało rannych. Zamach potępiły m.in. NATO i USA.
2016-03-14, 10:16
Posłuchaj
Wzrosła liczba ofiar zamachu w Ankarze. Relacja Wojciecha Cegielskiego (IAR)
Dodaj do playlisty
Turecki minister zdrowia Mehmet Muezzinoglu poinformował, że liczba ofiar wzrosła po tym, jak w szpitalu zmarły trzy osoby. Wciąż hospitalizowanych jest 71 osób; wśród nich 15 jest w stanie poważnym.
Sekretarz generalny Sojuszu Północnoatlantyckiego Jens Stoltenberg w swoim komunikacie wyraził solidarność NATO z Turcją oraz podkreślił determinację Sojuszu w walce z terroryzmem.
- Stany Zjednoczone stanowczo potępiają atak terrorystyczny w okolicach (placu) Kizilay w Ankarze - powiedział także rzecznik Departamentu Stanu USA John Kirby, wysyłając kondolencje rodzinom ofiar i życząc rannym szybkiego powrotu do zdrowia.
Ataki w Turcji potępił także m.in. pełniący obowiązki premiera Hiszpanii Mariano Rajoy.
REKLAMA
W związku z zamachami szef tureckiego rządu Ahmet Davutoglu przełożył na później swoją planowaną na wtorek wizytę w Jordanii - podała agencja Andolu Ajansi.
Władze wskazują na PKK
Według Mehmeta Muezzinoglu w ataku rany odniosło 125 osób. Szef MSW Efkan Ala oświadczył, że zamach przeprowadzono z użyciem samochodu wyładowanego materiałami wybuchowymi.
Źródło: RUPTLY/x-news
REKLAMA
Dotychczas nikt nie przyznał się do ataku. Tureckie władze twierdzą, że wstępne ustalenia wskazują na nielegalną Partię Pracujących Kurdystanu (PKK) lub powiązaną z nią grupę jako na sprawców.
- Według wstępnych ustaleń atak mogła przeprowadzić PKK lub jakaś powiązana z nią organizacja - powiedział agencji Reutera przedstawiciel tureckich władz.
Do najnowszego aktu terroru doszło przy placu Kizilay, który jest jednym z głównym węzłów komunikacyjnych tureckiej stolicy, w pobliżu parku Guven. Niecały miesiąc temu kilka ulic dalej w podobnym ataku terrorystycznym zginęło 29 osób.
Niedzielny "wybuch został spowodowany przez pojazd wypełniony materiałami wybuchowymi” - oświadczył gubernator Ankary. Według mediów samochód eksplodował w pobliżu przystanku autobusowego i komisariatu policji.
REKLAMA
Zdaniem przedstawiciela tureckich sił bezpieczeństwa po eksplozji słychać było odgłosy strzelaniny. Świadkowie opowiadali, że dym, unoszący się nad miejscem wybuchu, widać było z odległości około 2,5 km.
W pobliżu miejsca zamachu mieszczą się sąd i siedziby resortów sprawiedliwości oraz spraw wewnętrznych. Gdy doszło do wybuchu, teren ten był pełen ludzi. Według dziennika "Hurriyet" po wybuchu prewencyjnie ewakuowano plac Kizilay, gdyż władze obawiały się drugiego ataku.
Blokada mediów społecznościowych
- Ataki zwiększą naszą determinację, aby zwalczyć terroryzm - zapewnił prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan, cytowany przez Reutera. - Państwo nigdy nie zrzeknie się prawa do obrony siebie czy swoich obywateli - dodał.
Ocenił też, że Turcja staje się celem ataków z powodu niestabilnej sytuacji, jaka "w ostatnich latach" panuje w regionie. Jego zdaniem "organizacje terrorystyczne" celują w cywilów, ponieważ przegrywają walkę z siłami bezpieczeństwa.
Stacje telewizyjne CNN Turk i NTV poinformowały, że sąd w Ankarze nakazał zablokowanie w Turcji dostępu do Facebooka, Twittera i innych portali społecznościowych, po tym jak pojawiły się na nich zdjęcia dotyczące zamachu.
REKLAMA
Zamach za zamachem
Niedzielna eksplozja nastąpiła niecały miesiąc po zamachu z użyciem samochodu pułapki, w którym śmierć poniosło 29 osób. 17 lutego w pobliżu siedziby dowództwa wojskowego, parlamentu i budynków rządowych w Ankarze zaatakowano konwój pojazdów wojskowych. Do zamachu przyznała się organizacja Sokoły Wolności Kurdystanu (TAK), powiązana z zakazaną w Turcji Partią Pracujących Kurdystanu (PKK).
Od czerwca 2015 roku dżihadystyczne Państwo Islamskie przeprowadziło co najmniej cztery zamachy bombowe w Turcji, m.in. w Ankarze i Stambule. Lokalne ugrupowania dżihadystyczne i lewicowi radykałowie także w przeszłości dokonywali zamachów w kraju.
Turcja, członek NATO, staje w obliczu licznych zagrożeń dla swego bezpieczeństwa. Kraj należy do dowodzonej przez USA koalicji zwalczającej IS w Syrii i Iraku. Walczy też na własnym terenie, w jego części południowo-wschodniej, z bojownikami PKK. W lipcu ubiegłego roku załamały się rozmowy i zerwany został rozejm między bojownikami PKK a tureckimi siłami bezpieczeństwa.
IAR/PAP, to
REKLAMA