Pomoc nie zna granic. "Nie będziemy siedzieli w domu, jak tam toną ludzie"

Na Chios codziennie spotykam się z ogromem nieszczęścia. A z drugiej strony poznaję ludzi, którzy sami mają niewiele, a robią wszystko, żeby pomóc innym - relacjonuje z Grecji dziennikarz Paweł Reszka.

2016-03-16, 20:17

Pomoc nie zna granic. "Nie będziemy siedzieli w domu, jak tam toną ludzie"
Ponton uchodźców znaleziony w marinie. Foto: Paweł Reszka

Antonis i Mikales Vorrias są - jak widać na fotografii - bliźniakami i noszą się w stylu pirackim.

Obaj są profesjonalnie wyszkolonymi ratownikami. Antonis jest elektrykiem, który nie ma pracy. Mikales jest kucharzem, który ma pracę tylko w weekendy. Kłopoty z pracą wynikają z tego, że w Grecji ciągle trwa głęboki kryzys gospodarczy, na który nałożył się kryzys humanitarny.

Bracia od lipca, wraz z grupą przyjaciół, dyżurują na plażach i wyławiają uchodźców. Są filmy jak bliźniacy wynoszą dzieci, wyciągają kobiety i mężczyzn. Metodycznie, jednego po drugim, jakby woda, zmęczenie, chłód omijał ich w magiczny sposób.

Powiązany Artykuł

imigranci 1200.jpg
Imigranci w Europie

Ilu uratowali?

REKLAMA

- Tego nie da się obliczyć. Czasem przypłynęło 35 łodzi, czasem 5 łodzi, nic - mówi mi Antonis.

- Kto za to płaci?

- Nikt za to nie płaci. Nie będziemy siedzieli w domu, jak tam toną ludzie.

- Dobra Antonis, ale jak to działa? Musisz jeść, pić, opłacać rachunki, jednym słowem zarabiać. Brat tak samo.

REKLAMA

- E tam, jesteśmy chudzi, mało jemy - odpowiada ze śmiechem.

Mam wrażenie, że gdyby nie ochotnicy to na Chios i innych wyspach działyby się potworne rzeczy.

- Mnie się wydaje, że świat patrzy na nas z oddali. Z naszego punktu widzenia wygląda to tak jakby ważne było życie obywateli Unii Europejskiej oraz obywateli USA, było ważniejsze od życia innych ludzi, którzy nie mają "dobrych" paszportów - podkreśliła z kolei aktywistka Katarina (w dzień pracuje w kawiarni, a w nocy wyławia rozbitków).

Fot.: Paweł Reszka Fot.: Paweł Reszka

Po południu pojeździłem po wyspie. W marinie za Chios odnalazłem ponton, którym podróżują uchodźcy. Tandetna guma, podłoga ze sklejki. Kolega wszedł i wyskoczył jak oparzony, bo "sprzęt" zaczął nabierać wody.

REKLAMA

Wpadłem do obozu, żeby odwiedzić znajomego nauczyciela angielskiego z Damaszku.

- Swoją drogą, ile zapłaciłeś żeby dostać się na Chios z Damaszku?

- Równo 1500 dolarów. Plus 41,5 euro za bilet na prom do Aten.

- Serio musiałeś kupić bilet na prom za 41 euro?

REKLAMA

- Nie 41 euro, ale 41,5 euro. Każdy, który chce wyjechać z Chios musi to zrobić. Uchodźcy to dobry biznes - nauczyciel uśmiechnął się gorzko.


Paweł Reszka z Chios

PS.

W kafejce spotkałem Angelosa z tutejszego zespołu Amnesia. Właśnie planują koncert na placu głównym.

REKLAMA

- Żadnych biletów nie będzie, ale można będzie przynieść żywność, koce i wszystko co przyda się uchodźcom - tłumaczył.

Kto nie może przyjść, niech posłucha:

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej