Hillary Clinton atakuje propozycje Trumpa. Tym razem chodzi o podatek dla najbogatszych
Podniosę podatki dla najbogatszych i stworzę 10 mln nowych miejsc pracy – zapowiedziała kandydatka Demokratów do Białego Domu Hillary Clinton, na spotkaniu z wyborcami w Kissimmee na Florydzie. Słowa byłej pierwszej damy są wyraźną polemiką z Donaldem Trumpem.
2016-08-09, 11:57
Republikański rywal Hillary Clinton zaatakował ją w poniedziałek jako polityk związaną z administracją prezydenta Baracka Obamy. W ocenie Donalda Trumpa, ponosi on odpowiedzialność za powolny wzrost gospodarki oraz stagnację na amerykańskim rynku pracy.
Przemawiając w poniedziałek w Detroit, Trump przedstawił plan naprawy gospodarki poprzez znaczne obniżki podatków od obywateli i korporacji, zmniejszenie rządowych regulacji biznesu oraz rewizję układów handlowych takich, jak NAFTA i TPP (Transpacyficzne Partnerstwo z 2015 r.).
– Jego plan przeniesie ogromne ulgi podatkowe dla korporacji i super-bogaczy. Takich, jak on sam – oceniła Hillary.
Trump chce cięć podatków, Clinton – podwyżek dla najbogatszych
Kandydat republikanów obiecał cięcia podatków dla wszystkich i podkreślił, że najbardziej skorzysta na nich klasa średnia. Zapowiedział też eliminację luk w prawie podatkowym, których używają milionerzy dla zmniejszenia swych zobowiązań wobec fiskusa.
Zdaniem Hillary Clinton na propozycjach Donalda Trumpa skorzystają właśnie tylko najbogatsi Amerykanie. – Taka ekonomia nie stymuluje wzrostu, tylko pomaga ludziom na samym szczycie – powiedziała Clinton.
– My podniesiemy podatki od najzamożniejszych! Bo tam są pieniądze! – oświadczyła polityk.
Ostatnie zdanie Hillary było żartobliwą aluzją do legendarnej odpowiedzi gangstera Willie'ego Suttona na pytanie dziennikarza: dlaczego rabował banki? „Bo tam są pieniądze” - miał odpowiedzieć Sutton (choć potem twierdził, że reporter przekręcił jego słowa).
Clinton ostrzega: polityka Trumpa wpędzi kraj w recesję
Clinton powiedziała, że realizacja programu Trumpa „wpędzi kraj w recesję”. Powołała się na opinię niewymienionego z nazwiska ekonomisty, który oszacował, że plan republikańskiego kandydata spowoduje, iż gospodarka USA „straci 3,5 miliona miejsc pracy”.
– Mój plan umożliwi stworzenie 10 milionów miejsc pracy w ciągu czterech lat – zapewniła po raz kolejny.
Jako dowód, że to osiągnie, Clinton przypomina zwykle, że jako senator z Nowego Jorku (2001-2009) przyczyniła się do rozwoju gospodarczego tego stanu.
Poniedziałkowy Washington Post podważył jednak wiarygodność tych obietnic, pisząc, że w czasie jej kadencji w stanie Nowy Jork panowała stagnacja na rynku pracy, a liczba miejsc pracy w przemyśle wytwórczym zmalała o 25 procent.
PAP/dad
REKLAMA