Sąd uznał winę byłego szefa kancelarii prezydenta Kaczyńskiego
Piotr Kownacki popełnił przestępstwo ujawniając w 2008 r. mediom poufny raport ABW o tzw. incydencie gruzińskim. Stołeczny sąd odstąpił jednak od wymierzenia kary.
2016-08-18, 16:40
Orzekł tylko 20 tys. zł tzw. świadczenia pieniężnego. Taki nieprawomocny wyrok Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście wydał we wtorek - o czym wtedy nie informowano. Fakt ten ujawniła w czwartek sędzia Ewa Leszczyńska-Furtak, rzeczniczka ds. karnych Sądu Okręgowego w Warszawie.
Sąd powołał się na przepis Kodeksu karnego, mówiący że jeżeli przestępstwo jest zagrożone karą pozbawienia wolności nieprzekraczającą 3 lat, a społeczna szkodliwość czynu nie jest znaczna, sąd może odstąpić od wymierzenia kary - jeśli orzeka równocześnie środek karny, a cele kary zostaną przez ten środek spełnione.
Sąd orzekł wobec Kownackiego środek karny w postaci 20 tys. zł świadczenia pieniężnego na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej; obciążył go też kosztami postępowania.
Strony mogą złożyć apelacje.
REKLAMA
Możliwa kara więzienia
W grudniu 2010 r. warszawska prokuratura oskarżyła Kownackiego (zgadza się na podawanie nazwiska), że - jako szef Kancelarii Prezydenta RP - ujawnił dziennikarzowi gazety "Dziennik" tajemnicę służbową w postaci raportu ABW. Podsądny nie przyznał się do zarzutu.
Funkcjonariusz publiczny, który ujawnia osobie nieuprawnionej informację stanowiącą tajemnicę służbową lub informację, którą uzyskał w związku z wykonywaniem czynności służbowych, a której ujawnienie może narazić na szkodę prawnie chroniony interes, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Kto strzelał w Gruzji?
Raport dotyczył incydentu z 23 listopada 2008 r., gdy konwój samochodów z prezydentami Lechem Kaczyńskim i Micheilem Saakaszwilim zatrzymano przy granicy z Osetią Płd. Rozległy się strzały. Nikomu nic się nie stało.
Powiązany Artykuł
Gruzińskie media o wizycie Lecha Kaczyńskiego w Tbilisi
W raporcie, ABW za najbardziej prawdopodobną uznała hipotezę, iż to sama strona gruzińska mogła wykreować sytuację, w której strzelano w obecności prezydentów - by winą obciążyć wspierających Osetię Rosjan.
REKLAMA
Podkreślano w nim też, że BOR w ostatniej chwili dowiedziało się o wyjeździe prezydentów na granicę, a w chwili, gdy padły strzały, Kaczyński nie miał właściwej obstawy. Po incydencie - który według ustaleń Kolegium ds. Służb Specjalnych nie miał charakteru zamachu na prezydentów - odwołano szefa ochrony prezydenta RP.
Sam L. Kaczyński sugerował, że strzały oddali Rosjanie z pobliskiego posterunku. Szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow uznał zdarzenie za prowokację gruzińską. Potem Osetyjczycy przyznali, że strzelali w powietrze, aby zatrzymać kolumnę samochodów z Gruzji.
Sam Kownacki mówił, że nie czuje się winny, a "próbę obarczenia odpowiedzialnością za ujawnienie poufnej informacji traktuje jako polityczną prowokację". Oceniał, że informacje o ujawnieniu tajemnic dziennikarzom miały odwrócić uwagę od meritum sprawy, za które uważał to, że raport ABW był "wątpliwej jakości".
PAP/iz
REKLAMA
REKLAMA