Szef MON: dlaczego trzeba było czekać tak długo?

Największym hołdem jaki można złożyć Żołnierzom Niezłomnym jest patriotyzm, wiara w niepodległość Polski, codzienna praca dla niej i determinacja, by państwo polskie było silne - powiedział w niedzielę na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku minister obrony Antoni Macierewicz.

2016-08-28, 19:50

Szef MON: dlaczego trzeba było czekać tak długo?

Odbył się tam wspólny pogrzeb Danuty Siedzikówny, ps. Inka i Feliksa Selmanowicza, ps. Zagończyk - bohaterów antykomunistycznej konspiracji zamordowanych w 1946 r.

- Ten wielki marsz, który nas przywiódł tutaj z katedry gdańskiej, będzie teraz szedł przez całą Polskę i przypominał o wielkich czynach tych, którzy walczyli o Polskę, Ojczyznę, niepodległość; będzie przypominał o czynach porucznik "Inki" i pułkownika "Zagończyka"; będzie przypominał o żołnierzach niezłomnych, ale także o tych wszystkich pokoleniach, które czerpiąc z ich tradycji, nigdy się nie poddały – powiedział Macierewicz.

TVP Info

- Państwo polskie zachowuje się dzisiaj wreszcie jak trzeba, ale pozostaje otwarte pytanie, które było przywoływane, ale trzeba je powtarzać ciągle, dopóki nie otrzymamy odpowiedzi – dlaczego trzeba było czekać tak długo – podkreślał minister.

REKLAMA

Jego zdaniem, bano się jednego ze słów, które "Inka" i "Zagończyk" wykrzyczeli w twarz mordercom: "Niech żyje Polska". - Tego się boją – mówił.

Minister dodał, że największym hołdem, jaki można złożyć "Ince" i "Zagończykowi" oraz tysiącom "niezłomnych", którzy czekają na pochówek, jest patriotyzm, wiara w niepodległość Polski i codzienna praca dla niej i determinacja by państwo polskie było silne.

Szczątki bohaterów spoczęły w sąsiadujących ze sobą grobach, usytuowanych nieopodal cmentarnej kwatery nr 14, którą badał zespół pracowników IPN, z nadzieją na zlokalizowanie kilkudziesięciu pochowanych tam w latach 40. i 50. ub. wieku ofiar komunizmu, zabitych w pobliskim areszcie przy ul. Kurkowej. Badania genetyczne szkieletów potwierdziły wcześniejsze przypuszczenia, że mogą należeć do "Inki" i "Zagończyka".

Ceremonia miała charakter pogrzebu państwowego. Mogiły pokryły dziesiątki wieńców.

REKLAMA

W ostatniej drodze Żołnierzom Wyklętym, z gdańskiej Bazyliki Mariackiej na Cmentarz Garnizonowy, oprócz ich rodzin, towarzyszyli m.in. prezydent Andrzej Duda, marszałek Sejmu Marek Kuchciński, marszałek Senatu Stanisław Karczewski, premier Beata Szydło.

Pogrzeb poprzedziła msza w bazylice, odprawiona przez metropolitę gdańskiego abp. Sławoja Leszka Głódzia.

TVN24/x-news

****

REKLAMA

Danuta Siedzikówna, ps. Inka, urodziła się 3 września 1928 r. W wieku 15 lat złożyła przysięgę AK i odbyła szkolenie sanitarne, służyła m.in. w wileńskiej AK. W czerwcu 1946 r. została wysłana do Gdańska po zaopatrzenie medyczne. Tutaj aresztowało ją UB. Po ciężkim śledztwie została skazana na karę śmierci. Wyrok wykonano 28 sierpnia 1946 r.

Wraz z "Inką" zginął - również skazany na śmierć - ppor. Feliks Selmanowicz, ps. Zagończyk. Urodził się 6 czerwca 1904 r. w Wilnie. Jako ochotnik uczestniczył w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 r. W czasie II wojny był m.in. żołnierzem 3. oraz 5. Wileńskiej Brygady AK mjr. "Łupaszki", gdzie pełnił funkcję zastępcy dowódcy plutonu. Został aresztowany w lipcu 1946 roku.

W 1991 r. Sąd Wojewódzki w Gdańsku uznał, iż działalność "Inki" i jej współtowarzyszy z 5. Brygady Wileńskiej AK zmierzała do odzyskania niepodległego bytu państwa polskiego.

PAP/IAR/iz

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej