Niesiołowski - „sypak”

Stefan Niesiołowski zawarł z SB umowę, że będzie mówił wszystko o kolegach z „Ruchu” w zamian za obniżenie kary więzienia – mówi Elżbieta Królikowska-Avis.

2008-12-06, 07:39

Niesiołowski - „sypak”
. Foto: J. Szymczuk


- Mogę tu przynieść pewną książkę i troszkę ją poczytamy publicznie. Będzie pan bardzo czerwony. Bo sypać na pierwszym przesłuchaniu w tak haniebny sposób, to naprawdę fatalna sprawa – powiedział podczas sejmowej debaty Jarosław Kaczyński do Stefana Niesiołowskiego. Słowa byłego premiera wywołały falę oburzenia w PO. Bronisław Komorowski uznał, że pokazują one "niebywałe pokłady kompleksów" prezesa PiS, prezydium Sejmu potępiło ten „atak polityczny”, a Andrzej Czuma słowa Kaczyńskiego nazwał kłamstwem. Nie dementował ich natomiast sam Niesiołowski. Były one bowiem prawdziwe.

Z akt SB opublikowanych przez portal niezalezna.pl wynika, że Stefan Niesiołowski szczegółowo informował przesłuchujących go esbeków o działalności organizacji „Ruch”, do której sam należał. Wicemarszałek w wywiadzie radiowym w czwartek przyznał, że rozmawiał z funkcjonariuszami "od pierwszego dnia".

Początkowo podczas przesłuchania zaprzeczał, by działał w jakiejkolwiek organizacji, czy pisywał w piśmie „Biuletyn”. 20 czerwca 1970 roku zeznawał, że za pojęciem „biuletyn” kryją się teksty o charakterze religijnym, które są wykorzystywane na spotkaniach duszpasterstwa religijnego w Łodzi. „Przez zagadnienia religijne rozumiem taką tematykę, jak np. nauka a wiara, doktryna społeczna Kościoła” – mówił podczas przesłuchania Niesiołowski. Informował, że teksty, o których mówił, otrzymywał od księdza Lubomirskiego z Kalisza, księdza Boguckiego i swojego kolegi Witolda Leśniaka, zaś od Huberta Czumy otrzymywał książki religijne. Pracowników SB informował o możliwych miejscach zamieszkania wymienianych przez siebie osób.

REKLAMA

21 czerwca w trakcie przesłuchania przez SB Niesiołowski opisywał już biuletyn jako pismo i mówi od kogo otrzymywał kolejne numery i komu je przekazywał. „Otrzymywane egzemplarze dawałem następującym osobom: mojemu bratu Markowi, Andrzejowi Woźnickiemu i Wojciechowi Mantajowi. Dawałem im po kilka egzemplarzy, aby następnie udostępnili je do przeczytania wybranym, zaufanym osobom” – mówił podczas przesłuchania. Wymienione osoby były narażone na nieprzyjemności, gdyż - jak sam Niesiołowski przyznawał – „fakt wydawania, bez zezwolenia władz, pisma na powielaczu jest przestępstwem, a do tego obawialiśmy się, że treść biuletynów mogła nas narazić na prowadzenia dochodzenia karnego”.

W swoim zeznaniu z 20 czerwca zapewniał, że „Ruch” nie posiada żadnej formy organizacyjnej a określano w ten sposób tylko spotkania w łódzkim duszpasterstwie. Niesiołowski tłumaczył, że były one otwarte. W innym miejscu mówił z kolei, że od uczestników spotkań zbierał składki członkowskie i określił cel działalności „grupy”.

„Celem naszej grupy była wymiana informacji na tematy bardzo różnorodne: historyczne, kulturalne, gospodarce i polityczne dotyczące tak Polski jak i innych państw. (…) Działalność naszą prowadziliśmy konspiracyjnie, dlatego że informacje, które wymienialiśmy były krytyczne do niektórych aspektów rzeczywistości w Polsce i filozofii marksistowskiej” – mówił Stefan Niesiołowski. Wymienił członków „Ruchu”: Andrzeja Woźnickiego, Benedykta Czumę, swojego brata – Marka i Andrzeja Czumę, od których zbierał składki. Jak wynika z protokołu przełuchania Niesiołowski rozszyfrował także, kto kryje się pod pseudonimami "Emil", "Jurek" i "Bolesław".

W czasie przesłuchania 21 czerwca 1970 roku do grona działaczy „Ruchu” Niesiołowski zaliczył także Wojciecha Mantaja. W trakcie przesłuchania opowiedział o początkach działania grupy. „O ile pamiętam, było to chyba w 1968 r., lub 1967 bez inspiracji z zewnątrz w gronie kolegów rozmawialiśmy na tematy polityczne, gospodarcze, społeczne i inne. Początkowo była to forma dyskusji wzajemnego wypożyczania legalnych materiałów naukowych i publicystycznych z różnych dziedzin, jednakże wobec tego, że mieliśmy krytyczne oceny niektórych posunięć władz państwowych postanowiliśmy przejść do konspiracji” – opowiadał Niesiołowski.

REKLAMA

Niesiołowski opowiadał także, że w 1969 roku w wyniku jego namowy do organizacji dołączyła Elżbieta Nagrodzka, ówczesna narzeczona obecnego wicemarszałka Sejmu. Wyjawił, że brała ona udział w podpaleniu muzeum Lenina w Poroninie. Wspominając śledztwo z 1970 roku Królikowska-Avis, stwierdziła w komentarzu zamieszczonym na polityczni.pl, że Niesiołowski trzy miesiące od pierwszego zeznania „zawarł z SB umowę, że będzie mówił wszystko o kolegach z „Ruchu” w zamian za obniżenie kary więzienia”. - Mówił wszystko, również o mnie, iż rzekomo chciałam wysadzić muzeum Lenina. I przez ostatnich 37 lat nie przyznał się do tego, a teraz nas wszystkich poucza – kwituje.

W trakcie przesłuchań Niesiołowskiemu pokazywano korespondencję między uczestnikami spotkań. Często identyfikował on ich adresatów oraz wyjaśniał czego dotyczą. Komentując napis „Kartkę bezwzględnie zniszczyć”, Niesiołowski przyznał, że członkowie „grupy” nie chcieli się „afirmować ze swoimi poglądami na wiarę katolicką i uczestnictwem w dyskusjach w duszpasterstwie akademickim”.

Opowiadając o swojej działalności Niesiołowski przyznał, że zajmował się w niej także sprawami politycznymi. „Drugi nurt mojej działalności polegał na tym, że w gronie dobranych osób prowadziliśmy dyskusję na różne tematy, w tym polityczne, przy czym wyrażaliśmy się krytycznie o posunięciach politycznych i gospodarczych PRL” – mówił przesłuchiwany.

W piśmie podpisanym 15 września 1970 roku Stefan Niesiołowski oświadczył, że wszystkie wyjaśnienia, jakie złożył, były prawdziwe i zgodne z jego wiedzą. Nie chciał dodać do nich żadnych nowych szczegółów.

REKLAMA

O przesłuchaniu Stefana Niesiołowskiego przez SB i jego następstwach zrobiło się głośno w 1992 roku, gdy obecny polityk PO powiedział, że przez swoją narzeczoną Elżbietę Królikowską-Nagrodzką spędził 7 lat w więzieniu. W wyniku ugody przeprosił ją za swoje słowa. „Oświadczam, że cofam słowa wypowiedziane w dniu 1 stycznia 1992 r. w Muzeum Kinematografii w Łodzi m.in. wobec małż. Teresy i Bogusława Kobierskich a dotyczące p. Elżbiety Królikowskiej-Nagrodzkiej, którą przepraszam. Mając powyższe na uwadze zobowiązuję się równocześnie do usunięcia z mojej książki pt. Wysoki brzeg fragmentów odnoszących się do "Agnieszki" które mogą być kojarzone z osobą p. Elżbiety Królikowskiej, a nadto w przyszłości powstrzymywać się od wypowiedzi na temat p. El. Królikowskiej w kontekście wspomnianej sprawy" – napisał w oświadczeniu.

Sprawa przesłuchania Stefana Niesiołowskiego przez SB została poruszona w książce historyka IPN Piotra Byczewskiego pod tytułem "Działania SB wobec organizacji Ruch". Na tę publikację powoływał się były premier, Jarosław Kaczyński.

Oprac. Stanisław Żaryn

Przeczytaj akta dotyczące Stefana Niesiołowskiego!

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej