Dr Wojciech Szewko: podstawowym celem Moskwy jest to, żeby przyszły ład syryjski był przez nią kontrolowany
- Rosja dążyła do tego, żeby przy stole decydującym o politycznych losach Bliskiego Wschodu zawsze z jednej strony siedzieli jej politycy, a z drugiej np. Turcji, może jeszcze Iranu - powiedział w wywiadzie dla portalu PolskieRadio.pl dr Wojciech Szewko, ekspert Narodowego Centrum Studiów Strategicznych.
2016-12-25, 14:53
Po tym, jak wspierana przez Rosję i Iran syryjska armia odzyskała z rąk rebeliantów większość dzielnic obleganego od kilku miesięcy Aleppo, padają pytania czy jest to decydujący moment w syryjskim konflikcie i preludium do zduszenia opozycji w tym kraju.
Zdobycie Aleppo jest bardzo istotnym momentem, może jeszcze nie decydującym, ale jednym z najważniejszych w tej wojnie. W ofensywie Baszara al-Assada, brało udział 26 tysięcy żołnierzy, a siły rebelianckie, które zostały wyprowadzone w tej chwili z Aleppo, stanowiło około 5 tysięcy bojowników. To też pokazuje, jak duża jest nierównowaga sił. Jeżeli Assad będzie teraz mógł te jednostki przerzucić na inne fronty, to w zasadzie tę wojnę militarnie wygrał. To, co doprowadziło do upadku Aleppo, to nie pole bitwy, ale decyzja polityczna, czyli porozumienie rosyjsko-tureckie, które dzisiaj stało się tak ewidentne, że Turcja… oficjalnie zaczęła mu zaprzeczać.
Na czym ono polega?
Powiązany Artykuł
ONZ stworzyła zespół ds. zbadania zbrodni wojennych
Wojska, które do tej pory były zdolne do przełamywania oblężenia Aleppo zostały wycofane z zachodniej części miasta i przetransportowane do Turcji, a następnie weszły do północnej Syrii jako „Tarcza Eufratu”. To są protureccy rebelianci. Recep Tayyip Erdogan w ostatnim czasie przestał domagać się ustąpienia Assada, jako warunku jakiegokolwiek porozumienia. Rosja obiecała zaś Turcji, to, że rosyjskie samoloty nie będą bombardować wojsk tureckich czy wspieranych przez Ankarę rebeliantów, którzy wejdą od północy do Syrii.
Jakie są cele Ankary w Syrii?
Erdogan miał od zawsze bardzo sprecyzowany plan polityczny, który formułował też wielokrotnie wobec UE, że należy w północnej Syrii stworzyć strefę buforową. Tak naprawdę nie miała ona służyć do tego, by walczyć z Państwem Islamskim ani z Assadem ani z nikim innym, tylko miała nie dopuścić do połączenia ziem kurdyjskich w północnej Syrii i w konsekwencji proklamowania niepodległego państwa – a do tego to zmierzało. Turecką racją stanu jest niedopuszczenie do tego, by powstało państwo kurdyjskie, nota bene stworzone przez tych Kurdów, którzy czynnie zwalczają Turcję na jej terenie. Taka proklamacja oznaczałaby natychmiastowe przyłączenie się 15-20 milionów Kurdów mieszkających na ziemiach tureckich. O tym Erdogan mówił od zawsze. Starał się wymuszać swoje rozwiązania na UE, na USA, poprzez interwencje, uznawanie, że PKK i Państwo Islamskie to jest to samo, przy czym Państwo Islamskie jest wręcz lepsze. Zawsze na przeszkodzie stała Rosja i Syria bo nie wiadomo było, co zrobią samoloty, czołgi Assada, co zrobią również Rosjanie. Moskwa mówiła, że będzie bombardowała, a Syryjczycy, że będą zestrzeliwać ich samoloty.
REKLAMA
dr Wojciech Szewko Turecka racją stanu jest niedopuszczenie do tego, by powstało państwo kurdyjskie, nota bene stworzone przez tych Kurdów, którzy czynnie zwalczają Turcję na jej terenie
A jak w tym kontekście wygląda kwestia kurdyjska, w końcu są oni największymi sprzymierzeńcami Amerykanów w rejonie, otrzymują broń od Waszyngtonu.
Kurdowie, w szczególności w kantonach od Eufratu na wschód, są sprzymierzeni z Amerykanami. Co więcej, wśród nich są regularni żołnierze Stanów Zjednoczonych i mają też pod Hasaka własną bazę lotniczą. Moskwa ma teraz możliwość zwalczania tureckimi rękami i wspieranych przez nich rebeliantów, amerykańskiego sojusznika Ankary.
Czy Assadowi starczy sił by zdobyć całą Syrię? Czy taki jest jego cel? Czy tego też chcą Rosja i Iran?
Nie zapominajmy, że Rosja, Syria i Iran mają różne cele. To nie jest jednolity blok, podobnie jak nie jest on jednolity po stronie Zachodu. Moim zdaniem podstawowym celem Moskwy – który właśnie osiągnęła, jest to, żeby przyszły ład syryjski był przez nią kontrolowany, tak żeby bez niej nie dało się nic zrobić ani w Syrii ani w regionie. Rosja dążyła do tego, żeby przy stole decydującym o politycznych losach Bliskiego Wschodu zawsze z jednej strony siedzieli jej politycy, a z drugiej np. Turcji, może jeszcze Iranu. Stanem idealnym byłby taki stół, przy którym rola USA byłaby marginalna lub żadna. I do realizacji tego celu jest, zdaje się, coraz bliżej. Porozumienie dotyczące Aleppo i zapoczątkowany właśnie proces irańsko–turecko-rosyjski w tym kierunku zmierza. Jeśli dojdzie do przesunięcia rozmów pokojowych z Genewy do Astany to będą to rozmowy bez USA i bez Francji.
Powiązany Artykuł
Debata Jedynki: pomoc humanitarna i sytuacja w Aleppo
Jakby Pan ocenił zaangażowanie amerykańskie w Syrii? Po upadku Aleppo wydaje się, że Waszyngton poniósł zarówno klęskę polityczną jak i militarną, gdyż przecież oprócz Kurdów wspiera w Syrii część opozycji, którą określa jako umiarkowaną. I to właśnie ona jest obecnie głównym przeciwnikiem Assada.
Zaangażowanie amerykańskie przez ostatnie dwa lata było takie jak polityka Baracka Obamy wobec Bliskiego Wschodu – chaotyczne. Amerykanie próbowali dwukrotnie stworzyć siły zbrojne syryjskiej opozycji, niezwiązane z dżihadem i Al Kaidą, a które będą bezpośrednio szkolone i budowane przez Stany Zjednoczone. Pierwszy program tzw. „30 Dywizji” realizowany był w Turcji, drugą inicjatywą była tzw. Nowa Armia Syryjska, którą próbowano tworzyć w Jordanii. Obie te próby – bardzo drogie – skończyły się fiaskiem militarnym i politycznym. Pierwsza grupa, która od północy wkroczyła we wrześniu 2015 r. do Syrii, została aresztowana przez Jahat al Nusrę czyli „oficjalną” Al Kaidę w Syrii, a druga sama sprzedała amerykańską broń do Nusry. A później się rozpłynęła. Nowa Armia Syryjska na południu została rozbita pod Al Bukamal przez Państwo Islamskie a okazało się, że jej szeregi były całkowicie zinfiltrowane przez agentów IS.
dr Wojciech Szewko Zaangażowanie amerykańskie przez ostatnie dwa lata było takie jak polityka Baracka Obamy wobec Bliskiego Wschodu – chaotyczne
I tak Amerykanom zostali tylko Kurdowie...
Kolejnym etapem zaangażowania amerykańskiego było wsparcie kurdyjskiej maoistowskiej partyzantki YPG związanej z PKK (Partią Pracujących Kurdystanu). Amerykanie zaangażowali się w ten proces wbrew swojemu sojusznikowi z NATO, czyli Turcji. Bojownicy YPG otrzymali z USA broń i wsparcie lotnicze i stali się w Syrii jedyną armią, zdolną skutecznie walczyć z Państwem Islamskim a jednocześnie jest skłonna współpracować z Waszyngtonem. Po serii zamachów w Turcji dokonanych przez PKK oraz po puczu o którego wsparcie lub nawet inspirację Ankara oskarżała USA, stosunki amerykańsko tureckie skomplikowały się jeszcze bardziej. Ale bez względu na wszystko dla USA, przynajmniej na razie, kurdyjska YPG stanowi podstawową siłę lądową wykorzystywaną do ofensywy na stolicę IS - Raqqę.
REKLAMA
Czy polityka amerykańska w Syrii może zmienić się pod nową administracją Donalda Trumpa? Czy możliwe jest wysłanie do tego kraju amerykańskich sił lądowych?
Moim zdaniem Trump zrealizuje to, co powiedział w kampanii, czyli uzna desinteressement w sprawie Syrii. Amerykańska polityka była w tym kraju chaotyczna, kosztowna politycznie i bez szansy na sukces.
Co więcej nawet wygrana proamerykańskich Kurdów, zajęcie przez nich Raqqi czy proklamowanie niepodległości – to kolejna oś konfliktu z Ankarą Damaszkiem (czyli również z Teheranem od którego zależy stabilizacja w Iraku). A dodatkowo USA ryzykują poważny problem wizerunkowy i polityczny gdyby wojska tureckie wkroczyły do kantonów kurdyjskich na wschód od Eufratu i spacyfikowały terytoria amerykańskiego sojusznika. A to bardzo prawdopodobny scenariusz. To wszystko są scenariusze katastrofy politycznej.
Prawdopodobnie Trump uzna więc, że dla USA nie ma dobrego scenariusza dla Syrii i zostawi ją Rosjanom, po to, by mieć gwarancję, że ma zabezpieczoną w ten sposób iracką flankę zachodnią i szczelną granicę.
Rozmawiał Petar Petrović, portal PolskieRadio.pl
REKLAMA
REKLAMA