Rozpoczął się proces w sprawie Ewy Tylman. Adam Z.: nie zabiłem jej
- Nie przyznaję się do popełnienia zarzucanego mi przestępstwa, nie zabiłem Ewy Tylman - oświadczył we wtorek na rozprawie Adam Z. oskarżony o zabójstwo koleżanki. Kolejna rozprawa odbędzie się 17 stycznia.
2017-01-03, 17:37
Posłuchaj
Pełnomocnicy rodziny Ewy Tylman twierdzą, że Adam Z. jest mało wiarygodny i zasłania się niepamięcią (IAR)
Dodaj do playlisty
Według prokuratury Adam Z. 23 listopada 2015 roku w Poznaniu popchnął Ewę Tylman ze skarpy, w wyniku czego 26-latka spadła i straciła przytomność. Nieprzytomną kobietę przemieścił poprzez teren zielony, oddzielającą skarpę od rzeki Warty do jej koryta i zepchnął do wody, godząc się na to, że wskutek stanu nieprzytomności i stanu nietrzeźwości oraz panujących warunków atmosferycznych, tj. niskiej temperatury, nastąpi jej zgon.
Adamowi Z. za działanie z zamiarem ewentualnym pozbawienia życia Tylman grozi kara do 25 lat więzienia lub dożywocie. Mężczyzna odmówił we wtorek składania wyjaśnień. Zapowiedział, że będzie odpowiadał tylko na pytania obrony. Sąd odczytał protokoły wcześniejszych przesłuchań Z., których we wtorek oskarżony w części nie potwierdził.
Adam Z.: Ewa wyrwała mi się
W przytoczonych przez sąd wyjaśnieniach z 2 grudnia 2015 roku, Adam Z. powiedział, że z Ewą Tylman poznali się w marcu 2015 roku, kiedy pracowali w jednym ze sklepów sieci drogerii. W nocy z 22 na 23 listopada wspólnie z innymi znajomymi bawili się na imprezie integracyjnej. We dwójkę wyszli z lokalu.
Z. mówił m.in., że w drodze powrotnej "przez cały czas przytulał Tylman". "Ona chyba opacznie to zrozumiała. Mogła pomyśleć, że ją zgwałcę, że zrobię jej krzywdę" - powiedział (oskarżony zaznaczył, że jest homoseksualistą).
REKLAMA
W odczytanych przez sąd wyjaśnieniach mężczyzna utrzymywał, że 26-latka sama wpadła do rzeki. "Ewa w pewnym momencie wyrwała mi się i zaczęła biec w kierunku Warty. Zacząłem biec za nią, żeby sobie niczego nie zrobiła. Wołałem za nią. Widziałem, że ona wbiegła na betonową obudowę koryta rzeki. Zauważyłem, że wpadła do Warty, nie wiem, czy się przewróciła, czy zrobiła to specjalnie" - opowiedział.
x-news.pl, TVN24
W odczytanych wyjaśnieniach, Z. twierdził, że nic nie mógł zrobić, spanikował, nie ratował Tylman, bo nie potrafi dobrze pływać. Dodał też, że nie dzwonił na policję ani pogotowie.
W wtorek w sądzie Adam Z. nie podtrzymał przytoczonych wyjaśnień w części dotyczącej tego, co działo się po wyjściu z klubu. Powiedział, że nie pamięta okoliczności, w jakich miała zginąć Ewa Tylman. Podkreślił, że do niekorzystnych dla siebie wyjaśnień zmuszali go policjanci. "Zostałem wplątany w sprawę, której nie popełniłem" - zaznaczył.
REKLAMA
Oskarżony w odczytanych wyjaśnieniach z 3 grudnia 2015 roku oświadczył, że drogi z imprezy do domu pamięta "tylko urywki wydarzeń": neon, tablicę z nazwą ulicy znajdującej się już za Wartą oraz autobus. "Później pamiętam, że obudziłem się w domu. Jeśli chodzi o Ewę Tylman, to ostatnie co pamiętam, to jak na jej prośbę próbuję się dodzwonić do jej chłopaka. Nic więcej nie pamiętam" - stwierdził 3 grudnia Z.
Eksperyment procesowy
Podczas wtorkowej rozprawy odtworzony został m.in. eksperyment procesowy przeprowadzony 2 grudnia 2015 roku.
Oskarżony przebył wtedy tę samą drogę, jaka miał przejść w nocy 23 listopada 2015 roku wraz z Ewą Tylman.
Eksperyment procesowy przeprowadzony był jeszcze wówczas, kiedy Adam Z. był podejrzewany o uprowadzenie kobiety. Dopiero po przeprowadzonym eksperymencie zdecydowano o postawieniu mu zarzutu zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Podczas przeprowadzania eksperymentu Z. nie odpowiadał na wszystkie pytania prokurator Magdaleny Jareckiej. W części zasłaniał się niepamięcią, natomiast w pewnym momencie odmówił odpowiedzi twierdząc, że "nie chce".
Kiedy Z. w trakcie eksperymentu znalazł się nieopodal Warty, powiedział, że tam właśnie Tylman się "wyrwała" i pobiegła w stronę rzeki. Nad brzegiem Z. powiedział, że 26-latka biegła i w pewnym momencie "poślizgnęła się lub potknęła i zsunęła się do rzeki". Jak mówił, on sam był wtedy w takim szoku, że nie udzielił jej żadnej pomocy, tylko się "odwrócił i pobiegł w drugą stronę". "Uciekałem jak tchórz w stronę schodów" - ocenił.
We wtorek przed sądem Adam Z. nie podtrzymał wyjaśnień składanych podczas eksperymentu.
Ojciec Ewy Tylman: on kręci
Ojciec Ewy Tylman, Andrzej Tylman powiedział dziennikarzom, że jego zdaniem oskarżony kręci, nie podtrzymując części składanych wcześniej wyjaśnień i twierdząc, że nie pamięta, co się działo w nocy, w której zginęła 26-latka.
- On kręci. Zauważyłem, że ma dobrą pamięć do nazwisk. Wysypał wszystkie nazwiska policjantów, a nagle pamięć mu się urywa. Nie wiem, czy ktoś nim kieruje, zobaczymy, co będzie dalej - powiedział. Zapytany przez dziennikarzy, czy spodziewał się, że Adam Z. przyzna się do winy, stwierdził: "Ja myślę, że on w dalszym postępowaniu coś powie, w tej chwili widać, że ktoś go kierunkuje, widać takie wyuczenie".
Reprezentujący rodzinę kobiety mec. Wojciech Wiza uznał, że składane przez Adama Z. wyjaśnienia są niewiarygodne i zawierają wiele nieścisłości. - Niepamięć oskarżonego jest bardzo wybiórcza - zauważył. - Aktualna linia obrony oskarżonego jest taka, że to, co w ogóle powiedział, jeżeli chodzi o bycie co najmniej świadkiem śmierci Tylman, zostało wymuszone przez policjantów - orzekł.
Prok. Magdalena Mazur-Prus powiedziała we wtorek dziennikarzom, że na tym etapie postępowania prokuratura nie ocenia linii obrony przyjętej przez oskarżonego. - To sąd będzie oceniał, na ile tak przyjęta linia obrony jest linią adekwatną do rzeczywistego przebiegu wydarzeń - wskazała.
Zaginięcie Ewy Tylman
Po raz ostatni Ewę Tylman zarejestrowały kamery monitoringu w nocy z 22 na 23 listopada 2015 roku ok. godz. 3.20 w okolicach ul. Mostowej, przed mostem Rocha.
W trakcie policyjnych czynności wielokrotnie zostały sprawdzone i przeszukane tereny nadwarciańskie, policjanci przejrzeli monitoringi i przesłuchali osoby, które widziały kobietę w dniu zaginięcia. Do poszukiwań, poza policją, włączyła się także straż pożarna oraz Grupa Specjalna Płetwonurków RP. Rodzina zaginionej zaangażowała prywatną agencję detektywistyczną.
REKLAMA
Do poszukiwań użyte były łodzie, sonary, drony, śmigłowiec z kamerą termowizyjną, patrole konne, a także robot do eksploracji studzienek kanalizacyjnych. W pomoc włączyli się niemieccy policjanci z psami specjalnie szkolonymi do poszukiwania ludzi.
Adam Z. został zatrzymany na początku grudnia 2015 roku po eksperymencie procesowym, polegającym m.in. na odtworzeniu drogi, jaką pokonała wracająca nocą do domu zaginiona. Od tego czasu mężczyzna przebywa w areszcie.
Ciało Tylman odnaleziono w Warcie pod koniec lipca ubiegłego roku, ok. 12 km od miejsca, w którym po raz ostatni zarejestrowały ją kamery monitoringu. Na podstawie znalezionych przy zwłokach elementów odzieży, a także przedmiotów osobistych, w tym karty płatniczej, ustalono że niemal na pewno są to zwłoki zaginionej. Tożsamość kobiety potwierdziły ostatecznie badania DNA.
Sekcja zwłok, ze względu na stan odnalezionego ciała, nie pozwoliła jednak na ustalenie przyczyny jej śmierci.
TVP
REKLAMA
kk
REKLAMA