Kontrowersje ws. finansowania KOD. "Ta afera pokazała prawdziwą osobowość Mateusza Kijowskiego"

2017-01-07, 21:17

Kontrowersje ws. finansowania KOD. "Ta afera pokazała prawdziwą osobowość Mateusza Kijowskiego"
Lider KOD Mateusz Kijowski. Foto: PAP/Leszek Szymański

- Absolutnego solisty, który wszystkie strategiczne decyzje - dziś wiemy, że także finansowe - podejmował jednoosobowo - stwierdził wiceszef Komitetu Obrony Demokracji Radomir Szumełda.

Posłuchaj

Zarząd KOD zapowiada audyt w sprawie faktur Mateusza Kijowskiego. Relacja Bożeny Falkowskiej (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Według ustaleń dziennika "Rzeczpospolita" i portalu Onet pieniądze ze zbiórek publicznych na Komitet Obrony Demokracji trafiały do firmy lidera KOD Mateusza Kijowskiego i jego żony Magdaleny Kijowskiej MKM-Studio. Łącznie - jak ustalili dziennikarze - chodzi o faktury na kwotę 91 tys. 143,5 zł.

Zarząd Komitetu Obrony Demokracji zapowiedział przeprowadzenie zewnętrznego audytu.

Radomir Szumełda: to pokazało prawdziwą osobowość szefa KOD

Wiceszef Komitetu Obrony Demokracji Radomir Szumełda w sobotnim wywiadzie dla onet.pl stwierdził, że relacje w KOD, zanim zostały ujawnione faktury MKM-Studio, nazwałby "twardym wewnętrznym sporem".

- Dopiero ta afera wznieciła opór i pokazała prawdziwą osobowość Mateusza Kijowskiego. Absolutnego solisty, który wszystkie strategiczne decyzje - dziś wiemy, że także finansowe - podejmował jednoosobowo - zaznaczył.

"

Radomir Szumełda Dopiero ta afera wznieciła opór i pokazała prawdziwą osobowość Mateusza Kijowskiego. Absolutnego solisty, który wszystkie strategiczne decyzje - dziś wiemy, że także finansowe - podejmował jednoosobowo

Zapytany dlaczego nie padł pomysł, by przynajmniej szef KOD otrzymywał normalną pensję powiedział, że "wszystko było w rękach Kijowskiego". - Mógł powiedzieć publicznie coś oczywistego: słuchajcie, mam dom, rodzinę, a nie mam pieniędzy. Wszyscy by to zrozumieli - podkreślił.

Przyznał, że w lipcu 2016 roku po raz pierwszy na spotkaniu zarządu Komitetu Obrony Demokracji padła propozycja, by jego członkom przyznać wynagrodzenia.

- Z możliwości finansowych stowarzyszenia wynikało, że może to być kwota ok. 2,5 tys. zł na rękę dla każdego członka zarządu. Dyskutowaliśmy o tym także dwa tygodnie później, potem jeszcze raz i jeszcze raz. Stanęło na niczym. Mateusz nie był zainteresowany rozmową na ten temat - wskazał.

"Jednorazową sytuację przeobraził w automatyzm"

Radomir Szumełda zapewnił, że członkowie zarządu Komitetu Obrony Demokracji nie wiedzieli nic o fakturach MKM-Studio. Wytłumaczył, że gdy Mateusz Kijowski wyjeżdżał do USA w sprawach związanych z KOD poprosił o wsparcie. - Ustaliliśmy jednorazowy fundusz reprezentacyjny. To było ok. 10 tys. zł - dodał.

Podkreślił, że on sam o tej jednorazowej zapomodze dowiedział się w maju. - Ale przyjąłem ją z pełnym zrozumieniem. Ta sprawa nie budziła żadnych wątpliwości. Dopiero później dowiedzieliśmy się, że Mateusz tę jednorazową sytuację przeobraził w automatyzm - zaznaczył.

- W comiesięczne faktury wystawiane od marca do sierpnia przez MKM-Studio Komitetowi Społecznemu KOD. Zawsze po 15 tys. 190,5 złotych - powiedział Szumełda. Oznajmił, że pierwsze pogłoski zaczęły krążyć na ten temat w sierpniu wewnątrz samego KOD. Jak oświadczył, "od września zaczęliśmy uważniej przyglądać się tej sprawie".

Wyjaśnił, że faktury były zawierane między MKM-Studio a Komitetem Społecznym KOD, a nie stowarzyszeniem.

- Komitet Społeczny prowadził zbiórkę, ale my nie mieliśmy żadnego dostępu do ich dokumentów. Formalnie Komitet Społeczny był w pełni niezależnym podmiotem od stowarzyszenia. Zbiórka zakończyła się 30 września, więc mieliśmy pewność, że żadne faktury nie są już wystawiane. Komitet musi przedstawić rozliczenie, bo przestał istnieć - wskazał.

"Przestał się do nas odzywać i zwoływać zarządy. Obraził się"

- Sprawa stała się dla nas jasna, gdy podczas spotkania zarządu 6 grudnia 2016 roku okazało się, że MKM-Studio wystawiło fakturę już samemu stowarzyszeniu z datą listopadową. Uznaliśmy ten pomysł za nie do przyjęcia i zablokowaliśmy transakcję. Od tego czasu Mateusz Kijowski przestał się do nas odzywać i zwoływać zarządy. Obraził się - zaznaczył Radomir Szumełda.

Wskazał, że poproszono o wgląd do segregatora z wydatkami Komitetu Społecznego zwracając sie o to do Piotra Chabory. - Chabor powiedział, że gdy tylko będzie taka możliwość, to udostępni dokumenty. Ale to nie była żadna zagrywka z jego strony, on akurat także nie miał dostępu do tych dokumentów. Sprawami księgowymi zajmowali się wolontariusze, a segregator wylądował u jednego z nich - wyjaśnił.

"

Radomir Szumełda Nie lubię teorii spiskowych, ale tutaj nasuwa mi się jedna. Od 6 grudnia Mateusz Kijowski i jego otoczenie wiedzieli, że mamy już świadomość o istnieniu faktur. 5 marca są wybory krajowe w KOD. Czy to na pewno jest nieprawdopodobne, że ktoś z otoczenia Mateusza rozesłał te faktury, żeby odpalić to już teraz? Tak, żeby nikt nie zrobił tego tuż przed wyborami? Ktoś mógł liczyć na to, że sprawa przycichnie w ciągu tych dwóch miesięcy

Na uwagę, że Piotr Chabora to skarbnik KOD, a równocześnie jeden z twórców Komitetu Społecznego oraz że to on wykonywał przelewy do MKM-Studio Szumełda oświadczył, że to bardzo uczciwy i ideowy człowiek.

- Chabora podpisywał dokumenty, które szły ode mnie, od Jarka, czy od Mateusza i innych członków zarządu czy koordynatorów regionalnych. Robił swoją robotę, działając w dobrej wierze. Te faktury nie obciążają jego, lecz Mateusza - stwierdził.

- Ciągle padają zarzuty, że zrobił to ktoś z zarządu. A my nie mieliśmy nic wspólnego z Komitetem Społecznym i nie mieliśmy tych faktur - oznajmił.

- Mieliśmy inny plan. Postarać się zebrać wszystkie dokumenty Komitetu Społecznego i udostępnić je wszystkim członkom KOD. Chabora przychylił się do tej decyzji. Byliśmy wściekli na Mateusza, ale takie rozwiązanie wydawało się najbardziej uczciwe. Chcieliśmy jasno pokazać wszystkie nasze dokumenty i zmierzyć się z konsekwencjami - wytłumaczył.

- Nie lubię teorii spiskowych, ale tutaj nasuwa mi się jedna. Od 6 grudnia Mateusz i jego otoczenie wiedzieli, że mamy już świadomość o istnieniu tych faktur. 5 marca są wybory krajowe w KOD. Czy to na pewno jest nieprawdopodobne, że ktoś z otoczenia Mateusza rozesłał te faktury, żeby odpalić to już teraz? Tak, żeby nikt nie zrobił tego tuż przed wyborami? Ktoś mógł liczyć na to, że sprawa przycichnie w ciągu tych dwóch miesięcy - podkreślił.

"W moim przekonaniu on w rzeczywistości nie wykonywał tych usług"

Na pytanie, czy ma pewność, że działania Mateusza Kijowskiego choć były nieetyczne, to były w pełni uczciwe Radomir Szumełda odpowiedział: "Powiem wprost: w moim przekonaniu Mateusz w rzeczywistości nie wykonywał tych usług, o których mowa jest w fakturach. Mówię to z pełną odpowiedzialnością".

"

Radomir Szumełda Powiem wprost: w moim przekonaniu Mateusz w rzeczywistości nie wykonywał tych usług, o których mowa jest w fakturach. Mówię to z pełną odpowiedzialnością

Dopytywany, czy sugeruje działanie niezgodne z prawem, stwierdził: "Mówię o swoim przekonaniu. Wszystkie prace informatyczne wykonywali wolontariusze".

Na pytanie, czy chce w przyszłości współpracować z Kijowskim podkreślił, że chce "rzetelnego audytu, który rozjaśni wszelkie wątpliwości". - Chcę twardych dokumentów. Jeśli okaże się, że Mateusz działał nieetycznie i nieuczciwie, to nie mam zamiaru działać z nim w jednym zespole. Jeśli będzie przeciwnie i zdoła się oczyścić, publicznie go przeproszę - zaznaczył.

Mateusz Kijowski: sprawa jest niewątpliwie niezręczna

Mateusz Kijowski odnosząc się do tych doniesień powiedział, że pieniądze, które trafiły na konto spółki MKM-Studio, nie są "z puszek", a były to darowizny kierowane. Podkreślił, że są to faktury za usługi informatyczne. Według niego nie on zlecił te zadania swojej spółce. Podkreślił, że dokumenty były i są do wglądu, a on nigdy niczego w tej sprawie nie ukrywał.

- Była to decyzja nie moja, tylko osób, które odpowiadały wtedy za takie decyzje finansowe. To się odbywało przez Komitet Społeczny zorganizowany dla zarządzania pieniędzmi zbieranymi na różne sposoby i decyzje były podejmowane w korespondencji z zarządem KOD - oznajmił Kijowski.

Zaznaczył, że wszystko odbyło się zgodnie z procedurami, choć dziś - jak przyznał - patrzy na to inaczej i ma świadomość, że może to budzić zastrzeżenia. - Sprawa jest niewątpliwie niezręczna, ale od początku było to tak uzgodnione z organizacją. Nie dało się tego zrobić inaczej. Ja musiałem realizować te usługi - wyjaśnił lider KOD. Jak oświadczył, nie otrzymywał wynagrodzenia za pracę w KOD-dzie.

Zasugerował, że skierowanie dokumentów do mediów było prowokacją związaną ze zbliżającymi się wyborami władz w Komitecie Obrony Demokracji. Jak stwierdził, nie widzi potrzeby zawieszenia swojego przewodnictwa w KOD.

x-news.pl, TVN24

kk

Polecane

Wróć do strony głównej