Lawina zasypała turystów we Włoszech. Apele o ratunek były ignorowane? "Nie wierzono mi"

Ciała dwóch, a nie czterech jak wcześniej podawano osób, znaleziono podczas akcji ratunkowej na zboczach szczytu Gran Sanno w Apeninach w środkowych Włoszech. Przez całą noc trwały poszukiwania osób zaginionych. Od rana pracują nowe ekipy.

2017-01-20, 10:49

Lawina zasypała turystów we Włoszech. Apele o ratunek były ignorowane? "Nie wierzono mi"

Posłuchaj

Trwa przeszukiwanie hotelu we Włoszech. Relacja Marka Lehnerta (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Czterogwiazdkowy hotel Rigopiano został zasypany w środę przez gigantyczną lawinę która pod wpływem wcześniejszych wstrząsów sejsmicznych oderwała się od góry. W hotelu znajdowało się wtedy ponad 30 osób.

Członkowie pierwszej zmiany opuszczali miejsce tragedii przygnębieni. Wierzyli, że pod tonami kamieni, fragmentów drzew i śniegu znajdą jeszcze żywych ludzi. Nadziei na to nie traci wiceminister spraw wewnętrznych Filippo Bubbico, ale jest w tym osamotniony.

Dwóch mężczyzn uratowało się, ponieważ w chwili zejścia lawiny byli na zewnątrz budynku.

REKLAMA

W ciągu całodziennej akcji ratunkowej z udziałem 135 ludzi oraz psów znaleziono ciała dwóch osób. Ratownicy zdementowali krążące wcześniej pogłoski o czterech ciałach. Już w ciągu dnia prysła nadzieja, że ktoś mógł przetrwać pod tonami kamieni, drewna i śniegu. Zniszczyły one hotel niemal doszczętnie, przesuwając go jeszcze o dziesięć metrów.

Mieli już wracać do domów

Wiadomo, że wszyscy byli już gotowi do odjazdu: po środowych silnych wstrząsach sejsmicznych postanowili opuścić miejsce, które wcześniej wydawało się rajem dla miłośników ekstremalnych sportów. W holu stały już spakowane walizki. Czekano na pług śnieżny, który miał umożliwić odjazd samochodom. Maszyna spóźniała się.

"Gdyby prośba o odśnieżenie drogi, skierowana w środę przez hotel została wysłuchana, nie opłakiwalibyśmy teraz zmarłych w Rigopiano" - podkreśla w piątek dziennik "Corriere della Sera".

REKLAMA

Akcja ratunkowa, jest szeroko krytykowana przez dzisiejszą włoską prasę. Gazety piszą, że pomoc wyruszyła za późno. Przez pierwszych kilka godzin po zejściu lawiny apele o ratunek były ignorowane lub lekceważone. Centrale telefoniczne rozmaitych służb nie wierzyły w wiadomość o tragedii górskiego hotelu. Pomoc, która wreszcie wyruszyła, nie posiadała odpowiedniego sprzętu i przebycie niewielkiej choć odległości, w ekstremalnie trudnych warunkach zajęło zbyt wiele cennego czasu, wytyka cała włoska prasa.

Znajomy ocalałego mężczyzny, który wezwał pomoc, powiedział stacjom radiowym i prasie, że otrzymawszy od niego informację o zawalonym hotelu, zadzwonił do wszystkich możliwych służb. Twierdzi, że w wielu miejscach jego apele o wysłanie pomocy zostały początkowo zlekceważone. - Nie wierzono mi - wyjaśnił.

- Helikoptery zostały na ziemi, bohaterscy ratownicy ruszyli na pomoc na nartach - pisze dziennik "Il Messaggero". Zauważa, że ekipy nie dysponowały odpowiednim sprzętem.

"Skrajnie trudne warunki poszukiwań"

Ponad 100 ratowników i strażaków prowadzących poszukiwania ludzi w miejscu zniszczonego hotelu mówi, że praca przebiega w skrajnie trudnych warunkach. - Psy wyczuwają zapachy, ale my musimy przekopać się przez 4-5 metrów - powiedział Matteo Gasparini z górskiego pogotowia ratunkowego. Obrona Cywilna poprosiła o przysłanie dodatkowych sił.

Ratownik górski Walter Milan zauważył, że zasypani ludzie mogą przetrwać 2-3 dni, jeśli mają dostęp do powietrza. - Ale to trudne - przyznał. Poinformował, że w piątek do poszukiwań ocalałych oraz przekopywania śniegu i rumowiska włączony zostanie sprzęt mechaniczny, lecz - jak dodał - "z wielką ostrożnością, bo tam są zakopani ludzie".

W rejonie poszukiwań utrzymuje się zagrożenie lawinowe.

Dziennik "Corriere della Sera" poinformuje, że w sprawie budowy hotelu toczył się proces karny. "Być może wcale tego hotelu nie powinno tam być" - czytamy.  Gazeta przypomina, że w miejscu tym, przeznaczonym na pastwisko, stała wcześniej tylko zwykła górska chata. Następnie po nielegalnym zajęciu także części publicznego obszaru tej ziemi zbudowano tam elegancki hotel. Sprawa jego budowy – pisze "Corriere della Sera" - trafiła do sądu.

STORYFUL/x-news

Nie doszło do przestępstwa?

Kilka lat temu zostali przed nim postawieni dwaj byli burmistrzowie okolicznej miejscowości Farindola, dwaj przedstawiciele zarządu gminy i jej radny oraz kilku przedsiębiorców.

REKLAMA

Postawiono im zarzuty korupcyjne po tym, gdy w 2008 roku miejscowe władze zatwierdziły inwestycję, mimo że została częściowo wzniesiona na nielegalnie zajmowanym obszarze. Proces w tej sprawie trwał trzy lata. W listopadzie 2016 roku, a więc na dwa miesiące przed katastrofą, wszyscy zostali uniewinnieni, gdyż sąd uznał, że nie doszło do żadnego przestępstwa. Już wcześniej, bo w kwietniu, sprawę uznano za przedawnioną.

Publicysta mediolańskiego dziennika w komentarzu "Łańcuch błędów" przypomina słowa wypowiedziane we wrześniu zeszłego roku przez biskupa miasta Rieti, Domenico Pompili w czasie pogrzebu ofiar wstrząsu sejsmicznego w Amatrice: "To nie trzęsienia zabijają. Zabijają dzieła ludzi".

kh

REKLAMA


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej