Włochy: 7 turystów nie dojechało do hotelu Rigopiano. "Mogliśmy być pod lawiną"
Uczestnicy tej wyprawy powiedzieli agencji Ansa, że to kierownictwo hotelu, na kilka godzin przed tym, gdy zeszła tam lawina, odradziło im przyjazd z powodu złych warunków pogodowych.
2017-01-23, 10:28
25-letni mieszkaniec okolic miasta Pescara Pierluigi Nobilio wyjaśnił, że z rodziną i znajomymi wyruszyli w środę rano w kierunku hotelu, gdzie mieli świętować urodziny córki.
- Z hotelem kontaktowaliśmy się tylko za pośrednictwem poczty elektronicznej , bo linie telefoniczne tam nie działały. Napisali do nas, że dojazd na miejsce jest trudny z powodu śniegu i dodali, że pług śnieżny ma przyjechać po południu - relacjonował młody Włoch. - Postanowiliśmy mimo to pojechać aby nie stracić pieniędzy za rezerwację miejsc - dodał.
"Postanowiliśmy zrezygnować z dalszej drogi"
Grupa turystów była już w odległości około 20 kilometrów od hotelu, kiedy po pierwszym silnym wstrząsie sejsmicznym w środę rano w środkowych Włoszech, otrzymała z hotelu następną informację. - Napisali nam, że możemy nie przyjeżdżać i że nie stracimy pieniędzy. Wtedy postanowiliśmy zrezygnować z dalszej drogi. Teraz moglibyśmy być pod lawiną- powiedział rozmówca włoskiej agencji.
Bilans zejścia lawiny to 6 ofiar śmiertelnych i 23 osoby zaginione. 9 osób wyciągnięto spod zawalonego budynku. Na miejscu nieprzerwanie trwa akcja ratunkowa.
STORYFUL/x-news
W miejscu, gdzie znajdował się trzypiętrowy hotel Rigopiano, ratownicy nie słyszą już głosów ani sygnałów świadczących o obecności żywych ludzi.
Prace prowadzone są z ogromną, niezmienną determinacją - zapewniła Obrona Cywilna. Poinformowano, że podejmowane są starania, by poszerzyć obszar poszukiwań poprzez wykopanie nowych, bocznych szczelin wejściowych do rumowiska.
REKLAMA
W związku z wysokim zagrożeniem lawinowym w miejscu akcji ratunkowej ustawiono przysłany ze Szwajcarii radar monitorujący pobliskie góry. Gdyby doszło tam do niebezpiecznego ruchu kamieni i śniegu, włączony zostanie alarm.
Poza tym każdy ratownik wyposażony jest w specjalne urządzenie nadawcze, które pozwoli go zlokalizować, gdyby został zasypany przez lawinę - podały media, powołując się na informacje z Obrony Cywilnej. Warunki, w jakich pracują strażacy, ratownicy górscy i przedstawiciele innych służb określane są jako ekstremalnie trudne.
120 ton śniegu
Lawina, która zniszczyła hotel, runęła w środę na czterogwiazdkowy górski hotel po serii silnych wstrząsów sejsmicznych w środkowych Włoszech.
REKLAMA
Jak obliczyli karabinierzy, ważyła ona 120 tysięcy ton. Zanim zeszła na hotel, przebyła dwa kilometry, a w momencie uderzenia spadała z prędkością stu kilometrów na godzinę. W tak trudnych warunkach bez przerwy pracują ekipy ratownicze. Zarówno wewnątrz zawalonej struktury, jak i w najbliższym jej sąsiedztwie, starając się przebić jak najwięcej otworów prowadzących do środka.
- Wszyscy pracują tak, jakby wewnątrz byli jeszcze żywi ludzie- powiedział Fabrizio Curcio, szef obrony cywilnej.
Najbliżsi zaginionych od kilku już dni przebywają w pobliskiej miejscowości Penne. Są tam także rodziny ocalonych, którzy już w poniedziałek wyjdą ze szpitala.
kh
REKLAMA
REKLAMA