Bronisław Wildstein o liście szefa Springera: mamy do czynienia z narzucaniem zestawu gotowych klisz myślowych
- Takie działania kwestionują rację bytu mediów, które zamiast być pośrednikiem, pełnią funkcje propagandową – powiedział w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl pisarz, publicysta i dziennikarz Bronisław Wildstein.
2017-03-18, 20:43
Jak pan ocenia list napisany przez szefa koncernu Ringier Axel Springer Media (właściciela licznych mediów w naszym kraju), Marka Dekana, do polskich pracowników?
Mamy do czynienia z jawnym dyktowaniem linii politycznej. To ma charakter peerelowski i dziwię się, że ci szefowie pozwalają sobie to robić tak ostentacyjnie. To, że te naciski były – to zawsze wiedziałem, żyję w tym świecie, w środowisku dziennikarskim, znam tych ludzi. Rozmawiałem o sprawie Grzegorza Jankowskiego, ówczesnego szefa „Faktu”, zanim jeszcze została ona udowodniona przez nagrania, w których Jan Kulczyk obiecuje Pawłowi Grasiowi, przedstawicielowi ówczesnego polskiego rządu (PO+PSL), że przez swoje kontakty w Niemczech postara się usunąć Jankowskiego ze stanowiska, , co w efekcie dzieje się kilka tygodni później. Widzimy jaka jest linia polityczna w Niemczech, wystarczy sobie poczytać te niezwykle stronnicze teksty o Polsce, które pojawiają się w tamtejszej prasie.
Powiązany Artykuł

Naciski szefa Ringier Axel Springer na dziennikarzy
Takie działania, jak w przypadku szefa Springera, kwestionują rację bytu mediów, które zamiast być pośrednikiem, pełnią funkcje propagandową. To, że ci szefowie zagraniczni czują się tak pewnie i zachowują się tak bezczelnie - oficjalne wysyłanie informacji, jak ma wyglądać przekaz medialny – to jest już trudne do wyobrażenia, a jeszcze bardziej to, że znajdują w polskich mediach zwolenników. Komentarz, pierwszego wicenaczelnego, de facto naczelnego „Gazety Wyborczej”, Jarosława Kurskiego, który oburza się na reakcje w tej sprawie i bierze ewidentnie stronę szefa Springera, pokazuje to, co się dzieje w Polsce.
Wspomniał pan, że zna dziennikarzy, do których kierował list Mark Dekan. Czy nie mają oni z tego powodu dylematu, dlaczego akceptują ten stan rzeczy?
U człowieka następuje wyrównywanie dysharmonii poznawczej i moralnej. Jeżeli decyduje się pracować w pewnych warunkach, to zaczyna je w końcu akceptować. On sobie wtedy musi tę sytuację zracjonalizować, uzasadnić, co powoduje, że kreuje specyficzny porządek moralny, dopasowując go do swojego interesu. Ci, którzy nie zgadzają na ten stan rzeczy, odchodzą lub zostają usunięci. To właśnie miało miejsce w przykładu Grzegorza Jankowskiego, kiedy okazało się, że nie był on wystarczająco uległy wobec niemieckiego właściciela i nie prowadził takiej polityki, jakiej tamten od niego oczekiwał, a która polegała na pełnej afirmacji ówczesnego rządu PO i atakowania bez żadnego umiaru, opozycji PiS. Na politykę nakłada się dominująca w Europie ideologia. Tacy ludzie jak szef Springera działają w jej myśl, więc bardzo łatwo podłączyć się pod nią i uznać ją za wcielenie uniwersalnego rozumu. Taką postawę demonstruje wielu polskich dziennikarzy, np. Monika Olejnik, która zapytana: „jakie są Pani poglądy”, odpowiedziała: „jak to jakie? Normalne, europejskie”. To znaczy, że istnieje dominująca wykładania: jak ma się myśleć, reagować, mówić. Znamienne jest, że przedstawicielka Springera w Polsce błyskawicznie zareagowała na zarzuty przeciw wystąpieniu Dekana i powiedziała, że właściwie to są takie standardowe listy – to jest niesamowite, czyli pracownicy tego koncernu otrzymują bez przerwy porcję wytycznych, jaką propagandę mają uprawiać.
Jaki jest tego efekt?
Ta sytuacja jest niebezpieczna, gdyż mamy do czynienia z narzucaniem stereotypu – zestawu gotowych klisz myślowych, dla tych, którzy teoretycznie powinni w miarę bezstronnie pokazywać jaki świat jest, ewentualnie próbować go wyjaśniać i tłumaczyć. W ten sposób zamiast dziennikarzy otrzymujemy pracowników propagandy, którzy przedstawiają świat tak, jak chcą aby go odbierano, zgodnie z tą dominującą linią ideologiczno-polityczną oraz interesami swoich pracodawców.
REKLAMA
Sprawa listu szefa Springera po raz kolejny wywołała dyskusję o dominacji zagranicznego kapitału w polskich mediach.
Prasa regionalna w Polsce jest już w około 90 procentach w rękach koncernów niemieckich. Doszło do tego dlatego, że wmówiono nam, iż kapitał nie ma narodowości. Tak więc z jednej stronę mieliśmy tę Europę naśladować, ale, jak to widać choćby w tej sprawie, wcale tego nie robiliśmy – gdyż tam obrona swoich mediów – choćby w Niemczech, jest bardzo mocna. Pamiętam jak w 2005 roku ktoś usiłował kupić gazetę w Berlinie i to wcale nie taką ważną, co doprowadziło do awantury, protestów w Niemczech i w rezultacie inwestor się wycofał. W tych krajach europejskich, które znam, zapisane są mocne ograniczenia dla obcego kapitału w mediach.
Bronisław Wildstein Okazuje się, że ktoś, kto ma fundusze, dyktuje jakie mają być zasady i prezydent Francji mówi to wprost
Trzeba jeszcze zwrócić uwagę, że zachowanie szefa Springera jest charakterystyczne dla kolonialnej mentalności. On, ze swojej pozycji reprezentanta metropolii, uważa, że jemu wolno tak czynić, gdyż on propaguje: właściwe poglądy, sposób widzenia rzeczywistości, cywilizację dla tych miejscowych dzikusów. Ludzie, którzy to przyjmują, zachowują się jak klienci tego kolonizatora – taki Jarosław Kurski natychmiast pospieszył mu z pomocą. W ostatniej dyskusji wokół wyborów na przewodniczącego Rady Europejskiej prezydent Francji powiedział do polskiej premier: „wy macie zasady, my mamy fundusze”. Co to znaczy? W tej wypowiedzi przejawia się ogromny stopień pogardy i brutalności. Opowieści o jakiejś równości, wspólnocie… zapomnijmy. Okazuje się, że ktoś, kto ma fundusze, dyktuje jakie mają być zasady i prezydent Francji mówi to wprost. Myśmy dotąd, niestety, zgadzali się na to. Szczególnie ewidentne było to w ciągu ostatnich ośmiu lat rządów PO, z tą fundamentalną tezą, żeby płynąć w głównym nurcie. To abdykacja z polityki, ponieważ nie my wyznaczamy ten główny nurt, to zgoda na to, że ktoś za nas będzie decydował, a naszym przeznaczeniem jest rola klientów europejskich możnych. Miejmy nadzieję, że to się zmieni, ale to nie będzie łatwa sprawa.
Rozmawiał Petar Petrović, portal PolskieRadio.pl
REKLAMA
Najnowsze
-44min