Norbert Maliszewski: Schetyna chce złapać kilka srok za ogon

- Pamiętajmy o tym, że wyborcy PO są akcyjni. Działają wtedy, gdy coś budzi ich emocje, ale potem niekoniecznie chodzą głosować - mówi portalowi PolskieRadio.pl dr hab. Norbert Maliszewski, politolog UKSW w Warszawie. Ekspert komentuje, m.in. wyniki sensacyjnego sondażu IBRiS oraz ocenia wniosek o konstruktywne wotum nieufności wobec rządu.  

2017-03-20, 18:50

Norbert Maliszewski: Schetyna chce złapać kilka srok za ogon
Grzegorz Schetyna. Foto: IAR/Krystian Dobuszyński

Z najnowszego sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej” wynika, że PiS ma zaledwie dwupunktową przewagę nad PO. Co mogło przyczynić się do zmniejszenia poparcia dla partii rządzącej?

Spadek notowań PiS-u jest w tym badaniu tłumaczony wzrostem frekwencji. Zauważmy jednak, że partia rządząca straciła blisko 6 pkt, a liczba osób deklarujących udział w wyborach wzrosła o ponad 4 procent. Te dane się nie sumują, a skoro tak, to pojawiają się wątpliwości odnośnie interpretacji tego sondażu. Można oczywiście przypuszczać, że „moralne zwycięstwo” PiS-u w sprawie wyboru Donalda Tuska na kolejną kadencję zmobilizowało elektorat PO. Odejście w narożnik eurosceptycyzmu mogło też zniechęcić wyborców centrowych, których partia Jarosława Kaczyńskiego pozyskała przed wyborami.

Mamy do czynienia z chwilową zadyszką PiS-u, czy spodziewa się pan dalszego spadku notowań partii rządzącej?

Pamiętajmy o tym, że wyborcy PO są akcyjni. Działają wtedy, gdy coś budzi ich emocje, ale potem niekoniecznie chodzą głosować. Najlepszym przykładem potwierdzającym tę tezę są wybory prezydenckie w 2015 roku. W sondażach prowadził Bronisław Komorowski, a przy urnach wygrał Andrzej Duda. Mimo to wynik wspomnianego sondażu jest dla PiS-u sygnałem mówiącym o tym, że popełniono pewne błędy, a „moralne zwycięstwa”, zarówno w sporcie jak i polityce, nie przekonują Polaków. Dla wyborców zawsze liczy się realna wygrana. Na spadek notowań PiS-u mogła wpłynąć również sprawa wycinki drzew oraz kwestie związane z samorządem. W związku z tym, że opozycja cały czas nie ma dla Polaków żadnej oferty politycznej, to przewiduję, że gdy emocje już opadną, zmniejszy się również mobilizacja w akcyjnym elektoracie PO.  

Wychodzi na to, że PiS po raz kolejny podał opozycji pomocną dłoń.

Pamiętajmy, że władzy się nie przejmuje, tylko oddaje się ją na skutek błędów. PiS popełnił ich już wiele.

A mimo to wciąż utrzymuje wysokie poparcie. O czym to świadczy?

To pokazuje, że dla wyborców liczą się głównie długotrwałe procesy. Dzięki programowi 500+ Polacy mają poczucie, że poprawiła się ich sytuacja materialna. PiS wpisało się również w inne oczekiwania. Za sprawą jednej z kluczowych reform duża część osób będzie mogła wkrótce przejść na emeryturę. W budowaniu długotrwałych trendów bardziej liczą się kwestie portfela czy potrzeb życiowych niż bieżące mobilizacje związane z silnymi emocjami. Pierwsze są dziś domeną partii rządzącej, drugie opozycji.

REKLAMA

Domeną opozycji są też próby odwołania ministrów. Wkrótce będziemy mieli nawet wniosek dotyczący zastąpienia obecnego rządu gabinetem Grzegorza Schetyny.

Celem tych działań jest grillowanie rządu czy przedłużanie tematu, który jest dla niego niewygodny. Wiadomo, że wniosek o konstruktywne wotum nieufności nie ma szans na przegłosowanie. Z góry skazany jest na porażkę, podobnie jak próba odwołania ministra środowisko. W obu przypadkach chodzi tylko i wyłącznie o to, żeby temat żył i odbyła się debata.  

Tylko, czy ubocznym skutkiem przyjętej taktyki nie okażą się kolejne podziały wewnątrz opozycji?

Widać wyraźnie, że Grzegorz Schetyna chce złapać kilka srok za ogon, co czasami jest to niemożliwe. Z jednej strony próbuje punktować PiS, a z drugiej umocnić się na pozycji lidera opozycji. Trudno przypuszczać, aby Nowoczesna bez protestu przyjęła rolę partii niszowej, która odda PO wiodącą pozycję, bo gdyby tak zrobiła to stałaby się przystawką Platformy Obywatelskiej. Obecne sondaże i poparcie wniosku, w którym Grzegorz Schetyna jest kandydatem na premiera prowadzą w tym właśnie kierunku. Podejrzewam, że Ryszard Petru podejmie jakieś działania obronne przed realizacją takiego scenariusza. Jeśli tak się stanie, to w miejsce konstruktywnego wotum pojawi się destruktywne, a opozycja zamiast przedstawić własne propozycje znów zajmie się sobą.

Od wniosku opozycji dla rządu istotniejsze znaczenie będzie miał w tym tygodniu szczyt w Rzymie. Polska jedzie tam z konkretną propozycją zmian w Unii Europejskiej. Czy tym razem sojusznicy nas nie zawiodą?

Grupa Wyszehradzka ma wspólny interes, którym jest uniknięcie scenariusza Europy dwóch prędkości. Myślę, że oprócz V4 stanowisko to popierą również inne kraje z naszego regionu: Litwa, Łotwa, Estonia, Rumunia czy Bułgaria.

Polski rząd opowiada się za wizją Europy ojczyzn podczas, gdy kraje starej Unii chcą jeszcze większej integracji. Która z tych koncepcji zwycięży?

Niestety, wszystko wskazuje na to, że zmierzamy w kierunku UE wielu prędkości. Kraje starej Unii będą się silniej integrować, a państwa które się na to nie zdecydują staną z boku. Efekt może być taki, że oprócz dostępu do wspólnego rynku, inne projekty zostaną dla nas zamknięte. Niewykluczone, że za ściślejszymi integracjami będą szły nie tylko fundusze europejskie, ale również takie projekty jak, np. kwestia bezpieczeństwa energetycznego.

REKLAMA

- rozmawiał Michał Fabisiak, PolskieRadio.pl

  

 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej

Najnowsze