Tusk ponosi odpowiedzialność za współpracę SKW z FSB? "Naraził na szwank żywotne interesy Polski"
- Dla Rosji zagrożeniem były Stany Zjednoczone i NATO, a więc realizując tę umowę Polska zobowiązywała się do działania przeciwko swoim sojusznikom – komentuje współpracę SKW z rosyjską bezpieką dr Rafał Brzeski, ekspert w dziedzinie służb specjalnych i terroryzmu, z którym rozmawiał portal PolskieRadio.pl.
2017-04-18, 11:04
Jak pan myśli, dlaczego polska Służba Kontrwywiadu Wojskowego zdecydowała się podjąć współpracę z rosyjską Federalną Służbą Bezpieczeństwa?
Szefostwo SKW kierowało się tym samym celem co obecnie totalna opozycja, czyli "żeby było, tak jak było". Ci ludzie od dziecka wyrastali w internacjonaliźmie proletariackim i w służbie dla awangardy klasy robotniczej, czyli miłującego pokój Związku Sowieckiego. Służyli w wojsku, które było przedłużeniem Armii Czerwonej, ukończyli sowieckie szkoły wojskowe, w Moskwie widzieli przewodnika. Dla nich współpraca z FSB to był naturalny kierunek działania. Widocznie uznali, że po 10 kwietnia 2010 roku życie wraca do normy.
Gen. Nosek twierdzi, że nie może mówić o szczegółach zawartej umowy, ale zasugerował, że mogła być ona związana z misją polskich żołnierzy w Afganistanie. Przekonuje pana jego tłumaczenie?
W najmniejszym stopniu. Bardzo wygodnie jest zasłaniać się tajemnicą. Wszystkie służby tak czynią, kiedy robi im się gorąco.
Umowa o współpracy między SKW, a FSB mogła stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa polskiego państwa?
Umowa była wiążącym aktem prawnym i dotyczyła współdziałania przeciwko zagrożeniom którejkolwiek ze stron. Którejkolwiek, a nie obu stron równocześnie. To nie była umowa o współpracy przeciwko wspólnemu przeciwnikowi. Dla Rosji zagrożeniem były Stany Zjednoczone i NATO, a więc realizując tę umowę Polska zobowiązywała się do działania przeciwko swoim sojusznikom. Ponadto umowa rozgrzeszała rosyjską agenturę w polskim wojsku i polskich służbach wojskowych uznając Rosję i jej służbę kontrwywiadowczą za stronę współpracującą, a nie za zagrożenie. Parasol ten działał. Pewnemu porucznikowi przyłapanemu na przekazywaniu Rosjanom planów lotów samolotów F-16 formalnie zarzucono jedynie nieprawidłowości w postępowaniu z dokumentami służbowymi. Dzięki tej umowie nie można mu było postawić zarzutu szpiegostwa. Przecież on nie szpiegował, on przekazywał dokumenty stronie współpracującej, prawda?
Generał Nosek zapewnia, że umowa służyła interesom obu państw.
A wyjaśnił w jaki sposób korzystała na tym Polska? Gdyby chodziło o rozładowywanie jakiś napięć lub wyjaśnianie sobie nawzajem iskrzących nieporozumień, które mogły prowadzić do poważniejszych konfrontacji, to nie potrzebna była formalna umowa. Od 1983 roku CIA i KGB korzystały od czasu do czasu z tak zwanego "kanału Gawryłowa". Wysocy funkcjonariusze obu stron zaangażowani w działania operacyjne spotykali się w neutralnym kraju i przy kieliszku oraz zakąskach uczciwie tłumaczyli sobie to i owo żeby nie doszło do eskalacji. Dyskretne kontakty między służbami przeciwnych stron to zupełnie co innego niż zobowiązanie do współpracy.
REKLAMA
Umowa ta popsuła reputację Polski w oczach partnerów z NATO?
A jak Pan myśli? Chwalą nas za to? Obdarzają większym zaufaniem? Dopuszczają do najściślejszych tajemnic? Być może wiedząc o umowie zachodni sojusznicy wykorzystywali SKW instrumentalnie w celach dezinformacyjnych. To jedyny użytek jaki mogli zrobić.
Wkrótce w roli świadka zeznania w prokuraturze złoży były premier Donald Tusk. Czy ponosi on odpowiedzialność za to co się stało?
W 2010 roku Donald Tusk, jako premier, odpowiadał za nadzór nad polskimi służbami. Jeżeli został przez kierownictwo SKW poinformowany o intencji zawarcia umowy z FSB oraz o jej zawarciu i nie interweniował, to znaczy, że aprobował. Jeżeli nie został poinformowany, to znaczy, że źle nadzorował i zarządzał służbami skoro SKW poszło "samopas".
Tusk mógł działał celowo, czy nieświadomie?
Nie wiem. Najwyższa Izba Kontroli w swym komunikacie z sierpnia 2014 roku stwierdza, że „obowiązujące przepisy ograniczają możliwość sprawowania skutecznego nadzoru nad służbami specjalnymi przez Prezesa Rady Ministrów”. Zdaniem NIK "premier pozbawiony jest ważnych instrumentów nadzoru", ale w sprawach wewnętrznych służb specjalnych, a umowa międzynarodowa, to sprawa zewnętrzna służby.
Pojawiają się opinie, że w związku z tą sprawą Donaldowi Tuskowi powinny zostać postawione zarzuty. Czego konkretnie mogą one dotyczyć?
Nie jestem prawnikiem, więc trudno mi formułować konkretne zarzuty. Nie ulega jednak dla mnie wątpliwości, że wygodnie nie wykonując obowiązku kontroli służb specjalnych naraził na szwank żywotne interesy Polski. Tak się składa, że właśnie w 2014 roku przyjęta została obowiązująca obecnie Dokryna wojenna Federacji Rosyjskiej. W myśl tej doktryny, powstanie w ościennych rządów prowadzących politykę niezgodną z interesami Kremla stanowi zagrożenie dla rosyjskiego państwa. Doktryna poszerza strefę wpływów Moskwy i wprowadza zasadę ograniczonej suwerenności państw ościennych. Państwa te powinny bezwzględnie respektować interesy Rosji, a jeśli nie chcą się podporządkować to zadaniem służb jest przypomnienie krnąbrnym ich obowiązku. Umowa SKW-FSB zadanie to ułatwiała.
REKLAMA
Nasuwa się wniosek że rezygnacja ze stanowiska konstytucyjnego ministra była błędem, a służby w czasie rządów PO faktycznie nie podlegały żadnej kontroli.
Jak najbardziej. Koordynator służb w randze ministra to osoba potrzebna, która informuje szefa rządu oraz szefów odpowiednich resortów o różnych sprawach istotnych dla interesów Państwa i jego bezpieczeństwa. W ocenie lat rządów PO pozwolę sobie raz jeszcze zacytować komunikat NIK, która stwierdziła "brak systemowego rozwiązania służącego monitorowaniu stopnia realizacji ocen i opinii" Kolegium do Spraw Służb Specjalnych, czyli organu programowania, nadzorowania i koordynowania działalności służb specjalnych. Pełna samowola.
- rozmawiał Michał Fabisiak, PolskieRadio.pl
REKLAMA