Rosyjska fregata rakietowa płynie do Syrii, jest uzbrojona w pociski manewrujące

Uzbrojona w pociski manewrujące rosyjska fregata rakietowa Admirał Grigorowicz przeszła w piątek z Morza Czarnego na Morze Śródziemne i płynie do portu Tartus w Syrii - poinformowała agencja TASS, powołując się na przedstawiciela rosyjskich władz.

2017-04-07, 20:05

Rosyjska fregata rakietowa płynie do Syrii, jest uzbrojona w pociski manewrujące
Flaga Rosji. Foto: pixabay.com

Jak powiedział rozmówca agencji, fregatę skierowano do Syrii po przeprowadzeniu przez nią wspólnych ćwiczeń z okrętami tureckimi na Morzu Czarnym.

Czas przebywania Admirała Grigorowicza na wodach syryjskich "zależy od sytuacji, ale w każdym przypadku potrwa ponad miesiąc". Mający około 4 tys. ton wyporności okręt uzbrojony jest między innymi w pociski manewrujące Kalibr-NK do rażenia celów morskich i lądowych.

Amerykańska telewizja Fox News podała, że według uzyskanych przez nią informacji Admirał Grigorowicz zmierza do akwenu, z którego dwa niszczyciele rakietowe USA wystrzeliły w piątek nad ranem łącznie 59 pocisków manewrujących Tomahawk na syryjską bazę lotniczą Al-Szajrat. Był to zarządzony przez prezydenta Donalda Trumpa odwet za dokonany we wtorek z tej bazy atak bronią chemiczną na miasto Chan Szajchun w syryjskiej prowincji Idlib. Użyty gaz uśmiercił tam 86 osób, w tym 30 dzieci.

Rosja i Syria twierdzą, że przeciwko Chan Szajchun nie użyto broni chemicznej, a ofiary zatrucia to efekt trafienia w rebeliancki skład gazów bojowych.

REKLAMA

"Taka powinna być reakcja USA"

Decyzja Donalda Trumpa o ataku na syryjską bazę lotniczą jest posunięciem, do którego nie można mieć najmniejszych zastrzeżeń – ocenił tymczasem prof. Zbigniew Lewicki, kierownik Katedry Amerykanistyki Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie

- Taka powinna być reakcja: szybka, zdecydowana, niespodziewana i skuteczna - ocenił naukowiec. Według niego interwencja była logicznym następstwem po okazaniu dowodów, że za atak chemiczny na opanowaną przez rebeliantów miejscowość Chan Szajchun w prowincji Idlib odpowiada reżim prezydenta Syrii Baszara al-Assada.

- Trump nie zapowiadał, nie kreślił żadnych linii. Skoro nikt nie miał wątpliwości, że to były wojska syryjskie, to uderzył tam gdzie powinien uderzyć: w bazę lotnictwa, z której wystartował ten samolot - podkreślił prof. Lewicki.

W jego ocenie posunięcie Trumpa było "znakomite” i pokazało, że w odróżnieniu od poprzednika, nowy prezydent jest „ewidentnie politykiem zdecydowanym, który lubi szybkie zdecydowane akcje, a nie dzielenie włosa na czworo”. - Uważam, że świat potrzebuje tego typu zdecydowanych działań, oczywiście w ramach rozsądku – tutaj była sytuacja, która tego wymagała - zaznaczył.

REKLAMA

"To jest najlepsza reakcja, jaką można sobie wyobrazić po tej zbrodni, jakiej dopuścił się Assad, zresztą nie po raz pierwszy” - dodał ekspert.
W jego ocenie Amerykanie byli logistycznie przygotowani na ewentualność ataku w Syrii, mieli wybrane cele i środki do jego przeprowadzenia. "Uprzedzony został szef NATO i najważniejsi sojusznicy” - zaznaczył profesor.

Zdaniem naukowca amerykański atak na cel w Syrii przeczy tezie, iż "Stany Zjednoczone uzgadniają swoją politykę z Moskwą”. Według Lewickiego po tym wydarzeniu nie dojdzie do zaognienia stosunków między USA i Rosją, działanie takie byłaby to kompromitacja dla Putina.
„Wina i zbrodnia Assada nie budzi u nikogo wątpliwości – broń chemiczna sama się nie użyła. Nie sądzę, by Władimir Putin chciał zaogniać stosunki w imię solidarności ze zbrodniarzem” - ocenił prof. Lewicki.

Jego zdaniem, pomimo że zręby amerykańskiej polityki zagranicznej dopiero się tworzą, to interwencja w Syrii dowodzi, iż będzie ona "na pewno zdecydowana”.

PAP/agkm

REKLAMA


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej