Policja sprawdzi, kto podszywał się w internecie pod Bartłomieja Misiewicza

Warszawska policja, na polecenie stołecznej prokuratury okręgowej, będzie sprawdzać, kto podszywał się na jednym z portali społecznościowych pod byłego rzecznika prasowego Ministerstwa Obrony Narodowej Bartłomieja Misiewicza i publikował w jego imieniu posty.

2017-04-14, 15:54

Policja sprawdzi, kto podszywał się w internecie pod Bartłomieja Misiewicza

W lutym minister obrony narodowej Antoni Macierewicz zawiadomił prokuraturę o działaniach "noszących znamiona przestępstwa" wobec Bartłomieja Misiewicza - ówczesnego szefa gabinetu politycznego i rzecznika prasowego Ministerstwa Obrony Narodowej.

Przestępstwa miały polegać m.in. na sfałszowaniu konta Misiewicza na portalu społecznościowym Facebook i "realizowaniu działań prowokacyjnych, których celem było upowszechnianie fałszywych informacji na temat urzędnika MON", a także na publicznym pomawianiu Misiewicza o działania przestępcze.

Jak informował wtedy resort obrony narodowej, "minister zwrócił się także do służb specjalnych z wnioskiem o ustalenie osób i środowisk odpowiedzialnych za inicjowanie i popełnianie tych przestępstw".

Zawiadomienie trafiło najpierw do Żandarmerii Wojskowej, następnie do Prokuratury Krajowej i warszawskiej prokuratury okręgowej.

REKLAMA

- Przekazaliśmy dochodzenie do prowadzenia stołecznej policji - powiedział w piątek rzecznik prokuratury, prokurator Michał Dziekański.

- Prowadzone jest w sprawie podszywania się przez nieustaloną osobę pod Misiewicza, poprzez utworzenie na Facebooku profilu na jego dane i publikowanie w jego imieniu i z wykorzystaniem jego wizerunku i danych osobowych, postów w celu wyrządzenia mu szkody osobistej - dodał.

Za taki czyn grozi do trzech lat więzienia.

Misiewicz rezygnuje z członkostwa w PiS

REKLAMA

W poniedziałek prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński zdecydował o zawieszeniu Bartłomieja Misiewicza w prawach członka PiS i zdecydował o powołaniu komisji do wyjaśnienia stawianych mu zarzutów i okoliczności powoływania go na pełnione funkcje.

Bezpośrednim impulsem do powołania komisji były doniesienia prasowe, że Misiewicz został zatrudniony w państwowej spółce Polska Grupa Zbrojeniowa, gdzie miałby zarabiać 50 tys. zł miesięcznie.

Informacjom dotyczącym wysokości wynagrodzenia zaprzeczył rzecznik PGZ. W środę wieczorem spółka poinformowała o rozwiązaniu umowy o pracę z Misiewiczem za porozumieniem stron ze skutkiem natychmiastowym. Jak dodano rozwiązanie umowy nastąpiło na wniosek Misiewicza, "któremu nie przysługuje odprawa".

Komisja, w skład której weszli politycy PiS: Joachim Brudziński, Mariusz Kamiński i Marek Suski zebrała się w czwartek. Rozmawiała z Misiewiczem, obecny był również szef MON Antoni Macierewicz.

REKLAMA

Komisja - jak przekazał Brudziński po zakończeniu jej obrad - całkowicie negatywnie oceniła postawę Misiewicza stwierdzając, że nie ma on kwalifikacji do pełnienia funkcji w sferze administracji publicznej, spółkach Skarbu Państwa i innych sferach życia publicznego.

Po rozmowie z komisją Misiewicz złożył rezygnację z członkostwa w PiS, która została przyjęta.

TVP

kk

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej