Gen. Polko: budujemy armię wazeliniarzy

2017-05-05, 19:02

Gen. Polko: budujemy armię wazeliniarzy
Roman Polko. Foto: Radek Pietruszka/PAP archiwum

Ministerstwo Obrony Narodowej chce zwiększenia liczebności polskiej armii. Docelowo w wojsku ma służyć 200 tys. żołnierzy, w tym 120 tys. zawodowych. Taką deklarację powtórzył w czwartek wiceszef MON Michał Dworczyk. - Najpierw reforma systemu dowodzenia, strategia i doktryny - komentuje w rozmowie z PolskieRadio.pl gen. Roman Polko, były szef jednostki GROM.

Jak ocenia pan pomysł zwiększenia liczebności polskiej armii?

W 2002 roku dowódca amerykańskich wojsk specjalnych na konferencji w Garmisch-Partenkirchen powiedział, że pod presją oczekiwań polityków nie da się w niesamowitym tempie zwiększać liczebności wojsk oraz jego zdolności bojowych. Proces budowania sił wymaga odpowiedniego przygotowania. Wszystko po to, aby ci którzy zostaną powołani do armii byli dobrze dowodzeni, wyposażeni, mieli się na czym szkolić, mogli korzystać z programów, a działania te wpisywały się w odpowiednią doktrynę. Aby podwoić armię trzeba najpierw podjąć pewne kroki, których MON do tej pory nie wykonało.

Co ma pan na myśli?

Przede wszystkim powinno dojść do reformy systemu dowodzenia. Gen. Koziej, który doprowadził do jego zrujnowania wygrywa dziś swojego tematy dlatego, że ministerstwo zwleka z zapowiadanymi zmianami. Czas mija, a trzygłowy smok w obszarze dowodzenia ma się dobrze i wciąż nie wiadomo, kto tak naprawdę kieruje polską armią.  

Dlaczego likwidacja obecnego systemu jest tak ważna?

System dowodzenia musi być jasny i przejrzysty. Obecnie odbywa się to prawą ręką przez lewe ucho z pominięciem konstytucji. To niedopuszczalne, aby zakres odpowiedzialności był tak niejasny. Aby zwiększyć liczbę żołnierzy, powinniśmy zmienić sposób zarządzania, ale to tylko jeden z warunków.

Czego dotyczą pozostałe?   

Skoro powstają nowe rodzaje wojsk i dynamicznie zmienia się sytuacja geopolityczna w związku z działaniami Turcji i Rosji oraz wprowadzeniem cyberprzestrzni jako obszaru wojny, to oznacza, że należałoby również zmienić strategię. Obecnie obowiązująca pochodzi z 2014 roku i jest już przestarzała wobec wyzwań, które pojawiły się w ostatnim czasie. Za strategią idzie oczywiście doktryna, dokumenty wykonawcze do jednostek, założenia czy tło taktyczne. Obecnie mamy pełną improwizację, ponieważ nie ma tego wszystkiego o czym wspomniałem. Istnieje jeszcze jeden problem, który trzeba rozwiązać przed powiększeniem armii.

Jaki?

Chcemy powoływać żołnierzy w kamasze, a nie potrafimy kupić podstawowego sprzętu, w który będą wyposażeni. Marynarka jest w zapaści, obrona przeciwrakietowa znajduje się tylko na papierze lub w zapowiedziach, nie potrafimy kupić śmigłowców, a mówimy o gigantycznym powiększeniu składu osobowego.

Minister Antoni Macierewicz już jakiś czas temu zapowiedział, że program zwiększenia liczebności armii będzie odbywało się równolegle z programami jej modernizacji.

Już 2007 roku napisałem tekst, w którym stwierdziłem, że poważnym problemem armii jest brak śmigłowców. Od tego czasu minęło 10 lat. Jeszcze do niedawna wierzyłem, że po wyborach sprawa ruszy z kopyta. Niestety tak się nie stało. Jeśli robi się gruntowne czystki i zatrudnia w strukturach resortu ludzi z kompetencjami Misiewicza, to później takie są efekty realizowanych przetargów. Nikt zdroworozsądkowych nie uwierzy, że przy obecnej skuteczności nagle wszystko ruszy z kopyta i przetargi zaczną się udawać. Ludzie nabierają się na kłamstwa tylko do pewnego czasu i jeśli zauważą, że mają do czynienia z kimś, kto ma piękne wizje i słowa, ale w praktyce jeszcze nic nie zbudował, to tracą do niego zaufanie.

Uważa pan, że Polska potrzebuje większej armii?

Zajmowałem się planowaniem budowy sił zbrojnych podczas kursu zarządzania zasobami obronnymi. Mogę powiedzieć, że na kwestię bezpieczeństwa państwa należy patrzeć szeroko i perspektywicznie. Nie tylko z punktu widzenia MON, bo np. temat cyberwojny powinnien zostać przejęty przez ministerstwo cyfryzacji. Uważam, że najpierw powinna nastąpić reforma systemu dowodzenia, powstać strategia i doktryny. Gdy zbudujemy już koncepcję to dopiero będziemy mogli generować siły i dyskutować o tym, ilu żołnierzy powinna liczyć armia. Pamiętajmy też o tym, że w wojsku od zarania dziejów najważniejsze były morale. Wola i pasja działania, a w XXI wieku również inicjatywa i samodzielność dowódców są niezwykle istotne, aby armia mogła zostać uznana za skuteczną. Dlatego z ubolewaniem stwierdzam, że przez nominowanie na wysokie stanowiska ludzi pokroju Misiewicza, morale polskiego wojska zostały mocno podkopane. Osoby, które zostały w ostatnim czasie nominowane na stanowiska są poddawane centralnemu sterowaniu, co sprawia, że budujemy armię wazeliniarzy.

rozmawiał Michał Fabisiak, PolskieRadio.pl

 

Polecane

Wróć do strony głównej