Afera Amber Gold. Prokurator: uważam, że słusznie umorzyłem sprawę

- Nie dopatrzyłem się znamion czynu zabronionego w zawiadomieniu byłego ministra transportu  dotyczącym Urzędu Lotnictwa Cywilnego. Wydałem decyzję, jaką wydałem. Uważałem i uważam ją za decyzję słuszną - powiedział Wojciech Łuniewski.

2017-05-23, 20:51

Afera Amber Gold. Prokurator: uważam, że słusznie umorzyłem sprawę
Prokurator Prokuratury Okręgowej w Warszawie Wojciech Łuniewski zeznaje przed sejmową komisją śledczą ds. Amber Gold w Sejmie. Foto: PAP/Radek Pietruszka

Posłuchaj

Prokurator Wojciech Łuniewski o swojej decyzji ws. zawiadomienia byłego ministra transportu (IAR)
+
Dodaj do playlisty

We wtorek po południu przed komisją śledczą ds. Amber Gold zeznawał prokurator Prokuratury Okręgowej w Warszawie Wojciech Łuniewski.

Po upadłości linii OLT Express - jak wskazała przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) - miał on poprowadzić postępowanie w sprawie nieprawidłowości w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego, z zawiadomienia ówczesnego ministra transportu Sławomira Nowaka.

Powiązany Artykuł

amber gold 1200.jpg
Afera Amber Gold

Przed Łuniewskim we wtorek przed komisją zeznawał Nowak. Podczas przesłuchania pojawił się wątek zawiadomienia z 17 stycznia 2013 roku.

Andżelika Możdżanowska z PSL zapytała byłego ministra, czy wiedział, jaką decyzję procesową podjęła prokuratura w tej sprawie. - Z tego co pamiętam, niestety prokuratura umorzyła te kwestie - odpowiedział Nowak.

- Dlaczego państwo nie sporządziliście zażalenia na taką niezrozumiałą decyzję prokuratora? - dopytała posłanka PSL. - Nie pamiętam argumentacji merytorycznej urzędników, co do złożenia zażalenia lub nie. Rzeczywiście jest pytanie do prokuratora, dlaczego taką decyzję powziął - odparł Nowak.

REKLAMA

Zaznaczył jednocześnie, iż prokurator nie uznał tego doniesienia za "zupełnie bezpodstawne, gdyż nie skierował go do penalizacji". - Gdyby było ono fałszywe, powinien skierować je do penalizacji - stwierdził świadek.

"Wydałem decyzję, jaką wydałem"


- Zawiadomienie pana ministra jest przede wszystkim nie na OLT, to jest zawiadomienie na funkcjonariuszy ULC - podkreślił zeznając przed komisją Łuniewski.

- A elementem tego zawiadomienia jest niedopełnienie przez nich obowiązków, najpierw w stosunku do przewoźnika, który nazywał się Jet Air, a dopiero później bodajże od połowy 2011 roku stał się jak pamiętam OTL Regional - wskazał.

- Z treści zawiadomienia w żaden sposób nie wynikało, że jacykolwiek przewoźnicy lotniczy świadczą usługi przewozowe bez ubezpieczenia - wyjaśnił.

- Wynikało tam tylko i wyłącznie to, że duża część przewoźników również tych bardzo znanych, również nasz narodowy, przez wiele miesięcy nie wypełniają swoich obowiązków informacyjnych w zakresie przewożenia potwierdzeń zawarcia umowy ubezpieczenia - dodał.

Jak powiedział, "w przypadku tego konkretnego zawiadomienia, dokonując analizy prawnej doszedłem do takich wniosków, jakie opisałem w uzasadnieniu decyzji".

- Wydałem decyzję, jaką wydałem, uważałem i uważam ją za decyzję słuszną - stwierdził świadek.

Szefowa komisji dopytywała, czy nie było czynem zabronionym dopuszczanie przez ULC do lotów bez ubezpieczenia. Świadek odpowiedział, że według jego ustaleń "nie doszło do świadczenia lotów bez ubezpieczania na masową skalę". Nie potrafił jednak odpowiedzieć na pytanie, jak to zweryfikował.

W trakcie przesłuchania Andżelika Możdżanowska (PSL) zapytała świadka, czy zbadał "skąd ta wyrozumiałość urzędników ULC", jeśli chodzi o przedstawienie polis ubezpieczeniowych na samoloty OLT.

- To pani poseł twierdzi, że miałem to zbadać - odparł. - To na jakiej podstawie umorzył pan wszczęcie postępowania? - dopytywała posłanka ludowców. - Umorzyłem na podstawie materiałów z zawiadomienia - odparł świadek.

Łuniewski podkreślił też kilkukrotnie, że analiza nadesłanych materiałów w tej sprawie pozwalała na podjęcie takiej decyzji, jaką podjął.

"Nie byłem poddawany naciskom"

REKLAMA

W trakcie przesłuchania prokurator był pytany także, czy wywierane były na niego naciski w związku z tym zawiadomieniem.

- Nigdy, przenigdy w całej swojej karierze prokuratorskiej nigdy nie byłem poddawany żadnym naciskom - podkreślił Łuniewski. Dodał, że z jego decyzją zapoznali się jego przełożeni i "nie wnieśli żadnych uwag".

- W lipcu 2016 roku akta sprawy wraz z decyzją zostały przesłane do Prokuratury Krajowej, która do dnia dzisiejszego, czyli do 23 maja 2017 roku nie wniosła żadnych uwag krytycznych - zauważył Łuniewski.

Jak powiedział, żałuje, że nie było zażalenia na postanowienie w tej sprawie.

- Bardzo żałuję, że takie zażalenie nie wpłynęło, ponieważ jest to dla mnie sytuacja komfortowa. Bo w sytuacji, kiedy sąd utrzymuje decyzję tym bardziej mam pewność, że wydana decyzja była decyzją słuszną - wskazał świadek.

- Nie jest problemem (...) to, jaką podjął pan decyzję. Tylko problem jest w tym, że nie jest pan w stanie wykazać się wykonaniem czynności, które dałyby panu prawo do podjęcia swobodnej decyzji - oceniła szefowa komisji.

- Bo gdyby pan przeprowadził postępowanie choćby sprawdzające w niewielkim zakresie i wtedy podjął decyzję, to ktoś mógłby się z nią zgadzać lub nie. W sytuacji, kiedy nie przeprowadza pan dowodów w sprawie, która jest oceniana jako skomplikowana, wielowątkowa, nie jest to do obronienia - stwierdziła Wassermann.

REKLAMA

Afera Amber Gold

Powstała w 2009 roku firma Amber Gold kusiła klientów wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 do nawet 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych.

Głośno o firmie zrobiło się w lipcu 2012 roku, kiedy kłopoty finansowe zaczęły mieć linie lotnicze OLT Express, których właścicielem było Amber Gold.

Zawieszono wówczas wszystkie rejsy regularne przewoźnika. 13 sierpnia 2012 roku firma ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich.

Proces, w którym oskarżeni są były prezes spółki Marcin P. i jego żona Katarzyna P. trwa przed gdańskim sądem od 21 marca ubiegłego roku.

REKLAMA

Marcin P. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Oskarżony nie zgodził się odpowiadać na żadne pytania, w tym także swojego obrońcy. Katarzyna P. też nie przyznała się do żadnego z zarzutów i odmówiła składania wyjaśnień.

Według śledczych, Marcin P. i jego żona oszukali w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej w sumie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł.

Prokuratura ustaliła, że spółka Amber Gold była tzw. piramidą finansową, a oskarżeni bez zezwolenia prowadzili działalność polegającą na gromadzeniu pieniędzy klientów parabanku.

W sumie Marcin P. został oskarżony o cztery przestępstwa, a Katarzyna P. o 10. Grożą im kary do 15 lat więzienia.

kk

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej