Raport NIK o dopalaczach: państwo walczyło nieskutecznie
Mimo zamykania sklepów z dopalaczami i prób ograniczania dostępności do tych specyfików, w dłuższej perspektywie walka z tym zjawiskiem okazała się nieskuteczna - wskazuje NIK. Według Izby świadczy o tym liczba zatruć; w 2011 r. było ich 176, w 2015 r. - ponad 7 tys.
2017-06-03, 16:11
Najwyższa Izba Kontroli wykazała, że mimo akcji przeprowadzonych po fali zatruć dopalaczami w 2010 r., kiedy zamykano sklepy i wycofywano z obrotu te szkodliwe produkty, to mimo czasowej poprawy sytuacji nie doszło do trwałego ograniczenia dostępności takich substancji.
Kontrolerzy uznali, że uprawnienia Państwowej Inspekcji Sanitarnej, na którą nałożono obowiązek przeciwdziałania wytwarzaniu i wprowadzaniu do obrotu dopalaczy, były nieadekwatne w stosunku do wyzwań, jakie przed Inspekcją postawił ustawodawca. - Prawo i organy państwa nie nadążały za dynamicznymi zmianami na rynku sprzedaży dopalaczy, polegającymi głównie na przeniesieniu ich dystrybucji ze stacjonarnych sklepów do internetu, a także do sprzedaży bezpośredniej (dealerskiej) - podkreślono.
Izba wskazała, że rynek dopalaczy w Polsce rozwijał się dynamicznie od 2007 r. Wówczas w Polsce działało ok. 50 sklepów oferujących te środki. W latach 2009-10 liczba punktów wzrosła do 1,4 tys. - Nagły wzrost liczby zatruć dopalaczami, szczególnie w okresie wakacji w 2010 r. spowodował zaniepokojenie władz państwowych i społeczeństwa - przypomniano.
Wtedy też organy państwa podjęły zdecydowane działania, w wyniku których zamykano sklepy z dopalaczami, czym też ograniczono dostęp do takich specyfików. Zmieniono także prawo. Inspektoraty sanitarne dostały uprawnienia, które miały pomóc w zwalczaniu tego zjawiska.
REKLAMA
- NIK wskazuje, że walka z tym niebezpiecznym zjawiskiem okazała się w dłuższej perspektywie nieskuteczna. Nie udało się na stałe wyeliminować problemu dopalaczy - podkreślono w raporcie.
Kontrolerzy przyznają, że w 2010 r., czyli po zmasowanej akcji wymierzonej w handlarzy dopalaczami, liczba osób zatrutych dopalaczami w 2011 r. spadła z 562 do 176, ale już w kolejnych latach - mimo przeprowadzania kontroli przez inspekcje sanitarne - systematycznie rosła. W 2015 zgłoszeń było już ponad 7 tys. Według wstępnych danych za ubiegły rok, liczba zgłoszonych zatruć wyniosła ponad 4,3 tys.
Jak czytamy w raporcie, rozwiązania prawne nakładające na Państwową Inspekcję Sanitarną obowiązek przeciwdziałania wytwarzaniu i wprowadzaniu do obrotu dopalaczy - przy zastosowaniu norm prawa administracyjnego - nie były skuteczne. Barierą okazała się m.in. długotrwała i obwarowana licznymi wymogami procedura administracyjna. Jako przykład podano sprawę prowadzoną przez Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Łodzi, gdzie od daty przeprowadzanie kontroli u handlarza dopalaczami do ostatniej czynności upłynęły blisko cztery lata.
- Oprócz tego handlarze dopalaczami mieli możliwość obchodzenia i lekceważenia wydawanych decyzji administracyjnych dotyczących zakazu prowadzenia działalności. Z chwilą podjęcia czynności przez Państwową Inspekcję Sanitarną kończyli działalność, a następnie otwierali kolejną pod zmienioną nazwą - zaznaczono.
REKLAMA
Przepisy nie nadążały też za dynamicznymi zmianami na rynku. Inspekcja sanitarna nie miała skutecznych narzędzi, by przeciwdziałać sprzedaży dopalaczy przez internet. Takimi specyfikami handlowano za pośrednictwem polskojęzycznych domen internetowych zarejestrowanych poza granicami kraju.
pp/PAP
REKLAMA