Dziś przestaje istnieć zbiór zastrzeżony w archiwum IPN. "Część dokumentów pozostanie na razie w zawieszeniu"
Tzw. zbiór zastrzeżony, czyli tajne archiwa po PRL przechodzą w piątek do historii. Obecnie tylko IPN, a nie cywilne i wojskowe służby specjalne, będzie decydować, które z dokumentów mogą być utajnione. To skutek nowelizacji ustawy o IPN z 2016 r. Prezes IPN Jarosław Szarek wyjaśnia, że choć nie wszystkie dokumenty uda się dziś przenieść do zbioru otwartego to formalnie, tak zwana "zetka" przestaje istnieć.
2017-06-16, 08:10
Posłuchaj
Od dziś nie będzie już zbioru zastrzeżonego w archiwum IPN. Relacja Witolda Banacha (IAR)
Dodaj do playlisty
Tzw. zbiór zastrzeżony, przez badaczy określany również jako zbiór "Z", powstał na mocy ustawy o IPN z 1998 r. To materiały wytworzone przez aparat bezpieczeństwa PRL i zachowywane w tajnym zbiorze ze względu na aktualne bezpieczeństwo polskiego państwa.
Instytut Pamięci Narodowej otrzymał je od Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencji Wywiadu (wcześniej Urzędu Ochrony Państwa), Straży Granicznej oraz dwóch służb wojskowych podlegających ministrowi obrony narodowej: Służby Kontrwywiadu Wojskowego i Służby Wywiadu Wojskowego (wcześniej: Wojskowych Służb Informacyjnych).
Źr. TVP Info
REKLAMA
Przypadkowe dokumenty?
Prezes Instytut Pamięci Narodowej Jarosław Szarek wyjaśnia, że choć nie wszystkie dokumenty uda się dziś przenieść do zbioru otwartego to formalnie, tak zwana "zetka" przestaje istnieć.
- Część dokumentów, ponad 1500 jednostek archiwalnych "pozostanie jednak na razie w zawieszeniu" - tłumaczy prezes IPN - ponieważ dopiero kilka dni temu szefowie Agencji Wywiadu i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego przekazali rekomendacje dotyczące nadaniu tym archiwaliom klauzuli tajności. Prezes Szarek wyjaśnia, że było zbyt mało czasu by te wnioski przeanalizować. Ostateczną decyzję co do nadania klauzuli tajności poszczególnym dokumentom podejmuje właśnie prezes Instytutu Pamięci Narodowej.
Jarosław Szarek podkreśla, że mimo iż nie wszystkie dokumenty staną się dziś jawne to likwidacja zbioru zastrzeżonego jest niezwykle ważnym wydarzeniem, ponieważ w większości przypadków nie było uzasadnienia dla utajniania archiwaliów.
Prezes IPN wyjaśnia, że często umieszczane z zbiorze zastrzeżonym były dokumenty "przypadkowe", jego zdaniem, trudno zrozumieć na przykład decyzję o utajnieniu akt, dotyczących nieudanej próby werbunku historyka Normana Daviesa.
REKLAMA
Jarosław Szarek zaprasza badaczy i historyków do zapoznawania się z dokumentami, które do tej pory były zastrzeżone. Prezes podkreśla, że IPN-owi zależy, by na podstawie odtajnionych akt powstawały opracowania i prace badawcze.
Źr. TVP Info
Koniec "zetki"
Cała dokumentacja z "zetki" jest przechowywana w specjalnych, wydzielonych pomieszczeniach w archiwach IPN, do których dostęp mieli wyłącznie przedstawiciele służb (w ostatnim czasie w asyście archiwistów z IPN). Ta sytuacja wiązała się z tym, że tylko służby na podstawie utajnionych kryteriów podejmowały decyzje o umieszczeniu danych archiwaliów w zbiorze. Obecnie to się zmieni, ponieważ o losach wszystkich dokumentów odziedziczonych po PRL będzie decydował wyłącznie prezes IPN.
Mimo określenia, że chodzi o dokumenty dotyczące bezpieczeństwa polskiego państwa, historycy od wielu lat zwracali uwagę, że zbiór jest mitologizowany, ponieważ wiele jego odtajnionych archiwaliów nie tworzyło dla państwa żadnych zagrożeń. Chodzi o to, że dokumenty, które trafiały do zbioru zastrzeżonego - według badaczy - w ogóle nie powinny się w nim znaleźć. Jednym z przykładów jest np. sprawa akt zamordowanego Bohdana Piaseckiego, 16-letniego syna Bolesława Piaseckiego - przewodniczącego PAX-u, który w latach 30. był jednym z przywódców Obozu Narodowo-Radykalnego (motywów zabójstwa do dziś nie wyjaśniono). Tego rodzaju dokumentów, niezasługujących - zdaniem historyków - na utajnienie, było więcej.
REKLAMA
W związku m.in. z tą sytuacją w ubiegłym roku parlament zdecydował się "zetkę" ostatecznie zlikwidować, co oznaczało jej ujawnienie. Zgodnie z nowelizacją ustawy o IPN z 29 kwietnia ub.r. instytucja zastrzegania dokumentów w tym zbiorze przestała istnieć (co właśnie formalnie oznacza likwidację tego zbioru). Z tych samych przepisów wynikało jednak, że jeszcze do 15 czerwca br. służby specjalne w porozumieniu z IPN miały czas, by dokonać przeglądu dokumentów.
Chodziło o to, żeby po tej analizie część dokumentów otrzymała klauzulę tajności na zasadach ustawy o ochronie informacji niejawnych, a część stała się dokumentami jawnymi, do których dostęp będą mieli m.in. naukowcy oraz dziennikarze. Ostateczne decyzje w tej sprawie będzie podejmował prezes IPN, m.in. na podstawie rekomendacji powołanej przez siebie komisji historyków i archiwistów.
O wszystkim decyduje IPN
Mimo ustawowego terminu 15 czerwca br. wszystkie służby zadeklarowały, że przeglądu dokonają wcześniej - do końca marca br. Taką decyzję podjęto po spotkaniu 19 września 2016 r. władz IPN z szefami służb, a także z szefem MON Antonim Macierewiczem oraz ministrem koordynatorem służb specjalnych Mariuszem Kamińskim. Chodziło o to, żeby IPN i służby miały czas na rozstrzygnięcie ewentualnych kwestii spornych w sprawie utajnienia bądź ujawnienia danej jednostki archiwalnej.
Na początku kwietnia okazało się, że z terminu wywiązała się wyłącznie podległa MSWiA Straż Graniczna. Termin ten zatem przedłużono do 20 maja, jednak nadal IPN nie dostał informacji o dokonanym przeglądzie ani rekomendacji służb, dotyczących tego, które z jednostek archiwalnych i dlaczego będą chciały utajnić.
REKLAMA
Dopiero w ostatnim tygodniu - jak poinformował w środę IPN na konferencji prasowej - swoje wnioski do Instytutu przekazała Agencja Wywiadu, a w tym tygodniu Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. IPN podał też, że do środy wniosków nie przekazały Służba Kontrwywiadu Wojskowego i Służba Wywiadu Wojskowego. Z powodu małej ilości czasu na ustosunkowanie się do rekomendacji ABW i AW (czy ewentualnie do wniosków służb wojskowych, które mogły napłynąć do końca dnia 15 czerwca), Instytut poinformował, że proces ich rozpatrzenia wydłuży się o co najmniej kilka miesięcy.
To oznacza, że tzw. zbiór zastrzeżony po 15 czerwca nie będzie jawny w całości, ale od piątku tylko Instytut Pamięci Narodowej będzie podejmował decyzje o utajnieniu lub ujawnieniu danych dokumentów z "zetki".
Akta w formie teczek
Podsumowując, "zetkę" tworzyły głównie akta w formie teczek - administracyjnych, operacyjnych i osobowych oraz dokumentacja w postaci kart z kartotek operacyjnych oraz różnego typu dzienników ewidencyjnych. W wielu przypadkach są to akta osobowe funkcjonariuszy SB, a także wojskowych służb specjalnych, w tym wywiadu i kontrwywiadu, materiały dotyczące ich wewnętrznego funkcjonowania - np. rozkazy lub rozpracowania poszczególnych osób.
Część dokumentów dotyczy agentury, czyli tajnych współpracowników służb komunistycznego państwa. Są to również tzw. sprawy obiektowe, czyli prowadzone przez służby obserwacje ambasad, parafii, uczelni; mogą tam być również akta śledcze oraz informacje o zagranicznych placówkach dyplomatycznych, w których SB np. zakładała podsłuchy. W zbiorze umieszczono również 655 taśm magnetycznych zawierających bazy danych Służby Bezpieczeństwa z lat 80. XX w.
REKLAMA
W ostatnim czasie IPN podał też, że wśród dokumentów wyłączonych z "zetki" znalazły się akta rezydentur m.in. w Ottawie, Londynie, Paryżu, Tokio, dokumentacja Pionu "N" Departamentu I MSW w tym teczki personalne pracowników kadrowych "N", m.in. kryptonim "Lakar" dotyczące Andrzeja Madejczyka, teczki rozpracowania obiektowego, m.in. dotyczące działalności CIA, a także akta operacyjne ws. historyka Normana Daviesa (chodzi o nieudaną próbę jego werbunku).
kh
REKLAMA