Proces Matthew Tyrmand przeciwko Agorze i dziennikarzowi GW. Kontynuacja w listopadzie
W listopadzie będzie kontynuowany proces, który Agorze - wydawcy "Gazety Wyborczej" - i jej dziennikarzowi wytoczył komentator polityczny i ekonomista Matthew Tyrmand. W środę warszawski sąd okręgowy zachęcał strony, by ten czas wykorzystały do próby ugody.
2017-06-21, 12:40
Chodzi o publikację z maja 2016 r., w którym - jak podkreślał Tyrmand - podano, że "był człowiekiem" Donalda Trumpa, co jego zdaniem sugeruje, że "był na jego liście płac". Tyrmand domaga się przeprosin i – jak powiedziała PAP jego pełnomocniczka Anna Kruszewska - przekazania 50 tys. zł na cele charytatywne, w sumie pięciu fundacjom.
W listopadzie ma zostać przesłuchanych trzech świadków. Sędzia Jacek Tyszka namawiał jednak strony do tego, by czas do kolejnej rozprawy wykorzystały na negocjacje i ewentualne wypracowanie ugody. Kruszewska zapewniała, że jest "otwartość na ewentualne rozmowy", ale inicjatywa powinna wyjść od strony pozwanej. "Zobaczymy" - skwitował w rozmowie z PAP reprezentujący Agorę mec. Piotr Rogowski.
Pozwany dziennikarz Tomasz Piątek powiedział PAP, że "pozew jest bezpodstawny", nie chciał jednak komentować samej sprawy.
REKLAMA
Podczas środowej, pierwszej rozprawy, przesłuchano dwóch świadków: współpracującego z Tyrmandem w ramach Project Veritas dziennikarza śledczego Jamesa O’Keefe oraz dziennikarza m.in. TV Republika Aleksandra Wierzejskiego.
O’Keefe pytany był m.in. o sam Project Veritas. Zapewniał, że jest to organizacja medialna, specjalizująca się w dziennikarstwie śledczym i wykrywaniem m.in. przypadków korupcji i różnego rodzaju nieprawidłowości przy wyborach. Powiedział, że współpracujący z nim dziennikarze, choć wykorzystują techniki dziennikarstwa śledczego - takie jak ukryta kamera, nagrywanie, podawanie się za inne osoby w celu uzyskania informacji – nie przekraczają granic prawa.
- Wszystko to, co robimy w ramach Project Veritas, jest legalne; to setki śledztw, w których wykazywaliśmy korupcję, nieetyczne postępowanie, nieuczciwość ze strony polityków – mówił. Zapewnił równocześnie, że organizacja "nie ma żadnych powiązań politycznych" i zaprzeczył, jakoby prowadzone przez nią dziennikarskie śledztwa miały na celu wspomóc w wyborach prezydenckich Donalda Trumpa. Zapewniał, że dziennikarskie śledztwa dotyczyły zarówno demokratów, jak i republikanów.
- Nikt nam nie mówi, kim mamy się zajmować w ramach naszych śledztw i nie skupiamy się na jednej albo drugiej partii politycznej – dodał, podkreślając równocześnie, że nie zgadza się ze stwierdzeniem, by Tyrmand "był człowiekiem Trumpa".
REKLAMA
Pytany przez reprezentującego pozwanych mec. Rogowskiego, czy Project Veritas był kiedykolwiek dotowany przez Trumpa, przyznał, że "były dwie takie darowizny" w 2015 r. Sprecyzował, że w przypadku każdej z nich były to kwoty 10 tys. zł.
Zastrzegł równocześnie, że darowizny te w żaden sposób nie wpłynęły na działania dziennikarzy.
Mec. Rogowski zapytał też dziennikarza, czy tuż po przyjeździe do Polski spotkał się z pełnomocnikami Tyrmanda. Uzyskując potwierdzenie, dopytywał, czy rozmowa dotyczyła środowej rozprawy. Ocenił, że fakt ten uderza w "wiarygodność świadka".
Wierzejski podkreślał, że artykuł dotyczący Tyrmanda jest "chaotycznym atakiem, niepopartym żadnymi faktami". - Bycie czyimś człowiekiem, według mnie, oznacza, że ma się jakieś związki, takich związków nie widziałem - mówił.
Dodał, że podczas wielokrotnych wywiadów, które przeprowadzał z Tyrmandem, "nie zauważył żadnych wypowiedzi, które miałyby antydemokratyczny wydźwięk". "Uważam Matthew za zwolennika demokracji i zwolennika czystych reguł wyborów. Jest przeciwnikiem korupcji politycznej i nadużywania władzy" – powiedział.
REKLAMA
Zaznaczył, że biorąc pod uwagę ten fakt, oczywista wydaje się "krytyczna postawa Tyrmanda wobec (prezydenta Rosji Władimira) Putina".
Tyrmand w wywiadzie dla PAP podkreślił, że w tekście dziennikarza "GW" znalazło się "ok. tuzina kłamstw, wyraźnych oszczerstw, łatwych do zweryfikowania". Dodał, że zdecydował się na pozew, bo chce "pokazać ,jaka jest różnica między wolnością słowa i prasy a oszczerstwem". - W Stanach Zjednoczonych oszczerstwo jest dobrze zdefiniowane: to świadome zaprezentowanie nieprawdy lub złe wykonanie pracy dziennikarskiej w celu wyrządzenia szkody dla reputacji czy finansów. I tutaj (w przypadku tekstu +Gazety Wyborcze+ - PAP) mieliśmy tego przykład - powiedział.
Tyrmand uważa, że istnieje też związek między tekstem w "Gazecie Wyborczej" a śledztwem, które prowadził wraz z Jamesem O'Keefe ws. finansowania Komitetu Obrony Demokracji (KOD) przez fundację miliardera George'a Sorosa Open Society Foundation (OSF), która, według Tyrmanda, jest "światową siecią think tanków, do której w Polsce należą Fundacja Stefana Batorego i Helsińska Fundacja Praw Człowieka".
Według Tyrmanda, KOD powstał właśnie dzięki dotacjom organizacji działających w ramach OSF i był mocno wspierany przez nie w początkowej fazie swojej działalności.
REKLAMA
W zeszłorocznym tekście w "Gazecie Wyborczej" Piątek pisał, że Tyrmand "uparcie głosi, że protesty KOD są wynikiem manipulacji finansisty George'a Sorosa". - Soros miałby chcieć obalić rząd PiS, bo ten walczy z machinacjami globalnych spekulantów. (...) Działalność Tyrmanda ma tyle wspólnego z prawdą, że polega na programowym jej zwalczaniu - podkreślał. Jednocześnie podkreślono, że Tyrmand i O'Keefe działali na rzecz Trumpa i przeciwko jego ówczesnej konkurentce Hillary Clinton.
- Jak widać, wojna Tyrmanda z KOD-em jest częścią globalnej wojny prawicy z demokracją - pisał Piątek dodając, że Tyrmand "deklarował swoją sympatię dla +Mr.Putin+" - podawano na łamach "Gazety Wyborczej".
pp/PAP
REKLAMA
REKLAMA