Katastrofa smoleńska. "Nie sprawdzono apteczki technicznej TU-154M"
- Kilka lat temu zwracałem uwagę na element wyposażenia samolotu - powiedział mec. Stefan Hambura, pełnomocnik rodzin ofiar katastrofy pod Smoleńskiem.
2017-08-10, 18:18
W środę Podkomisja smoleńska wydała komunikat o treści: "liczne zniszczenia lewego skrzydła samolotu Tu-154 M noszą ślady wybuchu; destrukcja skrzydła rozpoczęła się przed brzozą".
Komentując dla Polskiej Agencji Prasowej te doniesienia, mec. Stefan Hambura zwrócił uwagę na tzw. apteczkę techniczną, która była na wyposażeniu samolotu Tu-154 M, który rozbił się w okolicach lotniska Siewiernyj pod Smoleńskiem.
- Niech nikogo nie zmyli ta nazwa. "Apteczka techniczna" to ponad tona najróżniejszych części, np. kół zapasowych, kanistrów, różnego rodzaju pojemników (...) Dysponuję spisem zawartości tej "apteczki technicznej" - wyjaśnił.
"Łączna masa to 526 kg"
5 listopada 2012 roku, na podstawie złożonego dwa miesiące wcześniej przez mec. Hamburę wniosku o udostępnienie informacji publicznej, Ministerstwo Obrony Narodowej przesłało swoją odpowiedź.
REKLAMA
Dokumenty opisują "postępowanie szkodowe w mieniu służby inżynieryjno-lotniczej, w związku z katastrofą samolotu Tu-154 M". Dokumenty podpisał dyrektor departamentu Prasowo-Informacyjnego MON, kmdr Janusz Walczak.
Z przesłanych mec. Hamburze dokumentów wynika, że "w dniu 09.04.2010 roku została zabudowana na samolot Tu-154 M nr 101 apteczka techniczna, ukompletowana zgodnie z wykazem i zatwierdzona przez Szefa Sekcji Techniki Lotniczej oraz wyposażenie lotniskowo-hangarowe niezbędne do wykonania obsług technicznych" (pisownia oryginalna).
Wraz z tym dokumentem do rąk mec. Hambury trafiły kopie z opisem szczegółowej zawartości tzw. apteczki technicznej. To pięć kartek A4, które są datowane na 08.04.2010 roku. Strony są ponumerowane od nr 37 do 41.
W wykazach zawartości "apteczki technicznej" znajduje się 107 różnych przedmiotów, takich jak: koła główne, zbiornik do tankowania MS-8P, kanister z olejem Turbonycoil, środek do dezynfekcji toalet, środki czystości (worki, płyn do mycia szyb), sygnalizator dymu DS-3M2 czy wskaźnik radaru pogodowego RDR-4B.
REKLAMA
Łączna masa wszystkich elementów wynosi według wykazów 526 kilogramów.
W przesłanych mec. Hamburze dokumentach była również kopia "protokołu przesłuchania świadka z dnia 02.07.2010 w sprawie postępowania wyjaśniającego w sprawie szkody powstałej w mieniu", z którego wynika, że "sprzęt wymieniony w Protokole Szkody nr 1/SWR/2010 został wydany na samolot TU-154 M, nr 101 oraz na wyposażenie indywidualne członków załogi".
Pięć pytań
28 listopada 2012 roku, czyli dwa tygodnie po otrzymaniu odpowiedzi z MON, poseł Prawa i Sprawiedliwości Marek Opioła złożył interpelację nr 12341 do ministra spraw wewnętrznych, w sprawie "nadzoru Biura Ochrony Rządu nad zabudową w samolocie Tu-154 M tony urządzeń w dniu 9 kwietnia 2010 r.".
W tekście interpelacji znalazło się pięć pytań: "1. Czy BOR został poinformowany, a jeśli tak, to kiedy, o zabudowie na pokładzie samolotu tych urządzeń? 2. Czy i jaki zakres wiedzy posiada BOR o osobach, które wykonały zabudowę? Kto zlecił przedmiotową zabudowę i kiedy? W jakim trybie zostało przekazane to polecenie? 3. Czy w trakcie zabudowy osoby jej dokonujące były pod stałym i nieprzerwanym nadzorem osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo samolotu/lotniska/36. SPLT?
REKLAMA
4. Czy i kiedy osoby wykonujące prace na pokładzie TU-154 zostały sprawdzone przez BOR pod względem związków ze zorganizowaną przestępczością, organizacjami terrorystycznymi i służbami specjalnymi obcych państw? 5. Czy po wykonaniu zabudowy samolot został sprawdzony przez BOR (bądź inne służby) pod względem tego, czy nie zainstalowano w nim jakichkolwiek instalacji, urządzeń, podsłuchów lub ładunków wybuchowych?".
W tym samym dniu poseł Opioła skierował również interpelację (nr 12342) do ministra obrony narodowej w sprawie "nadzoru Służby Kontrwywiadu Wojskowego nad zabudową w samolocie TU-154 M tony urządzeń w dniu 9 kwietnia 2010 r.". Ministrowi obrony narodowej zostały zadane te same pytania, ale dotyczyły SKW.
2 stycznia 2013 roku poseł Opioła otrzymał odpowiedź od sekretarza stanu w MON, Czesława Mroczka, w której czytamy m.in.: "Służba Kontrwywiadu Wojskowego nie była informowana o zabudowie urządzeń na pokładzie samolotu TU-154 M nr boczny 101 dokonanej w dniu 9 kwietnia 2010 r. ani też o zmianie konfiguracji wnętrza.
Zabudowę wykonano siłami i środkami personelu 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, który objęty był ochroną kontrwywiadowczą Służby Kontrwywiadu Wojskowego, podobnie jak żołnierze i pracownicy innych jednostek organizacyjnych Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej oraz jednostek organizacyjnych podległych lub nadzorowanych przez ministra obrony narodowej. Ponadto informuję, że każdorazowo przed wykonaniem lotu o statusie HEAD samolot był sprawdzany przez personel Biura Ochrony Rządu, zgodnie z procedurami".
REKLAMA
26 lutego 2013 roku poseł Opioła otrzymał odpowiedź z MSW, podpisaną przez podsekretarza stanu, Michała Deskura: "…w sprawie nadzoru BOR nad zabudową w samolocie TU-154 M tony urządzeń w dniu 9 kwietnia 2010 r. uprzejmie informuje, że dysponentem ww. statku powietrznego był 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego, który jako jednostka wojskowa był zabezpieczany - według właściwości - przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego.
Jednocześnie pragnę nadmienić, że Biuro Ochrony Rządu nie było informowane przez Siły Powietrzne o przedmiotowej zabudowie. W dniu 10 kwietnia 2010 r. funkcjonariusze BOR przeprowadzili rozpoznanie pirotechniczne samolotu TU-154 M o numerze bocznym 101. Po zakończeniu sprawdzeń nie stwierdzono zagrożenia".
"Dlaczego doszło do zaniedbania?"
- Na te interpelacje dostaliśmy odpowiedzi, że ani jedna, ani druga instytucja nie wiedziały o tym, że na dzień przed katastrofą w Smoleńsku ta apteczka była załadowana na pokład i w związku z tym nie nadzorowały tego procesu - wskazał mec. Hambura.
- Wydaje się normalne, że jeśli takim samolotem ma lecieć głowa państwa, to taka sytuacja nie może mieć miejsca. A jednak, co niewiarygodne, to się jednak zdarzyło. Więc rodzi się zasadne pytanie: dlaczego doszło do takiego zaniedbania? - podkreślił.
REKLAMA
- Te wszystkie wątki warto przypominać. Nie wątpię, że Podkomisja smoleńska dysponuje tymi świadectwami, ale myślę, że należy im się jeszcze raz przyjrzeć - dodał mec. Hambura.
Katastrofa smoleńska
Powiązany Artykuł

Katastrofa smoleńska
10 kwietnia 2010 roku w katastrofie samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka oraz ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski.
Polska delegacja zmierzała na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.
Śledztwo w sprawie początkowo prowadziła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Postawiła zarzuty dwóm kontrolerom lotów ze Smoleńska (dotychczas nie zdołano im ich przedstawić) oraz dwóm oficerom rozwiązanego po katastrofie 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, który zajmował się transportem najważniejszych osób w państwie.
4 kwietnia 2016 roku śledztwo przejęła Prokuratura Krajowa z nowym zespołem śledczym, która poszerzyła zarzuty dla trzech w sumie rosyjskich kontrolerów lotu.
REKLAMA
Własne śledztwo prowadzi strona rosyjska, która wiele razy podkreślała, że przed jego zakończeniem nie zwróci Polsce wraku Tu-154 i jego "czarnych skrzynek".
kk
REKLAMA