Europa mniej atrakcyjna
Europa już wkrótce może przestać być najbardziej konkurencyjnym regionem świata dla inwestorów. Można jednak tego uniknąć.
2008-06-10, 12:35
Ciągle atrakcyjna dla inwestorów Europa może stracić swoją dominującą pod tym względem pozycję na świecie. Coraz mocniejsze są kraje z innych regionów, a przedsiębiorstwa upatrują swoją przyszłość w rozwoju rynków azjatyckich.
W 2007 r. Europa Zachodnia przejęła 37 proc. ogółu bezpośrednich inwestycji zagranicznych, 12.5 proc. przyciągnęły Stany Zjednoczone. Do Wielkiej Brytanii przypłynęło 11 proc. kapitału, do Francji 8 proc., a do Holandii 6.8 proc. Na piątej pozycji uplasowały się Chiny, absorbując 4.4 proc. środków. Nieco inaczej w porównaniu z tym zestawieniem wygląda potencjalne zainteresowanie danym regionem i krajem, jako miejscem lokalizacji przyszłych inwestycji. W badaniu Ernst&Young „Atrakcyjność Inwestycyjna Europy”, w którym udział wzięło ponad ośmiuset przedstawicieli międzynarodowych inwestorów z całego świata, Europa Zachodnia uplasowała się w tym roku na trzeciej pozycji, za Chinami i Europą Wschodnią. Stany Zjednoczone i Kanada spadły na piątą pozycję i znajdują się w rankingu za Indiami. W górę natomiast pnie się Rosja. Również w krajach BRIC (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny) odnotowuje się wzrost (sześciokrotnym w latach 2002-2006) faktycznej aktywności inwestycyjnej.
Atrakcyjność Europy Zachodniej, jako miejsca lokalizacji przyszłych inwestycji, spadła, wzrosło natomiast w porównaniu z ubiegłym rokiem zainteresowanie Europą Środkowo-Wschodnią, w tym naszym krajem. W 2007 r. Polska znalazła się poza dziesiątką najatrakcyjniejszych regionów inwestycyjnych świata, chociaż w 2006 r. zajmowała siódmą, a w 2005 r. – piątą pozycję. Znakomicie natomiast wypadliśmy w rankingu europejskim. 146 nowych projektów inwestycyjnych o wartości 12,8 mld. euro zapewniło nam w ubiegłym roku siódmą pozycję w Europie i drugą pod względem miejsc pracy, jakie w ich wyniku powstały. Natomiast w tym roku jesteśmy postrzegani jako najatrakcyjniejsze miejsce w Europie dla lokalizacji inwestycji w przyszłości. Zostaliśmy liderem tegorocznego rankingu przed Niemcami, Rosją, Francją i Rumunią. Zainteresowanie naszym krajem menedżerów światowych firm trzeba teraz przekształcić w konkrety, czyli płynący wartko strumień kapitału.
REKLAMA
-Fakt, że Polska jest na pierwszym miejscu wśród najczęściej rozważanych lokalizacji w Europie, pokazuje, że oprócz spełnienia poszczególnych tzw. twardych kryteriów wyboru lokalizacji, którymi kierują się inwestorzy, jak infrastruktura, transport, koszty pracy, ważne jest, jak wygląda dany kraj w szerszej perspektywie – uważa Agnieszka Tałasiewicz, Partner Ernst&Young. - Inwestor zaakceptuje nawet nie do końca idealną infrastrukturę, a także nie przejrzysty system podatkowy, jeśli trafi na dobry rynek z wykwalifikowanymi i rzetelnymi pracownikami, a dodatkowo będzie mógł skorzystać ze wsparcia finansowego w kraju, który jest największym beneficjentem unijnych środków pomocowych – dodaje. W ocenie inwestorów Polska wypada na tle Europy bardzo dobrze. Wzrosła też pozycja Rosji i Rumunii, natomiast spadła Węgier i Czech.
Z badania wynika, że przy wyborze lokalizacji inwestycji coraz ważniejsza jest stabilność systemu prawnego. Nadal dużą wagę przywiązuje się do infrastruktury logistycznej i transportowej, a tam, gdzie dominują usługi, coraz ważniejsza staje się infrastruktura telekomunikacyjna. Dla inwestorów liczy się wzrost efektywności pracy, jej koszty i wydajność oraz elastyczność rynku. Mimo rosnących kosztów pracy, które są jednak relatywnie niskie w porównaniu z Europą Zachodnią, wciąż jesteśmy, i mamy szanse być w przyszłości, konkurencyjni. Inwestorzy oczekują od nas jednak między innymi uproszczenia systemu prawno-administracyjnego, uelastycznienia rynku pracy, rozbudowy infrastruktury.
Nowe zagraniczne inwestycje to nowe miejsca pracy. W ubiegłym roku powstało ich w Polsce ponad 18 tysięcy, do czego należy dodać te, które stworzono niejako przy okazji, u poddostawców i w najbliższym otoczeniu fabryki czy zakładu pracy. Ponieważ w naszym regionie wciąż dominuje produkcja przemysłowa, przyrost zatrudnienia jest tu znacznie większy niż w Europie Zachodniej, która dynamicznie rozwija sektor usług, generujący mniej miejsc pracy. Europa Środkowo-Wschodnia przyciągnęła w ubiegłym roku 28 proc. inwestycji, skierowanych na nasz kontynent, które dały 58 proc. nowych miejsc pracy. Kraje zachodnie, skupiające 72 proc. projektów, powiększyły z tego tytułu zatrudnienie jedynie o 42 proc. W dzisiejszych warunkach, wciąż wysokiego bezrobocia, jest to dla nas bardzo cenne. Przyszłość należy jednak do sektora usług i prawdopodobnie będzie on co raz mocniejszy także w Polsce. Obecnie największym zainteresowaniem zagranicznych inwestorów cieszy się u nas branża motoryzacyjna, elektryczna i elektroniczna, natomiast w sektorze usług powstają centra obsługi np. finansowej międzynarodowych korporacji. Niestety na razie nie powstają w Polsce ośrodki badawczo-rozwojowe.
Co mogłoby zwiększyć atrakcyjność starego kontynentu dla przyszłych inwestorów? Niewątpliwie stworzenie wszelkich możliwych warunków dla narodzin nowych technologii, dla powstania prawdziwego centrum innowacji. Innowacyjność jest tym czynnikiem, który będzie decydował o konkurencyjności Europy. Eksperci oceniają, że w tej branży nasz kontynent ma duże szanse na mocną pozycję. Przede wszystkim dlatego, że Europa ma już wypracowaną opinię, a poza tym jest miejscem szczególnym na świecie, które w coraz większym stopniu będzie przyciągało ludzi kreatywnych. Do tworzenia postępu nie wystarczają im bowiem same laboratoria, potrzebują też odpowiednich warunków do życia, twórczego otoczenia, zaplecza kulturalnego, dobrego klimatu. To w pełnym wymiarze może im dać właśnie Europa. I ten atut powinien być wykorzystany i wzmacniany odpowiednimi decyzjami władz unijnych. Muszą być wspierane procesy tworzenia postępu, szkolenia kadr, budowania w Europie globalnego centrum innowacji, który będzie służył całemu światu. Tym bardziej, że rośnie zagrożenie ze strony Azji, która próbuje odbudować swoją potęgę i pozycję konkurencyjną. Na rozwój w tym kierunku są w Unii Europejskiej środki, potrzebna jednak odważnych i szybkich decyzji. Również Polska nie powinna czekać i oglądać się na innych, ale podjąć działania, dokonując niezbędnych reform, aby wykorzystać swoją szansę.
REKLAMA
Między stanem faktycznym, mierzonym wielkością zaangażowanego kapitału zagranicznego, a postrzeganiem danego kraju jako atrakcyjnej lokalizacji dla przyszłych inwestycji jest duża różnica. Nie wystarczy więc cieszyć się z oceny, jaką wystawili naszemu krajowi menedżerowie światowych firm, ale jak najlepiej wykorzystać to zainteresowanie, usilnie starając się o stworzenie takich warunków, które entuzjazm inwestorów zamienią na strumień kapitału, faktycznie płynący na nasz rynek. Przełożenie to zajmuje, jak wykazuje praktyka, nieraz długie lata.
Hanna Dziarska
REKLAMA