Świadek przed komisją ds. Amber Gold: małżonkowie P. to byli mistrzowie manipulacji

- Przed zatrudnieniem się w Amber Gold pytałem, czy nie są piramidą finansową, Marcin P. zaprzeczył; P. to byli mistrzowie manipulacji - zeznał przed komisją śledczą b. dyrektor departamentu technicznego spółki Piotr Pisarek. Jak dodał, po upadku OLT Express w Amber Gold wybuchła panika. 

2017-09-26, 18:34

Świadek przed komisją ds. Amber Gold: małżonkowie P. to byli mistrzowie manipulacji
Były dyrektor departamentu technicznego Amber Gold Sp. z o.o. Piotr Pisarek zeznaje przed sejmową komisją śledczą ds. Amber Gold. Foto: PAP/Radek Pietruszka

Posłuchaj

Krzysztof Kuśmierczyk o kontroli dostępu w Amber Gold (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Jak zeznawał Pisarek, jeszcze przed zatrudnieniem się w Amber Gold - co nastąpiło w kwietniu 2012 r. - zapytał wprost, czy spółka nie jest piramidą finansową. W odpowiedzi - relacjonował świadek - prezes Marcin P. powiedział, że co prawda KNF ma wątpliwości, co do działalności spółki, ale żadnego procesu sądowego nie ma. Z kolei - jak mówił - Katarzyna P. pokazywała mu pomieszczenie w siedzibie Amber Gold, gdzie jakoby miał być "urząd skarbowy".  

Świadek zeznał też, że Marcin P. zapowiedział mu kiedyś, czy wie "kto u nas będzie pracował?". "Michał Tusk" - miał powiedzieć P. - To mogło być po zadaniu pytania o piramidę - dodał. Jego zdaniem mógł to być element uwiarygadniający Amber Gold. Jak mówił, doniesienia pokazujące "włodarza miasta Gdańska ciągnącego samolot" również były uwiarygadniające. - To były czynniki, które spowodowały, że zdecydowałem się zacząć pracę w Amber Gold. To wtedy było nobilitujące. Może słyszalne były kontrowersje, ale firma była wszędzie widoczna, funkcjonowała i rozbudowywała się - mówił świadek. 

Kiedy na przełomie lipca i sierpnia 2012 r. upadły linie lotnicze OLT Express, pracownicy Amber Gold - według świadka - byli spanikowani, ale małżonkowie P. przekonywali, że są wypłacalni. - To byli mistrzowie manipulacji. (...) Katarzyna P. powiedziała wtedy, że to nie dotyczy Amber Gold tylko OLT, która była osobną spółką. Sam się dziwię do dzisiaj, jacy oni byli przekonywający - mówił Pisarek. 

Zainteresowanie służb

Z lata 2012 r. świadek zapamiętał też spotkania małżeństwa P. z dyrektorami, podczas których przekonywali, że "wszyscy - rząd, KNF - się na nich uwzięli i blokują konta bankowe". P. mieli też mówić, że "interesują się nimi służby", ale nie odebrał tego jako słów o zainteresowaniu służb specjalnych, tylko rządu i KNF. Pisarek mówił też, że pamięta spotkanie z Marcinem P., na którym ten mówił, że "będzie trudno, że są wątpliwości wokół działania firmy", ale - jak powiedział - jeszcze w lipcu 2012 r. P. byli na tyle wiarygodni, że byli w stanie przekonać, że mają jeszcze pieniądze. 

REKLAMA

B. dyrektor zeznał też, że nigdy nie widział złota Amber Gold, choć w nowej siedzibie szykowano specjalne pomieszczenie na sejfy. Jak mówił, jego jedynym kontaktem z pieniędzmi spółki było przewiezienie - w sierpniu 2012 r. do siedziby głównej z placówek spółki - gotówki, komputerów itp. Następnego dnia do firmy weszła ABW - zaznaczył.

Gdzie jest złoto? 

Wcześniej komisja przesluchiwała Krzysztofa Kuśmierczyka, który w spółce należącej do Marcina P. odpowiadał za zabezpieczenie techniczne, między innymi przewoził sztabki złota i kontrolował sejfy. Krzysztof Kuśmierczyk powiedział, że dostęp do sejfów w centrali Amber Gold mieli tylko Marcin i Katarzyna P. Brał również udział w próbie sprzedaży złota w gdańskim oddziale NBP. 

Świadek wyjaśnił, że w centrali firmy sejfy stały w serwerowni, do której mieli dostęp również informatycy. - Do pomieszczenia była kontrola dostępu, odbijała się karta pracownika, który wchodził, ale otwarcie samego sejfu nie było niczym monitorowane. Nie było w środku kamery, a zamki nie były podłączone do systemu zabezpieczeń - powiedział Krzysztof Kuśmierczyk.

Złoto w torbie

W sierpniu 2012 roku Krzysztof Kuśmierczyk został poproszony przez Katarzynę P. o przewiezienie złota do NBP w Gdańsku i jego sprzedanie. Wcześniej to samo złoto zostało odebrane z banku BGŻ. Były dyrektor biura bezpieczeństwa transportował sztabki w najpierw torbie turystycznej, a następnie zwykłej z marketu. Posłanka PiS Joanna Kopcińska pytała o ilość kruszcu, którą nosił świadek. - Były małe i duże sztabki. Bodajże kilogramowe z tego co pamiętam. Osobiście widziałem, ale nie dotykałem tego złota rękami - opisał świadek i dodał, że torba mogła ważyć od 20 do 30 kilogramów.

REKLAMA

Ostatecznie do sprzedaży złota w gdańskim oddziale NBP nie doszło, ponieważ pracownikom Amber Gold brakowało niezbędnych dokumentów do sfinalizowania transakcji.

Polecenia od Katarzyny P.

Podczas przesłuchania świadek zeznał, że jego bezpośrednim przełożonym w Amber Gold był zarząd tej spółki, a "najczęściej rozmawiałem z Katarzyną P.". - Jeśli Katarzyna P. nie potrafiła podjąć decyzji co do otwarcia placówki, bądź zabezpieczenia placówki to sprawa była przekazywana panu Marcinowi i wtedy to on podejmował decyzję - mówił Kuśmierczyk. 

Tłumaczył, że gdy trafił do firmy, miał zajmować się bezpieczeństwem pieniędzy lokowanych w Amber Gold. - To były monstrualne sumy, gdzie placówki w ogóle nie były zabezpieczone, dopóki nie zostałem zatrudniony - przekonywał. 

- Pieniądze z sejfów były odbierane przez BGŻ, a po rozwiązaniu umowy, przez Pocztę Polską. Poczta Polska zabierała pieniądze z placówek, przeksięgowywała na wskazane przez zarząd konto - tłumaczył. 

REKLAMA

"Wiedziałem, że w placówkach nie ma złota"

Świadek wskazał, że do jego obowiązków w spółce należało wyposażenie placówek w systemy alarmowe, kontrolę dostępu, kamery, jak również pisanie procedur odnośnie zachowania się pracowników w placówce i przyjmowania gości w centrali firmy. 

- A czy chodziło również o zabezpieczenie złota i platyny? - dopytywał Tomasz Rzymkowski z Kukiz'15. - Nie wiedziałem, do momentu aż zostałem poproszony o przewiezienie z BGŻ złota, że takie złoto jest w posiadaniu spółki - odparł świadek. Dopytywany, czy wiedział co jest przedmiotem działalności Amber Gold, Kuśmierczyk stwierdził, iż wiedział o kredytach i lokowaniu pieniędzy w złoto. - Ale tak jak mówię, tego złota nie widziałem wcześniej, przed BGŻ - zaznaczył. - Wcześniej nie byłem informowany, że gdziekolwiek w placówkach, naszych oddziałach, bądź w centrali jest przetrzymywane złoto - mówił. 

- Ja zostałem zatrudniony do innych rzeczy i tym się zajmowałem. Nie pytałem czy jest złoto, od tego byli inni menedżerowie, którzy zajmowali się umowami z klientami i różnymi innymi rzeczami - dodał świadek. 

Rzymkowski pytał jednak nadal czy świadek miał wiedzę, że pieniądze lokowane przez klientów miały być inwestowane w złoto.

REKLAMA

- Miałem pełną wiedzę i świadomość tego, co znajduje się w sejfach w placówkach - mówił Kuśmierczyk. - Czyli wiedział pan, że to jest lipa, że naciągają ludzi? - dopytywał Rzymkowski. 
- Wiedziałem, że w placówkach na pewno nie ma złota. Nigdy nie zadawałem tego pytania w zarządzie - odparł świadek, dodając, że pierwszy raz kontakt ze złotem Amber Gold miał, gdy wraz z Marcinem P. odebrał kruszec z BGŻ.

Plan ukrycia złota

Polityk Kukiz'15 pytał też świadka, czy kiedykolwiek otrzymał od zarządu spółki propozycję ukrycia złota lub zna kogoś, komu małżeństwo P. składało taką propozycję. - To było tylko to z panem Jackiem, gdzie nie doszło w ogóle do skutku. To nie była propozycja, ale takie rozmowy (pomiędzy małżeństwem P. - PAP): "może przewieźmy to złoto" - odpowiedział świadek. Później podczas przesłuchania poseł PiS Jarosław Krajewski doprecyzował, że chodzi o ojca Jacka. 

Rzymkowski przywołał jednak zeznanie Kuśmierczyka z 21 września 2012 r., w których mówił, że w tamtym czasie Katarzyna P. podczas rozmowy z Marcinem P. wpadła na pomysł, by świadek wywiózł złoto do siebie lub znalazł bezpieczne miejsce. Na to - jak relacjonował Rzymkowski - świadek się jednak nie zgodził. - To była ta informacja o panu Jacku - odpowiedział Kuśmierczyk, nawiązując do zeznań złożonych wcześniej we wtorek. Mówił wówczas, że zawoził małżeństwo P. do jednego z gdańskich klasztorów, do pana Jacka. 

- Czy była taka propozycja nie pamiętam; była na pewno taka propozycja, by coś z tym złotem zrobić - dodał, zaznaczając, że temat ten "nie został dalej pociągnięty". 

REKLAMA

Brak informacji o Jacku

Przewodnicząca komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS) zastanawiała się, dlaczego świadek podczas przesłuchania w prokuraturze w 2012 r. nie wspomniał, że padła propozycja przewiezienia złota do Jacka, a dziś wymienia tę osobę. - Pan Jacek nie pada w żadnym pana przesłuchaniu, z tego co ja się orientuję - zwróciła uwagę Wassermann. Podkreśliła, że gdyby wówczas padło to imię, to śledczy dokonaliby u tej osoby przeszukania. 

- Wydaje mi się, że imię "Jacek" padało wielokrotnie (...) - przekonywał jednak świadek. - Czyli z jakichś przyczyn organ procesowy nie chciał utrwalić w protokole osoby pana Jacka - skwitowała Wassermann. 

W toku przesłuchania świadek mówił też, że w siedzibie Amber Gold nigdy nie widział współpracującego z liniami OLT Express Michała Tuska, syna b. premiera Donalda Tuska. - Wydaje mi się, że dowiedziałem syn pana Tuska pracuje w Amber Gold, gdy była cała ta afera i upadło OLT - powiedział.

***

REKLAMA

Przed rozpoczęciem przesłuchania członek komisji poseł Nowoczesnej Witold Zembaczyński tłumaczył, że Piotr Pisarek odpowiadał między innymi za inwestycje Amber Gold, czy podejmowanie nagłych działań w okresie poprzedzającym wybuch afery. Z kolei Krzysztof Kuśmierczyk zajmował się na przykład współpracą z placówkami, czy znał procedury tworzenia relacji spółki z klientami.

- To były osoby z najbliższego kręgu zaufania Marcina i Katarzyny P. Często podejmowały decyzje w swoich działkach, a oprócz tego ponosiły dużą odpowiedzialność za powierzone im funkcje - powiedział Witold Zembaczyński.

Powiązany Artykuł

amber gold 1200 free kopia 1200.JPG
Afera Amber Gold - czytaj więcej

Przewodnicząca komisji i posłanka PiS Małgorzata Wassermann dodaje, że dyrektor biura bezpieczeństwa jest wspominany w materiałach śledczych - zarówno jawnych, jak i niejawnych. Powiedziała również, że w miarę postępów prac komisji nie wyklucza rozszerzenia obecnej listy pracowników spółki wskazanych do przesłuchania.

- Dyrektorów i pracowników było bardzo wielu, dlatego musieliśmy dokonać jakiejś selekcji. Być może będziemy wzywać następnych. To kwestia ich świadomości na czym ta firma polegała, czy do czego mieli dostęp. Oczywiście dzisiaj można powiedzieć, gdy Marcin i Katarzyna P. siedzą na ławie oskarżonych, że nikt niczego nie wiedział, ale pytanie czy to jest wiarygodne tłumaczenie - mówiła przewodnicząca komisji śledczej.

REKLAMA

Powiązany Artykuł

amber1200.jpg
Amber Gold. Prezes Finroyal: rozmach Marcina P. był imponujący

Spółka Amber Gold miała inwestować pieniądze klientów w złoto i inne kruszce, oferując przy tym oprocentowanie wyższe od lokat bankowych. W 2011 roku przejęła trzy linie lotnicze i na ich podstawie stworzyła przewoźnika OLT Express. W sierpniu 2012 roku spółka należąca do Marcina i Katarzyny P. ogłosiła upadłość. Oszukała niemal 19 tysięcy klientów na kwotę ponad 850 milionów złotych. Miesiąc wcześniej zbankrutowały również linie lotnicze OLT Express.

dad/fc/mr

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej