Poszukują panów do wożenia bogatych pań i...
"Kierowców panów" - takie anonse od miesięcy zamieszcza poznańska firma w prasie i internecie w rubryce "praca". Kusi wysokimi zarobkami za wożenie majętnych kobiet. Kierowcy pozostają jednak bez pracy, a zarabia... firma pobierając od każdego kandydata "opłatę manipulacyjną".
2010-03-29, 15:22
Trafiłem na to ogłoszenie, szukając możliwości dorobienia do renty. Telefonicznie powiedziano mi, że chodzi o wożenie kobiet na zakupy czy do fryzjera. Pani przedstawiająca się jako Ania zapewniała, że w żadnym wypadku nie chodzi o usługi towarzyskie. Kusiła zarobkiem po 800 złotych dziennie, twierdząc, że klientek jest bardzo wiele, a stawka godzinowa wynosi 100 złotych. Nie trzeba też mieć samochodu, bo jeździ się autami pań, które płacą za przewożenie - opowiada pan Zbigniew, jeden z oszukanych.
Tylko bez nagrywania rozmowy!
Umówił się na spotkanie w biurze firmy. - Kiedy wyraziłem zainteresowanie, podano mi adres w jednym z bloków przy ul. Tomickiego. Tam miałem spotkać się z pierwszą klientką - wspomina rencista. Przedstawiony przez niego przebieg spotkania pokrywa się z relacją innego oszukanego, pana Marka. Prowadząca firmę prosi, żeby położyć na stół komórkę (twierdząc, że to poufna rozmowa i nie może być nagrywana), pyta o wiek, znak zodiaku i zainteresowania oraz prosi o podanie... hasła rozpoznawczego dla klientek do przewożenia. Potem inkasuje 195 zł, na które nie wystawia pokwitowania. Po zapłaceniu z drugiego pokoju wychodzi rzekoma klientka (jest to współpracowniczka prowadzącej biuro). Twierdzi, że akurat dziś nie potrzebuje kierowcy, ale zapewnia, że zadzwoni jutro.
- Ale żadna pani do przewożenia się nie odezwała. Kiedy interweniowałem w firmie, mówiono mi, że zadzwoni inna pani. Żadnej pracy nie dostałem. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że chodziło tylko o to, żebym wpłacił te 195 złotych. Chciałem zwrotu pieniędzy, ale mi odmówiono. Usłyszałem, że widać nie przypadłem paniom do gustu - mówi pan Marek.
Wiele takich przypadków
Relacje usłyszane od "kierowców panów" potwierdziliśmy, dzwoniąc na telefon z ogłoszenia. Ustaliliśmy także, że anonse dla kierowców (różniące się tylko numerami telefonów) zamieszczane są od dawna. W sieci można znaleźć rozpowszechniane tam przez oszukanych przestrogi przed firmą z ul. Tomickiego.
REKLAMA
Sprawdziliśmy w miejskim rejestrze przedsiębiorców: w mieszkaniu, do którego zapraszani są poszukujący pracy, zarejestrowane są aż trzy firmy. Każda z nich ma inną właścicielkę. Dwie z firm to biura matrymonialno-towarzyskie, ale wszystkie mają wpisaną do rejestru "działalność związaną z wyszukiwaniem miejsc pracy i pozyskiwaniem pracowników". Na drzwiach jest szyld tylko jednej z firm.
Kiedy dziennikarz "Polski Głosu Wielkopolskiego" zadzwonił do firmy w sprawie wprowadzania w błąd poszukujących pracy, usłyszał, że właścicielki nie ma i tego dnia jej nie będzie. Po naleganiach jednak się znalazła.
Firma uważa, że wszystko jest OK
-Nikogo nie oszukujemy. Widać trafił się jakiś jeden niezadowolony klient - stwierdziła kobieta przedstawiająca się jako Beata. Zmieniła jednak swoją wersję po chwili, gdy usłyszała, że osób, które twierdzą, że zostały oszukane jest więcej. - My przecież nikomu nie gwarantujemy żadnej pracy, tylko pośredniczymy w jej uzyskaniu. Jeśli tych panów nikt nie chciał zatrudnić, to już nie nasza sprawa - oświadczyła.
mch, gloswielkopolski.pl
REKLAMA
REKLAMA