Kalisz: zrobiłem więcej dla Olewnika niż musiałem
Sejmowa komisja śledcza powołana do wyjaśnienia sprawy porwania i śmierci Krzysztofa Olewnika zakończyła przesłuchanie ministrów i wiceministrów spraw wewnętrznych z czasów rządów SLD.
2010-01-14, 19:35
Sejmowa komisja śledcza powołana do wyjaśnienia sprawy porwania i śmierci Krzysztofa Olewnika zakończyła przesłuchanie Ryszarda Kalisza. Polityk Lewicy podkreślił, że do wiosny 2008 roku był przekonany, iż jako szef MSWiA zrobił w tej sprawie więcej, niż to należało do jego obowiązków. Wcześniej przesłuchani zostali: Krzysztof Janik i Ryszard Kalisz oraz nadzorujący policję b. wiceministrowie SWiA Zbigniew Sobotka i Andrzej Brachmanski.
W kwietniu 2008 roku Włodzimierz Olewnik oskarżył polityków SLD, że błędy popełnione za rządów Leszka Millera doprowadziły do śmierci jego syna. Najbardziej ostre słowa padły wówczas pod adresem Ryszarda Kalisza, szefa MSWiA w rządzie Marka Belki. Olewnik zarzucił Kaliszowi, że nie znalazł czasu, aby porozmawiać z potrzebującą pomocy rodziną.
Kalisz, który zeznawał jako ostatni, oświadczył, ze do 2008 r. "żył w przeświadczeniu, że zrobił w tej sprawie nawet więcej niż należało do obowiązków ministra". Zapewnił, że po spotkaniu z rodzina Olewników latem 2004 r. wierzył, że jego deklaracje o załatwieniu sprawy zadowolą Olewników.
Ryszard Kalisz zaznaczył, że jako szef MSWiA nie mógł wnikać w akta sprawy prowadzone przez prokuraturę i policję. Gdyby tak zrobił to groziłby mu zarzut przekroczenia swoich uprawnień.
REKLAMA
"Wypolerowane buty zza biurka"
Kalisz nawiązał do programu telewizyjnego z 2008 r., w którym siostra Krzysztofa, Danuta Olewnik, oświadczyła, ze przyjął ich wyniośle, że "do dziś ma przed oczami widok wypolerowanych butów ministra zza biurka".
"Nigdy nikogo nie przyjmowałem zza biurka. Proszę sprawdzić, zza biurka ministra nie widać nawet butów. Przyjmowałem ich przy stoliku. Zapewniałem, że wszystko musi być sprawdzone. Gdy pani Danuta skarżyła się na wiceministra Andrzeja Brachmańskiego, którego chyba chciała zwolnić, skoro nie zrealizowali tego, czego od niego zadano, ja wtedy mówiłem, że to ja tu jestem ministrem i taki był kontekst moich słów" - mówił Kalisz.
Według Kalisza, niezrozumienie może wynikać z faktu, iz Odlewników przyprowadził do niego latem 2004 r. płocki senator Zbigniew Kruszewski, nie uprzedziwszy, w jakiej sprawie przychodzi. "Dlatego nie miałem przygotowanej informacji o tej sprawie. Zapewniałem, ze wszystko musi być wyjaśnione. Przecież żaden poważny urzędnik nie realizowałby od ręki zadania zmiany grupy policyjnej. Potem naprawdę musiałem juz wychodzić, bo czekał helikopter. Uprzejmie wiec przeprosiłem i się pożegnałem" - powiedział. Polityk Lewicy po raz kolejny przeprosił rodzinę Olewników.
REKLAMA
Brachmański: przyczyniłem się do wyjaśnienia sprawy
Sejmowa komisja d.s Olewnika przesłuchała wcześniej Andrzeja Brachmańskiego, który za rządów lewicy był sekretarzem stanu w MSWiA. Andrzej Brachmański mówił, że ze sprawą zetknął się prawie rok po śmierci Krzysztofa Olewnika, wtedy gdy senator Zbigniew Kruszewski zwrócił się do niego z prośbą o przyjęcie Danuty Olewnik i Włodzimierza Olewnika.
Brachmański zeznał, że nie pamięta dokładnie, kiedy doszło do tego spotkania, ale zgłoszono podczas niego prośbę o przekazanie sprawy do Centralnego Biura Śledczego. "Rozmawiałem z generałem Szczerbakiem, który odpowiadał w Komendzie Głównej za sprawy kryminalne i wspólnie postanowiliśmy o powołaniu grupy" - mówił były wiceminister. O tej decyzji Brachmański poinformował swojego przełożonego - ówczesnego szefa MSWiA Ryszarda Kalisza. "Zrobiłem to o co poprosiła mnie rodzina Krzysztofa Olewnika, przekazałem sprawę do CBŚ. Mogę sobie poczytać za zaszczyt, że byłem trybikiem, który uruchomił maszynę, która doprowadziła do zatrzymania sprawców porwania i zamordowania Krzysztofa Olewnika" - powiedział przed komisją śledczą Andrzej Brachmański.
Po spotkaniu rodziny Olewnika z Brachmańskim notatkę sporządziła Danuta Olewnik - siostra porwanego i zamordowanego Krzysztofa Olewnika. Wynika z niej, że Olewnikowie mieli zastrzeżenia co do przebiegu spotkania. Stąd skargi na Andrzeja Brachmańskiego do Ryszarda Kalisza, a także ówczesnego ministra sprawiedliwości Marka Sadowskiego.
REKLAMA
Posłowie przytoczyli też zeznania posła SLD Jerzego Dziewulskiego, który podczas przesłuchania w prokuraturze powiedział, że podczas rozmowy z nim Brachmański powiedział, że chodzi o samouprowadzenie i po 10 dniach powtórzył tę wersję.
Janik: o sprawie Olewników dowiedziałem się z mediów
Zeznający na początku czwartkowego posiedzenia komisji Krzysztof Janik, szef MSWiA z rządu Leszka Millera, oświadczył, że sprawę Olewnika poznał dopiero dwa-trzy lata temu z mediów, zaś nie dotarła ona do niego, gdy był ministrem. Dodał, że w czasie sprawowania funkcji publicznych nie znal nawet nazwiska Olewnik. Zapewnil też, że nie wiedzial, iż rodzina Olewników sponsorowała kampanie SLD. "Nie przypominam sobie zadnego spotkania z panem Olewnikiem. Od prokuratora wiem, że były kierowane do mnie listy, ale żaden do mnie nie dotarł" - dodał.
Sobotka: nie słyszałem o nieprawidłowościach
REKLAMA
Również nadzorujący bezpośrednio policję zastępca Janika Zbigniew Sobotka powiedział, że nie pamięta, aby docierały do niego jakiekolwiek sygnały o sprawie Olewnika.
Podobnie jak Krzysztof Janik, Sobotka zeznał też, że nie pamięta, by o sprawie Olewnika rozmawiał z nim ówczesny wiceminister infrastruktury Andrzej Piłat albo Zbigniew Siemiątkowski. Przyznał, że na początku lat 90. był z Piłatem w radzie nadzorczej firmy ochroniarskiej. Zarazem poinformował, że wie, iż Piłat był gościem na weselu córki Włodzimierza Olewnika.
I Janik, i Sobotka przyznawali, że ponoszą polityczna odpowiedzialność za popełnione w tamtym czasie przez policję błędy i zaniedbania w sprawie.
Krzysztof Olewnik został porwany w październiku 2001 r., przez dwa lata był wieziony przez porywaczy, po czym brutalnie zabity. Dopiero w 2006 r. udało się odnaleźć jego ciało i ustalić sprawców. Główni - zostali skazani na dożywocie.
REKLAMA
W więzieniach życie odebrało sobie trzech sprawców zbrodni - herszt bandy Wojciech Franiewski (tuz po zatrzymaniu, przed postawieniem prokuratorskich zarzutów), Sławomir Kościuk i Robert Pazik - po skazaniu ich na dożywocie). Do dziś gdańska prokuratura apelacyjna prowadzi śledztwo w sprawie niewyjaśnionych wątków zbrodni oraz błędów w działaniach policji i prokuratury.
ag, PAP, Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)
REKLAMA