Koczowali w kościele, bo autobus wjechał w mur
Obfite opady śniegu połączone z wichurami znów paraliżują wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych.
2010-02-27, 20:52
W Nowym Jorku spadło aż 60 centymetrów śniegu, a prędkość wiatru w Portsmouth dochodziła do 150 km/h.
W efekcie ponad pół miliona Amerykanów nie ma prądu. W wielu miejscach nie kursują autobusy i pociągi, a na lotnisku w New Jersey odwołano wszystkie loty.
Grupa uczniów, która na przedmieściach Nowego Jorku jechała autobusem na zajęcia, spędziła ostatnią noc koczując w pobliskim kościele. Jak mówi jedna z uczennic, Ashely Donelly, autobus nie pokonał oblodzonego wzniesienia.
"Podjeżdżaliśmy pod górę, kiedy autobus zaczął się ślizgać. Chłopcy wyskoczyli na zewnątrz, bo chcieli go popchnąć, a wtedy autobus się stoczył i uderzył w mur. I tak utknęliśmy" - opowiadała.
REKLAMA
Dwa dni temu w nowojorskim Central Parku zginął człowiek, nad którym złamała się ośnieżona gałąź. To w tym roku trzecia ofiara śniegu i wichur w Stanach Zjednoczonych.
kg,Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)
REKLAMA