Przed premierem rozmowy o gazie i ropie naftowej
Premier Donald Tusk przyleciał do Baku, rozpoczynając tym samym czterodniową, oficjalną wizytę na Kaukazie.
2010-03-09, 18:22
Będzie mowa o zaangażowaniu Unii Europejskiej w gazociąg Nabucco, o partnerstwie Wschodnim i o sytuacji politycznej na Kaukazie.
Oprócz Azerbejdżanu, Donald Tusk odwiedzi też Gruzję i Armenię. Główne tematy planowanych rozmów premiera to Partnerstwo Wschodnie, polityka energetyczna i sytuacja polityczna w regionie. To pierwsza wizyta szefa polskiego rządu w krajach Kaukazu Południowego.
W Azerbejdżanie Donald Tusk spotka się z szefem rządu Arturem Rasi-Zade, prezydentem Ilhamem Alijewem oraz przewodniczącym parlamentu Oktajem Asadowem.
Premier będzie rozmawiał przede wszystkim o Partnerstwie Wschodnim - polsko-szwedzkiej inicjatywie, która służy zacieśnianiu stosunków między Unią Europejską i jej wschodnimi partnerami. Bruksela na ten cel przeznaczy do 2013 roku 600 milionów euro. Program obejmuje Azerbejdżan, Armenię, Gruzję, a także Ukrainę, Mołdawię i warunkowo Białoruś.
REKLAMA
Rola Nabucco
Tusk z azerskimi politykami będzie rozmawiał m.in. o gazociągu Nabucco i zaangażowaniu Unii w ten projekt. Nasz kraj deklaruje udział w tym projekcie, bo ma on uniezależnić Europę od dostaw rosyjskich surowców.
PGNiG zgłosiło zapotrzebowanie na gaz z tego rurociągu. Azerbejdżan należy do potęg naftowych, a wydobycie ropy stanowi około połowy krajowego PKB. Polska strona ocenia, ze Azerbejdżan jest ważnym partnerem, zarówno jako dostawca surowców, jak i kraj tranzytowy.
Gazociąg Nabucco ma liczyć 3300 km i biec przez terytorium Turcji, Bułgarii, Rumunii i Węgier do Austrii. Rurociąg ten zaopatrywałby UE w gaz pochodzący z regionu Morza Kaspijskiego lub z Azji Środkowej. Docelowo ma nim płynąć 31 miliardów metrów sześciennych błękitnego paliwa rocznie. Koszty budowy szacowano wstępnie na 4,9 mld euro; obecnie mówi sie o co najmniej 7,9 mld euro.
Korytarz euroazjatycki
W Baku i Tbilisi Tusk będzie rozmawiał tez o budowie euroazjatyckiego korytarza dostaw ropy naftowej do Europy. Chodzi o przedłużenie ropociągu Odessa-Brody do Płocka, a następnie do Gdańska, skąd ropa mogłaby trafiać do innych krajów europejskich.
REKLAMA
Obecnie ropociągu Odessa - Brody tłoczy rosyjski surowiec w odwrotną stronę - z Brodów na zachodzie Ukrainy w kierunku Odessy. Gdyby kierunek ten został odwrócony, a rura przedłużona, to ropa znad Morza Kaspijskiego mogłaby trafiać do Gruzji, a stamtąd tankowcami do Odessy. Z kolei z Odessy surowiec mógłby być dostarczany rurociągiem aż do Gdańska przez Brody, Adamowo i Płock.
Dotychczas obietnice dostaw ropy jednoznacznie zadeklarował Azerbejdżan. Realizatorzy projektu, w tym Polska, mają nadzieją na uruchomienie ropociągu w 2014 roku. Pod koniec stycznia spółka Nowa Sarmatia (tworzy ją piec koncernów z Polski, Gruzji, Ukrainy, Azerbejdżanu i Litwy) realizująca projekt podpisała wstępną umowę z Instytutem Nafty i Gazu na unijne dofinansowanie przedłużenia ropociągu Odessa-Brody w wysokości 495 mln zl.
Prezes spółki Nowa Sarmatia Marcin Jastrzębski ocenił pod koniec ubiegłego roku ze, od 2013-2014 roku przedłużony ropociąg mógłby transportować nawet do ok. 40 mln ton ropy rocznie.
Konflikt o Górski Karabach
Podczas wizyty Tusk wiele uwagi ma poświęcić kwestii stabilizacji sytuacji politycznej w regionie Kaukazu. Polska strona niezmiennie opowiada się za pokojowym rozwiązywaniem wszystkich konfliktów w regionie, zgodnie z zasadami prawa międzynarodowego.
REKLAMA
W wyniku wojny z Azerbejdżanem (1988-94), Armenia faktycznie przejęła kontrolę nad Górskim Karabachem. Armenia jest tez jedynym państwem uznającym Republikę Górskiego Karabachu za pełnoprawny podmiot prawa międzynarodowego; Karabach uznawany jest tez przez samozwańcze republiki na Kaukazie - Południową Osetię i Abchazję oraz przez Naddniestrze. Konflikt ormiańsko-azerski o Górski Karabach sprawił, ze mająca bliskie związki z Azerbejdżanem Turcja zamknęła w roku 1993 granice z Armenia.
Zasobny w ropę naftowa i gaz Azerbejdżan często groził, że siłą odbierze Górski Karabach. Negocjatorzy z USA, Francji i Rosji - którzy pośredniczą w rozmowach azersko-ormiańskich, dostrzegają w nich pewne postępy; według dyplomatów żadna ze stron nie chce jednak pójść na bolesne ustępstwa, które mogłyby doprowadzić do zawarcia porozumienia pokojowego. Pomiędzy ich wojskami często dochodzi do wymiany ognia.
Obawiając się reakcji Azerbejdżanu - potencjalnie głównego dostawcy surowca do europejskiego gazociągu Nabucco - Turcja uzależniła ratyfikacje porozumienia z Armenią w sprawie normalizacji stosunków i ponownego otwarcia wspólnej granicy od jej ustępstw w kwestii Górskiego Karabachu. Armenia - strategiczny i gospodarczy sojusznik Rosji na Kaukazie - odrzuca łączenie tych spraw, w czym wspiera ja Rosja.
W październiku ubiegłego roku Turcja i Armenia zawarły porozumienia przewidujące normalizacje stosunków po niemal stu latach wrogości i ponowne otwarcie wspólnej granicy. Punktem sporu miedzy Armenia, a Turcja jest sprawa eksterminacji Ormian w latach 1914-15 w ówczesnym imperium osmańskim. Erywan uznaje masakrę za ludobójstwo, co Ankara stanowczo odrzuca.
REKLAMA
Pod koniec lutego Azerbejdżan ostrzegł, że rośnie ryzyko konfliktu o Górski Karabach oraz ze "wielka wojna" na Kaukazie Południowym jest nieunikniona, jeśli Armenia nie wycofa z tego regionu swoich wojsk.
ag, PAP, Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)
REKLAMA