"Polscy bohaterowie, zapisali się w historii himalaizmu". Zagraniczne media pod wrażeniem akcji Polaków na Nanga Parbat
O heroicznej akcji polskich himalaistów na Nanga Parbat rozpisują się media niemal na całym świecie. Chwalą Adama Bieleckiego i Denisa Urubkę za "odwagę i tempo akcji ratunkowej", dzięki której udało się uratować Elizabeth Revol. Zwracają też uwagę, że "próba wejścia wyżej, po Tomasza Mackiewicza, wiązałaby się z niemal pewną śmiercią polskich ratowników".
2018-01-30, 18:34
Posłuchaj
W sobotę uczestnicy narodowej wyprawy na K2 Denis Urubko i Adam Bielecki, wspierani przez Jarosława Botora i Piotra Tomalę, którzy transportowali sprzęt potrzebny do ewakuacji, polecieli na oddaloną około 200 kilometrów Nanga Parbat, aby sprowadzić z góry Tomasza Mackiewicza i Francuzkę Elisabeth Revol. W nocy Bielecki i Urubko zeszli do obozu pierwszego (na 4850 m) razem z Revol. Na wysokości 7200 m pozostał Mackiewicz. W dolnym obozie ze sprzętem medycznym czekała pozostała dwójka uczestników wyprawy ratunkowej - Botor i Tomala.
Powiązany Artykuł
Witold Bańka chce odznaczeń dla uczestników akcji ratunkowej na Nanga Parbat
"Elita wspinaczy"
Brytyjski "The Guardian" podkreśla, że Adam Bielecki i Denis Urubko "w błyskawicznym tempie pokonali tysiąc metrów". Zaznacza jednak, że himalaiści "musieli podjąć bolesną decyzję, aby nie iść wyżej po Mackiewicza". Jak relacjonuje dziennik, "nadzieja dla Mackiewicza gasła z godziny na godzinę. Rozwiał ją ostatecznie Ludovic Giambiasi (przyjaciel Revol - przyp. red.), który ogłosił, że misja ratunkowa się nie odbędzie".
"Le Monde" informuje, że Bielecki i Urubko dotarli do Revol, ale jednocześnie podkreśla, że zarówno Revol, jak i Mackiewicz "byli przygotowani i doświadczeni". W ocenie francuskiego dziennika uczestnicy wyprawy na K2 (Bielecki i Urubko) "bez chwili namysłu wykazali się aktem solidarności". "Le Monde" sugeruje, że gdyby polscy himalaiści kontynuowaliby akcję i próbowali ratować Mackiewicza, to prawdopodobnie zakończyłoby się to dla nich śmiercią. Z kolei "Le Figaro" zwraca uwagę, że akcja ratowania Revol była wyjątkowo niebezpieczna.
Niemiecki "Deutsche Welle" określa polskich ratowników jako "elitę wspinaczy". A zdaniem włoskiego dziennika "La Gazzetta dello Sport", bohaterska akcja na Nanga Parbat przejdzie do historii himalaizmu.
O "polskich bohaterach" informuje też hiszpańska "Marca". "O heroicznej akcji" - donosi "Asia Times".
Akcja ratunkowa w trudnych warunkach
20 stycznia Mackiewicz i Revol rozpoczęli wspinaczkę na wierzchołek Nanga Parbat, ale ostatecznie zeszli do obozu drugiego. 22 stycznia z nadesłanego przez Francuzkę SMS-a wynikało, że są w obozie trzecim, planują wyjście wyżej i atak szczytowy 25 stycznia. Tego dnia byli na wysokości około 8000 m i według Revol stanęli na wierzchołku. W południe chmury przesłoniły kopułę szczytową, a polsko-francuska para w odwrocie utknęła na wysokości ok. 7400 m.
Na pomoc ruszyła ekipa polskich himalaistów - oprócz Bieleckiego i Urubki, Botor i Tomala - uczestnicząca w wyprawie na K2, szczycie odległym od Nanga Parbat w linii prostej o prawie 200 km. Dotarli dwoma helikopterami blisko obozu pierwszego na Nanga Parbat. Mimo zapadających ciemności, wspinaczkę rozpoczęli Bielecki i Urubko. Około drugiej czasu miejscowego spotkali schodzącą z góry Revol.
"Naga góra"
Nanga Parbat (8126 m) jest jednym z najbardziej wymagających ośmiotysięczników. Należy do szczytów wyjątkowo trudno dostępnych i niebezpiecznych. Świadczy o tym chociażby liczba dotychczasowych zdobywców, nieznacznie przekraczająca 300 osób.
Pod względem wypadków śmiertelnych "Naga Góra" zajmuje niechlubne, drugie miejsce, za K2 (8611 m). Historia podboju to przede wszystkim zmagania niemieckich alpinistów. Próby zdobycia wierzchołka w latach 1895-1950 pochłonęły 31 ofiar, a od 1953 roku drugie tyle.
W środowisku wspinaczy Nanga Parbat nazywana jest "zabójczą górą". Baza główna po stronie północnej znajduje się około 3600 m n.p.m i jest najniżej położoną ze wszystkich baz pod ośmiotysięcznikami.
PAP/IAR/The Guardian/Le Monde/Le Figaro/Deutsche Welle
REKLAMA