10 lat trudnej i burzliwej niepodległości. Najmłodszy kraj Europy wciąż przedmiotem walki

10. rocznica niepodległości jest dla Kosowa niewątpliwym powodem do dumy. Kraj, który niezmiennie budzi skrajne reakcje, w ciągu dekady pisał jednak burzliwą historię.

2018-02-18, 09:54

10 lat trudnej i burzliwej niepodległości. Najmłodszy kraj Europy wciąż przedmiotem walki

Posłuchaj

Marta Szpala z Ośrodka Studiów Wschodnich o sytuacji Kosowa 10 lat po ogłoszeniu niepodległości (Puls świata/Dwójka)
+
Dodaj do playlisty

17 lutego 2008 roku. Kosowo proklamuje niepodległość, na ulicach Prisztiny i innych miast tysiące ludzi świętują. Historia pisze się na ich oczach.

Jest też druga strona - Serbowie przeżywają czarny dzień. Nie pierwszy, nie ostatni, ale wyjątkowo bolesny. Kosowo to kolebka ich państwowości, miejsce, w którym rodziła się Serbia. Stolicą serbskiego patriarchatu prawosławnego był Peć, w okolicy powstały liczne cerkwie i monastyry, z których wiele stoi do dzisiaj (to, w jakim są stanie, to już zupełnie inna historia). Prisztina i Prizren były w różnych okresach stolicą średniowiecznej Serbii.

28 czerwca 1389 roku na Kosowym Polu doszło do bitwy, w której wojska serbskie starły się z liczniejszymi Turkami. Zakończyła się ona klęską, po której nastąpiło 489 lat niewoli. Pole bitwy stało się miejscem świętym, symbolem o niezwykłej wadze dla historii, kultury i poczucia narodowej oraz religijnej tożsamości.

REKLAMA

"Swoje miejsce na ziemi"

Stopniowo cały obszar wymykał się z rąk tych, którzy byli tak silnie z nim związani. Kosowo pod turecką władzą stawało się coraz bardziej muzułmańskie, kluczowe role odgrywali w nim Albańczycy. Serbowie byli prześladowani, szykanowani, coraz więcej z nich decydowało się na to, by ruszyć na północ kraju. Oczywiście przemoc nie była jednostronna.

W 1871 roku, jeszcze przed odzyskaniem niepodległości, spis ludności pokazywał, że Serbowie stanowili 64% ludności (Albańczycy 32%). W 1899 roku proporcje były już znacznie bardziej wyrównane - 47,88% Albańczyków i 43,7% Serbów). Przez kolejne stulecie rodowici mieszkańcy byli w odwrocie. Opuszczali stosunkowo biedny region. W 2006 roku, na dwa lata przed ogłoszeniem niepodległości, Albańczycy stanowili już 92% całej populacji.

Ostatnim zrywem do tego, by wyszarpać ten region i zmienić sytuację, było wkroczenie wojsk. Już w 1989 roku, dokładnie w 600. rocznicę bitwy na Kosowym Polu, na Gazimestanie, miejscu pamięci wzniesionym w celu upamiętnienia tego wydarzenia ówczesny prezydent Serbii, Slobodan Milošević, apelował do swoich rodaków, że nastał czas, by ci znaleźli swoje miejsce na ziemi.

REKLAMA

Na Gazimestan Milošević przybył helikopterem, co miało być odniesieniem do drogi, jaką pokonał poległy w bitwie król Lazar. Prezydent, jako zbawca narodu, zszedł z nieba. Lazar I Hrebeljanović, zgodnie z Mitem Kosowskim, zamiast królestwa na ziemi, wybrał królestwo niebieskie, godząc się na śmierć i klęskę i zostając męczennikiem.

- Sześć wieków później znów toczymy bitwy, a jeszcze inne nas czekają. Bez względu na to, jakie one będą, potrzebne jest nam zdecydowanie, odwaga i ofiarność - mówił wówczas Milošević, który od 2001 roku stał przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym dla byłej Jugosławii w Hadze. Zostało mu przedstawionych 66 zarzutów. Zmarł w 2006 roku w haskim więzieniu.

Przesłanie było jasne - Serbia nie zamierza oddać Kosowa i będzie zdecydowana go bronić, nawet jeśli będzie to oznaczać rozlew krwi. Patrząc na Kosowo bardziej pragmatycznie, trzeba zauważyć, że Kosowo jest obszarem bogatym w złoża naturalne, głównie w węgiel, pod którego złożami ma być także ropa. Odkryto tam także złoża ołowiu, srebra, niklu, cynku i boru. Do tego dochodzą jeszcze pieniądze, które Serbia przeznaczała na pomoc dla swoich obywateli i odbudowę regionu. Duża część z nich została po prostu utopiona, w wielu miejscach nie widać nawet śladów inwestycji, które pozostały na papierze.

Beczka prochu wybucha

Napięcia trwały od wieków, nienawiść narastała, a politycy potrafili grać na tych nastrojach. Po rozpadzie Jugosławii w 1991 roku Albańczycy czuli, że mają szansę na to, by wykorzystać słabość Serbów. Powstało "państwo w państwie", Wyzwoleńcza Armia Kosowa nawoływała do zbrojnego buntu, odpowiedzią były serbskie represje. Konflikt był nieuchronny, a beczka prochu tylko czekała na iskrę. Mówimy o iskrze w chwili, gdy Bałkany płonęły.

REKLAMA

W 1998 roku wybuchła wojna. Rok, trzy miesiące, dwa tygodnie i sześć dni - w takim czasie w wyniku działań zginęło przynajmniej 13 421 ludzi. Wielu zostało uznanych za zaginionych, w kolejnych latach odkrywano masowe groby, a tożsamość wielu z tych, którzy tam spoczęli, pozostaje nieznana. Dla rodzin zaginionych wojna tak naprawdę nigdy się nie skończyła.

Kraj był w ruinie. Zniszczone zostały drogi, mosty, szkoły. Serbia także ucierpiała. Siły NATO wykonały ponad 2.300 nalotów, także na stolicę kraju i inne największe miasta. W czasie operacji zniszczono lub uszkodzono 25.000 obiektów, z czego ponad 1.000 cywilnych.

REKLAMA

Bombardowano obiekty przemysłowe, energetyczne, mosty, radio i TV przekaźniki, drogi i trakcje kolejowe, lotniska. Faktem pozostaje jednak też to, że uszkodzonych zostało 190 szkół i 20 szpitali, a Kosowo opuściło kilkaset tysięcy ludzi. Albańczycy wracali, Serbowie najczęściej szukali swojego miejsca gdzie indziej.

Żołnierzy i policjantów zginęło około tysiąca, zabitych cywilów było ponad dwa razy więcej, a należy do tego doliczyć jeszcze około 6 tysięcy rannych.

Według raportu na zlecenie ONZ, który opracował Bacary Kante z Senegalu (szef misji UE w 1999 roku), NATO podczas bombardowań zrzucało na teren Kosowa i Metochii w Jugosławii amunicję ze zubożonym uranem, skażenia powodowały też naloty na zakłady przemysłowo fabryczne. Raport został szybko utajniony, ale o śledztwie Kante napisał po raz pierwszy amerykański dziennikarz Robert Parsons.

W szwajcarskim dzienniku "Le Courrier“ ukazał się jego artykuł „Utajniony alarmujący raport o skutkach bombardowania Jugosławii“. Operacja "Allied Force" do dziś jest określana w Serbii mianem "ludobójstwa". Spowodowała straty sięgające 100 miliardów dolarów.

REKLAMA

Agresorzy i ofiary

Rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ nr 1244 miała gwarantować Serbii integralność terytorialną w kontekście konfliktu etnicznego w Kosowie i Metochii. Wobec ogłoszenia niepodległości okazała się jednak nie mieć znaczenia.

Agresywni Serbowie i albańskie ofiary? To zbyt duże uproszczenie, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, jak wiele ofiar było wśród cywilów po obu stronach i jak wiele grobów czeka jeszcze na odkrycie i zbadanie.

Skazywani byli zarówno ci, w których opinia publiczna widziała agresorów, jak i ci, którzy mieli jedynie bronić się przed napaścią.

REKLAMA

Wyzwoleńcza Armia Kosowa (UCK), której wielu członków znalazło się w strukturach rządowych Kosowa, dopuszczała się zbrodni wojennych (w 1998 roku Departament Stanu USA uznał ją za organizację terrorystyczną). W 2015 roku skazanych na kary do 12 lat pozbawienia wolności zostało 11 byłych członków organizacji, w tym dwóch bliskich współpracowników prezydenta Kosowa, Hashima Thaciego. 

Sylejman Selimi, były ambasador Kosowa w Albanii i były dowódca oddziału w Drenicy, został skazany na osiem lat więzienia za znęcanie się nad cywilami. W latach 2009-11 dowodził 2,5-tysięcznymi Kosowskimi Siłami Bezpieczeństwa, wyszkolonymi przez NATO.

Najbardziej szokujące oskarżenia dotyczyły handlu organami, które pobierano od zabitych żołnierzy.

REKLAMA

Informowali o tym amerykański dyplomata John Clint Williamson (szef ekipy śledczej EULEX), specjalny wysłannik rady Europy Dick Marthy oraz Carla Del Ponte, szwajcarska prawnik wyspecjalizowana w walce z mafią, główny prokurator Międzynarodowego Trybunału Karnego dla byłej Jugosławii. Sprawa ciągnie się od lat, końca nie widać.

Oskarżenia wywoływały zdecydowane odpowiedzi. Hashim Thaci niedawno powiedział, że sąd w Hadze nie umocni poczucia sprawiedliwości ofiar wojny, ponieważ jego uwaga skupiona jest jedynie na bojownikach Armii Wyzwolenia Kosowa. Dodał, że należałoby utworzyć 100 takich sądów, aby można było objąć wszystkie zbrodnie wojenne popełnione przez Serbię, a Kosowo jest dyskryminowane przez społeczność międzynarodową.

O wojnie nie da się zapomnieć

12 czerwca 1999 roku swoje działania w celu utrzymania pokoju i odbudowy kraju rozpoczęły międzynarodowe siły pokojowe NATO, wśród których byli także Polacy.

Od tego konfliktu minęły prawie dwie dekady, ale to wciąż żywa historia, która w dużej mierze stanowiła podłoże do tego, by Kosowo niecałe dziesięć lat po zakończeniu wojny zostało najmłodszym krajem w Europie. Wiemy dobrze, że wojny nie kończą się wraz z zawieszeniem broni. W świadomości wielu ludzi po prostu nie kończą się nigdy.

REKLAMA

W tym momencie niepodległość Republiki Kosowa jest uznawana przez 111 do 114 ze 193 państw członkowskich ONZ, 23 z 28 Unii Europejskiej i 24 z 28 NATO.

W ubiegłym tygodniu serbski minister obrony Aleksandar Vulin oświadczył, że Belgrad powinien dążyć do porozumienia z Prisztiną w sprawie podziału Kosowa na część serbską i albańską, by zakończyć spór, który utrudnia przystąpienie Serbii do Unii Europejskiej. Normalizacja stosunków między Serbią i Kosowem to najważniejszy dla obu krajów warunek zbliżenia z Unią Europejską. Warunek, nad którego spełnieniem praca trwa od lat.

Wśród państw Bałkanów Zachodnich Serbia jest obok Czarnogóry, Macedonii i Albanii państwem kandydującym do wejścia do UE, zaś Kosowo oraz Bośnia i Hercegowina są potencjalnymi krajami kandydującymi.

REKLAMA

Pavaresia, czyli "niepodległość"

Dwie minuty po tym, jak Kosowo proklamuje niepodległość, w Szpitalu w Pristinie przychodzi na świat dziewczynka - pierwsze dziecko urodzone w najmłodszym państwie Europy. Wydaje się, że w takiej sytuacji wybór imienia jest oczywisty. Pavaresia, czyli "niepodległość".

W rozmowie z serwisem MSN mówi, że rodzice wytłumaczyli jej podwójne znaczenie imienia, kiedy miała 5 lat. I to, że każde jej urodziny będą podwójnym świętem.

Dekada jej życia biegnie równolegle z tym, co dzieje się w państwie, które cały czas szuka swojej drogi. Jeszcze w 2008 roku, miesiąc po urodzinach dziewczynki, dochodzi do starć w Kosovskiej Mitrovicy, gdzie Serbowie zajęli budynek sądu będącego w gestii ONZ. Miasto zamieniło się w pole bitwy.

REKLAMA

Gdy siły międzynarodowe próbowały rozproszyć tłum przy użyciu gazu łzawiącego, na policję ONZ i KFOR poleciały granaty, ładunki wybuchowe domowej roboty i serie z broni maszynowej. Rozwścieczony tłum podpalał samochody ONZ. Ponad sto osób zostało rannych.

Zamieszki na mniejszą skalę wybuchały jeszcze kilkukrotnie. Sytuacja w kraju będą stopniowo się stabilizować, choć konflikty polityczne, ubóstwo, korupcja, bezrobocie i przestępczość to cały czas aktualne problemy.

Kosowo przeżyje pierwsze wybory, niezliczone rozmowy z władzami Serbii, w których będą mediować przedstawiciele ONZ, w 2012 roku po raz pierwszy spotkają się ówczesny premiera Hashim Thashi z premierem Serbii Ivicą Dačiciem.

W 2013 roku kosowscy Serbowie ogłoszą akcję obywatelskiego nieposłuszeństwa, rozpoczętą kilkutysięczną manifestacją w Kosovskiej Mitrovicy. Protestujący sprzeciwią się wtedy jakimkolwiek porozumieniom między władzami Serbii i Kosowa. Na ulice serbskich miast wyjdą zaś dziesiątki tysięcy ludzi celem sprzeciwu wobec podpisania przez władze Serbii i Kosowa porozumienia o normalizacji stosunków. 

REKLAMA

Narracja Serbów nie ulegnie zmianie. W 2017 roku z Belgradu wyrusza pociąg północnego Kosowa. Jest na nim wypisane jedno hasło, w dwudziestu różnych językach. Hasło, które jest znane w wielu innych krajach - "Kosovo je Srbija". Nie został przepuszczony przez granicę, co wywołało kolejne napięcia.

Odroczony dialog, rozwój małymi krokami

W styczniu tego roku na ulicy Mitrovicy zostaje zastrzelony Oliver Ivanović, serbski polityk i działacz, zaliczany do zwolenników dialogu między stronami. 

Kilka lat wcześniej Ivanović został zatrzymany przez unijną misję policyjną Eulex pod zarzutem popełnienia zbrodni wojennych na Albańczykach. Międzynarodowy sąd w skazał go Ivanovicia na dziewięć lat więzienia, jednak wyrok został został uchylony, a Ivanović miał ponownie stanąć przed sądem.

REKLAMA

Ivanović uchodził za umiarkowanego polityka. Opowiadał się przeciwko korupcji i przestępczości, które toczą Kosowo. Informacji o tym, kto stał za jego śmiercią, nie ma. Dla jednych ujawnienie zleceniodawców i wykonawców zabójstwa ma mieć kluczowe znaczenie. Inni są zdania, że nigdy do tego nie dojdzie, a ta śmierć zostanie wykorzystana jako pretekst do odroczenia dialogu.

Po zastrzeleniu Ivanovicia prezydent Serbii Aleksandar Vučić powiedział też, że "strzały do Ivanovicia były strzałami do wszystkich Serbów w Kosowie". Ci, którzy zdecydowali się tam pozostać, w większości żyją w enklawach.

Dziesięcioletnia Pavaresia przyznała, że nigdy nie poznała żadnego z serbskich rówieśników, którzy mieszkają w wiosce Debretin, cztery kilometry od miejsca, w którym mieszka. Jej wujek przyznał, że jedynym, co łączy ich z sąsiadami, jest droga. Mówi też, że w jego rodzinnej miejsowości podczas wojny Serbowie zabili 38 Albańczyków.

REKLAMA

Serbskie i kosowskie dzieci uczą się w różnych szkołach, będą też uczyć się różnych wersji historii.

Przed swoimi urodzinami Pavaresia napisała list do George'a W. Busha, uważanego w Kosowie za bohatera, zapraszając go na obchody. Doczekała się odpowiedzi, w której były prezydent USA wierzy, że kiedyś się spotkają i przesyła boże błogosławieństwo dla niej i kraju. Dziewczynka mówi w wywiadach, że chce studiować w Stanach Zjednoczonych, a potem wrócić do Kosowa.

Ekonomia jest słaba, bezrobocie wysokie, perspektywy dla młodego społeczeństwa mocno ograniczone. Wiele rodzin może liczyć na pomoc krewnych, którzy wyjechali do bogatszych państw Europy i wspomagają je finansowo. Kuratela i pomoc międzynarodowa są cały czas konieczne do tego, by państwo mogło funkcjonować.

Kosowo wciąż jest wśród najbiedniejszych krajów Europy, co tylko dostarcza argumentów tym, którzy uważają ten kraj za polityczny eksperyment czy sztuczny twór, który będzie aktywnie zwracał się w stronę Albanii.

REKLAMA

Ale według wyliczeń Banku Światowego wychodzi na to, że Kosowo idzie do przodu, rozwijając się najszybciej w regionie i notując wzrost ekonomiczny. W sobotę młody kraj będzie świętowało, z wyjątkiem około 120 tysięcy Serbów, którzy znaleźli się w obcym miejscu, które kiedyś było częścią ich kraju. I choć dla wielu wciąż nim jest, to niepodległość jest faktem dokonanym.

Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej