Profesor Wojciech Polak: mamy wiele przykładów dobrego współegzystowania Polaków i Żydów w II RP
- Mój dziadek na Kresach miał z nimi stałe kontakty, dyskutował, prowadził interesy, targował się, a jak wybuchła wojna, to ci Żydzi przychodzili do niego radzić się, gdyż cieszył się u nich autorytetem – mówił w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl prof. Wojciech Polak, profesor zwyczajny Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, od 2016 członek Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej.
2018-03-05, 14:34
Petar Petrović: W kontekście sporu z Izraelem o ustawę o IPN pojawiły się głosy dziennikarzy, ekspertów, którzy przekonują, że o polskim antysemityzmie świadczy m.in. złe traktowanie Żydów w czasie II RP. Czy oskarżenia te znajdują podstawy w faktach?
Prof. Wojciech Polak: Stosunki polsko-żydowskie były w okresie międzywojennym skomplikowane. Polska miała od ok. czterech milionów przedstawicieli mniejszości żydowskiej, a ich sytuacja społeczna i materialna była bardzo różna. Byli Żydzi zamożni, a czasami też tak ubodzy, że ich bieda była wprost niewyobrażalna. Był również bardzo różny stopień świadomości narodowej, w Galicji istniały miasteczka zamieszkałe wyłącznie przez Żydów, którzy żyli w zamknięciu, w swojej autonomii, właściwie nie bardzo interesując się światem zewnętrznym. Zdarzało się, że ta Polska, która nastała w 1918 roku, była dla nich dość obojętna, gdyż oni i tak żyli we własnym świecie. Z drugiej strony w Rzeczpospolitej mieszkało sporo spolonizowanych Żydów. Chciałbym zwrócić uwagę na niesłychanie ważną rzecz – w latach 30. w Polsce żyło około czterech milionów Żydów, z czego około milion deklarowało, że są Polakami pochodzenia żydowskiego. Czyli właściwie uważali się za Polaków, a z żydowskością łączyła ich jedynie religia mojżeszowa, mniej lub bardziej gorliwie wyznawana. Podczas II wojny światowej wymordowano sześć milionów obywateli Polski z czego trzy miliony Żydów, wśród nich również tych, którzy uważali się za Polaków. Na drugiej stronie byli np. Litwacy – żydowscy emigranci z Cesarstwa Rosyjskiego, których Piłsudski zgodził się przyjąć – oni często z polskością nie mieli wiele wspólnego, zdarzało się, że traktowali Polskę jako państwo obce. Z kolei było sporo Żydów, którzy zachowując swoją żydowskość byli lojalnie związani z naszym krajem i wcale nie byli wyizolowani, jak Żydzi galicyjscy, ale żyli w różnych interakcjach z polskimi sąsiadami.
Zobacz internetowy serwis edukacyjno-społeczny Polskiego Radia - GermanDeathCamps.info >>>
Z czego wynikały postawy antysemickie w międzywojniu? Czym były motywowane? Jakie były ich efekty?
Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że w Polsce przedwojennej nie było antysemityzmu. Był na wsi - tradycyjny, czasami o podłożu religijnym – ale nie twierdzę, że dotyczył wszystkich chłopów. Takie podejście trafiało się też wśród mieszczaństwa i wśród inteligencji. Były incydenty z gettami ławkowymi na wyższych uczelniach itd. W tamtych czasach tę „obcość”- kulturową, religijną, etniczną odczuwano o wiele wyraźniej niż obecnie, gdy świat jest globalną wioską. Polski antysemityzm, w porównaniu do innych krajów w tym czasie, nie był aż tak groźny, nie dochodziło do wielu ekscesów. W małych miasteczkach, a czasami większych miastach, miał on też podłoże ekonomiczne. Sklepikarz zawsze w okresach trudnych wydawał się osobą, która oszuka, żeby zarobić jak najwięcej. A że Żydzi zajmowali się zazwyczaj handlem, drobną wytwórczością, to padali ofiarami takich stereotypów. W przypadku inteligencji antysemityzm mógł mieć bardziej skomplikowane podłoże. Pamiętajmy też o dystansie kulturowym – obcy świat, obcy ludzie, ubrani dziwacznie. Tak samo Polak w miasteczku żydowskim, gdy się tam pojawiał był dla miejscowych„dziwakiem” i nie wzbudzał przyjaznych komentarz. To była nieufność wynikająca z dystansu kulturowego, religijnego, obyczajowego.
Powiązany Artykuł

Dr Rafał Brzeski: Polskę od dawna wpędza się w poczucie winy
Jak państwo polskie reagowało na te postawy? Czy w jakiś sposób zachęcało do prześladowania Żydów?
Władze II Rzeczpospolitej starały się usilnie zapobiegać konfliktom z mniejszością żydowską, o zachęcaniu do prześladowań nie było mowy. Starano się też podtrzymywać wszelkie przywileje i uprawnienia posiadane przez tę mniejszość. Przykładem może być interwencja Józefa Piłsudskiego, gdy władze miasta Wilna chciały zlikwidować, utrzymywany z pieniędzy miejskich, szpital żydowski. Oczywiście szpital pozostał. Czasem zarzuca się II Rzeczpospolitej, że nie umożliwiała Żydom osiągnięcia proporcjonalnej reprezentacji w różnych zawodach. Ale wynikało to raczej ze skłonności Żydów do tradycyjnych od pokoleń profesji. Żydzi polscy domagali się nawet pewnej autonomii terytorialnej, np. w Galicji, ale te żądania i wtedy i dzisiaj uznajemy za przesadne. Nie zmienia to faktu, że bywali urzędnicy państwowi i samorządowi niechętni wobec Żydów. Ale o jakimś masowym prześladowaniu czy dyskryminacji ze strony państwa nie było mowy.
REKLAMA
A jak wyglądały codzienne relacje między Żydami i Polakami?
Oczywiście, mamy wiele przykładów dobrego współegzystowania Polaków i Żydów. Były kontakty o podłożu ekonomicznym, towarzyskim. Mój dziadek na Kresach miał z nimi stałe kontakty, dyskutował, prowadził interesy, targował się, a jak wybuchła wojna, to ci Żydzi przychodzili do niego radzić się, gdyż cieszył się u nich autorytetem. Często jednak te relacje były dość skompilowane. Wróćmy jeszcze do tych spolonizowanych Żydów – oni czasami z żydowskością nie mieli już wiele wspólnego, byli wśród nich literaci, artyści, byli obecni też w zawodach wymagających wysokiego wykształcenia – wielu z nich było adwokatami. Problemem jest przedwojenna przynależność do partii komunistycznej. Ona była niewielka liczebnie – dlatego miejmy świadomość, że tych Żydów w niej nie było wielu. Byli oni tam jednak proporcjonalnie liczni.
Powiązany Artykuł

Wiceszef MSZ: rozpoczęliśmy z Izraelem merytoryczny dialog, koniec z oskarżeniami
Z czego to wynikało?
Było dużo różnych czynników. Istniała duża ilość biedoty żydowskiej - podatnej na hasła komunistyczne. Gdy wybuchła II wojna światowa i gdy sowieci wkroczyli na Kresy w 1939 roku, to często nadawali komunistom pochodzenia żydowskiego stanowiska administracyjne – zostawali oni przedstawicielami władzy sowieckiej w terenie. Sowieci zawsze preferowali na tych stanowiskach bardziej miejscowych Żydów komunistów niż miejscowych Polaków komunistów – mieli do nich większe zaufanie.
Sowieci od samego początku wykorzystywali mniejszości do ustanawiania swojej władzy.
To potem przyczyniało się do tej zbitki pojęciowej – Żyd-komunista, żydokomuna, gdyż często przedstawicielem władzy sowieckiej na Kresach był właśnie miejscowy Żyd.
REKLAMA
Niedawno wiceprezes IPN Mateusz Szpytma powiedział, że badania dotyczące skali przemocy, jak i pomocy Polaków wobec Żydów, powinny być prowadzone na poziomie tzw. mikrohistorii – czyli badań pojedynczych miejscowości. Coś takiego może pomóc w zrozumieniu wszystkich niuansów tego zagadnienia?
To są rzeczy bardzo potrzebne, ale pamiętajmy, że już mamy pewien dystans czasowy, który to utrudnia. Łatwiej by to było robić w latach 60. czy 70.Najlepiej się robi takie badania, gdy są jeszcze ludzie żyjący. Teraz ich świadectw może brakować.
Niedawno opisując obecny spór z Izraelem o ustawę o IPN, prof. Andrzej Zybertowicz powiedział w rozmowie w „Salonie politycznym Trójki”, że jego skala i natężenie to dowód na to, że relacje te były do tej pory „pudrowane” – nie starano się o pewnych sprawach dyskutować.
To pudrowanie problemu miało miejsce w PRL-u, gdy stosowano bardzo schematyczny opis relacji polsko-żydowskich. W latach 90. i później wynikało ono też z chciejstwa. Już w latach 80. wybuchło, dzięki takim pismom jak katolickim jak „Znak”, „Więź”, „Tygodnik Powszechny”, „Przegląd Powszechny” i in. zainteresowanie Żydami - ich kulturą, obyczajami, ich obecnością w Rzeczpospolitej. Młodzi ludzie odkrywali, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu w Polsce mieszkała mniejszość o bardzo ciekawej kulturze i stąd sympatia. Teraz często dla Polaków ten nagle objawiony antypolonizm, który wyszedł przy ustawie o IPN, wrogość, sprzeciwianie się dialogowi, to szok. Nie zdajemy sobie sprawy, że jeśli my kogoś lubimy i szanujemy, to niekoniecznie musi tak być i w drugą stronę. Rozmawiałem z grupą Żydów w Szwecji w latach 80. i mówiłem im o fali zainteresowania kulturą żydowską w Polsce – ale u nich to nie wzbudzało w ogóle entuzjazmu. Oni byli zaniepokojeni i pytali, a dlaczego to się Polacy tak nami interesują? Jeżeli się interesują, to znaczy, że mają jakiś w tym nieczysty cel. Jest to sposób myślenia, który my nie do końca rozumiemy. Może jest tak, że wpłynęły na niego bardzo złe doświadczenia historyczne narodu żydowskiego.
Panie Profesorze, co Polska powinna robić, by nie dopuszczać do fałszowania historii? Czy widzi Pan szanse na wygaszenie sporu z Izraelem czy wręcz osiągnięcie porozumienia?
Uchwalona ostatnio tzw. nowelizacja ustawy o IPN nie jest wcale najważniejszym narzędziem zwalczania kłamstw historycznych. Jej celem jest przede wszystkim uświadomienie dziennikarzom, że używając (czasami bezmyślnie) kłamliwych określeń typu „polskie obozy śmierci”, popełniają nie tylko grzech przeciwko prawdzie, ale poważne przestępstwo, opisane w polskim prawie karnym. Uważam, że jest to dobre rozwiązanie. Sądzę jednak, że najważniejszym narzędziem walki z kłamstwem powinna być długofalowa polityka historyczna realizowana przez instytucje naukowe, kulturalne oraz stowarzyszenia. Najważniejszą rolę powinien tu odgrywać Instytut Pamięci Narodowej. Z Izraelem należy rozmawiać. Trzeba to robić spokojnie, a na emocjonalny antypolonizm reagować wyważonymi wywodami opartymi na prawdzie. Prawdziwy przekaz trzeba też kierować do wszystkich mieszkańców Izraela. Pamiętać trzeba bowiem, że histeryczne reakcje są często dziełem szukających sensacji dziennikarzy i szukających własnych korzyści wizerunkowych polityków. Przeciętni mieszkańcy Jerozolimy czy Jaffy zachowują dużo, dużo więcej zdrowego rozsądku!
Rozmawiał Petar Petrović
REKLAMA
REKLAMA