Poznań: lekarze wybudzili ze śpiączki domniemanego sprawcę wybuchu
We wtorek ok. południa nasz pacjent Tomasz J. został wybudzony ze śpiączki farmakologicznej. Jest z nim kontakt logiczny - powiedział Stanisław Rusek, rzecznik poznańskiego Szpitala Miejskiego im. J. Strusia.
2018-03-13, 18:37
Posłuchaj
4 marca zawaliła się - prawdopodobnie wskutek wybuchu gazu - część kamienicy na poznańskim Dębcu. W ruinach budynku znaleziono ciała pięciu osób, 21 zostało rannych.
W sprawie zawalenia się kamienicy trwa prokuratorskie śledztwo. Postępowanie dotyczy sprowadzenia zdarzenia zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób, albo mieniu w wielkich rozmiarach mającego postać zawalenia się budowli, którego następstwem jest śmierć pięciu osób.
W ub. poniedziałek pojawiła się nieoficjalna informacja, że do katastrofy mogło dojść po tym, jak mężczyzna, który zamordował jedną z jej mieszkanek, próbował zatrzeć ślady zbrodni bądź popełnić samobójstwo i odkręcił kurki z gazem, lub uszkodził instalację gazową. Poparzony miał trafić do szpitala. Prokuratura dopiero w ub. środę odniosła się do tych doniesień. Jak mówiła wtedy mediom rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Poznaniu prok. Magdalena Mazur-Prus, czynności wykonywane przez prokuratorów "upoważniają nas do przyjęcia jednej z hipotez, która rzeczywiście mówi o tym, że zdarzenie mające postać wybuchu mogło zostać spowodowane w sposób celowy, po to ażeby zatrzeć ślady innego przestępstwa".
Mazur-Prus potwierdziła też, że na jednym ze znalezionych na miejscu zdarzenia ciał "stwierdzono obrażenia, które biegli jednoznacznie określili jako obrażenia zadane przez osoby trzecie". Podkreśliła, że w związku z tymi ustaleniami "jest uzasadnione podejrzenie, iż ta osoba została zamordowana, a wybuch mógł być konsekwencją ukrycia takiego przestępstwa". Mazur-Prus nie chciała jednak komentować informacji, że możliwym sprawcą zabójstwa jest osoba przebywająca obecnie w jednym z poznańskich szpitali. Według mediów, osobą, która najprawdopodobniej zamordowała kobietę i doprowadziła do zawalenia się kamienicy jest Tomasz J.
REKLAMA
Wybudzony ze śpiączki
- We wtorek rano zespół lekarski podjął decyzję o podjęciu próby wybudzenia pacjenta ze stanu śpiączki farmakologicznej. Do wybudzenia pacjenta doszło ok. południa, pozwalał na to jego obecny stan zdrowia, czyli dotychczasowa rekonwalescencja - powiedział Stanisław Rusek, rzecznik poznańskiego Szpitala Miejskiego im. J. Strusia.
Jak dodał, Tomasz J. trafił do szpitala w bardzo ciężkim stanie. - Najpierw walczono o jego życie, później następowała nieznaczna, ale systematyczna poprawa stanu jego zdrowia - to właśnie doprowadziło do podjęcia decyzji o przeprowadzeniu próby wybudzenia pacjenta, a następnie o jej skutecznym przeprowadzeniu - tłumaczył Rusek.
- Obecnie pacjent jest odłączony od respiratora i oddycha samodzielnie; jest przytomny i jest z nim zachowany kontakt logiczny, tzn. wie co się wokół niego dzieje, odpowiada na pytania: mówi jak się nazywa - tłumaczył Rusek.
- Jest z nim kontakt werbalny, a o to obawialiśmy się najbardziej, ponieważ pacjent miał poparzone górne drogi oddechowe i nie wiadomo było, czy w ogóle będzie w stanie artykułować dźwięki. Okazuje się jednak, że on nie tylko artykułuje dźwięki, ale i jest w stanie mówić. To z kolei daje podstawy do tego, by mógł być przesłuchany przez prokuraturę - podkreślił rzecznik szpitala.
REKLAMA
Rusek zaznaczył, że decyzja o przesłuchaniu Tomasza J. może zapaść w najbliższych dniach. - Dzisiaj lekarze nie wyrazili zgody na przesłuchanie, uznali, że stan pacjenta - mimo, że jest obecnie określany jako dobry - nie pozwala na przesłuchanie go przez prokuratora. Natomiast możliwe, że nawet już jutro, lekarze podejmą decyzję o wyrażeniu zgodę na przesłuchanie pacjenta - wskazał rzecznik.
Status "podejrzewanego"
Prokurator Monika Turska–Nowak powiedziała we wtorek mediom, że śledczy otrzymali już informację o wybudzeniu Tomasza J. ze śpiączki farmakologicznej. Jak dodała, mężczyzna ma obecnie status "podejrzewanego", śledczy czekają na decyzję lekarzy odnośnie możliwości przesłuchania mężczyzny.
Według nieoficjalnych informacji lokalnych mediów, ofiarą morderstwa była Beata J. Kobieta i jej mąż Tomasz J. miała kilkunastoletniego syna. Mężczyzna, który w ostatnim czasie pracował poza granicami Polski, już wcześniej miał być agresywny; Beata J. postanowiła rozwieść się z mężem.
Na początku stycznia tego roku doszło do wypadku samochodowego, autem podróżował Tomasz J. wraz synem. Mężczyźnie w wyniku zdarzenia nic poważnego się nie stało, natomiast chłopiec od momentu wypadku przebywa w szpitalu. Media podają, że do tego zdarzenia doszło krótko po tym, jak kobieta oświadczyła mężowi, że od niego odchodzi. Beata J. miała mówić, że mąż z zemsty próbował zabić ich syna. Po tym zdarzeniu kobieta zerwała kontakt z mężem.
REKLAMA
Beata J. odnowiła kontakt z dawnym znajomym i planowała wyjechać do niego za granicę. Według nieoficjalnych informacji, to właśnie zazdrość o żonę miała być powodem morderstwa. Media wskazują, że Tomasz J. przyjechał niespodziewanie do Poznania już w sobotę - w niedzielę rano kobieta planowała wyjazd. Wtedy doszło do tragedii.
mr
REKLAMA