"Obrzucić błotem, a coś zostanie". Grzegorz Kuczyński o rosyjskiej strategii dezinformacyjnej
- Tu chodzi o to, że niezależnie od tego jak absurdalne byłyby różne rosyjskie teorie, hipotezy w przypadku MH17 czy katastrofy smoleńskiej, to wedle przysłowia - "obrzucić błotem, a coś zostanie". Wielokrotnie powtarzane kłamstwo gdzieś tam się utrwala a przynajmniej wprowadza ogromny informacyjny chaos - mówił w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl Grzegorz Kuczyński, dziennikarz, autor książki "Jak zabijają Rosjanie".
2018-04-09, 16:30
Daniel Czyżewski, PolskieRadio.pl: Siergiej Skripal i jego córka, wedle doniesień medialnych, czują się lepiej, choć Wił Mirzjanow, naukowiec, który pracował nad stworzeniem Nowiczoka w latach 80. powiedział niedawno w wywiadzie, że czeka ich długa i bolesna śmierć. Zakładając, że przeżyją, czy Siergiej Skripal kiedykolwiek będzie mógł się czuć względnie bezpiecznie?
Powiązany Artykuł
Lekarze: Siergiej Skripal już nie jest w stanie krytycznym. "Stan jego zdrowia szybko się poprawia"
Grzegorz Kuczyński: Zakładam, że jeśli przeżyje, będzie żył długo, czego mu życzę. Wydaje mi się, że nie ma się co spodziewać, że Rosjanie będą go chcieli kolejny raz zlikwidować, bo to nie o to chodzi. On nie przedstawia dla Kremla jakiegoś zagrożenia w takim sensie, że ma jakieś informacje, że może skompromitować władze rosyjskie.
Zamach na niego był raczej taką, jak to mawiają Rosjanie, "pokazuchą". Skripal ma tego pecha, że jest byłym oficerem GRU i to wysokim bo on był pułkownikiem. Został skazany za szpiegostwo na rzecz Brytyjczyków, temu nikt nie zaprzeczy, więc był wymarzonym celem aby coś pokazać światu, ale też własnemu społeczeństwu, elicie i służbom rosyjskim, coś zademonstrować.
(Film - Nowe okoliczności otrucia Skripala. Tajemniczy Rosjanin i 150 tys. funtów na tajnym koncie. Źródło: TVP INFO)
Ten sposób działania Rosji ma długą tradycję, jak pan podkreśla w książce "Jak zabijają Rosjanie". Jak daleko sięga ta polityka "mokrej roboty"?
Tak naprawdę to już nawet polscy sowietolodzy przedwojenni sięgali wręcz do XVI, XVII wieku. Bywały takie przypadki w historii, aczkolwiek tutaj nie przypisywałbym tych właściwości tylko państwu moskiewskiemu, to się zdarzało też w innych krajach.
REKLAMA
Skripal ma tego pecha, że jest byłym oficerem GRU i to wysokim bo on był pułkownikiem. Został skazany za szpiegostwo na rzecz Brytyjczyków, temu nikt nie zaprzeczy, więc był wymarzonym celem aby coś pokazać światu, ale też własnemu społeczeństwu, elicie i służbom rosyjskim, coś zademonstrować
Grzegorz Kuczyński
Natomiast o pewnej ciągłości w tej polityce, czy też stosowaniu metody „mokrej roboty” przez współczesne służby rosyjskie, to należy sięgnąć do lat 20, 30. Ubiegłego stulecia, kiedy na taką szerszą tego typu operacje poza granicami Związku Radzieckiego przeprowadzał specjalny wydział wywiadu sowieckiego. To była seria głośnych zamachów. Wtedy celem padali albo „biali emigranci”, uciekinierzy z Rosji po rewolucji i przegranej wojnie domowej, ale też całkiem spora grupa ukraińskich działaczy niepodległościowych i nacjonalistów.
Tutaj bym sięgnął do historii zamachu na Petlurę, bo akurat Polakom jest to postać dość dobrze znana z okresu wspólnej walki z bolszewickim najazdem w 1920 roku. On później wyemigrował, mieszkał w Paryżu i padł ofiarą właśnie zamachowca ze Związku Sowieckiego pochodzenia żydowskiego. Dlaczego o tym wspominam? Tak jak w przypadku zamachu na Skripala czy wcześniejszych, tj. jak zamach na Litwinienkę, takim znakiem firmowym Moskwy jest, po przeprowadzeniu akcji, szeroko zakrojona kampania dezinformacyjna, czyli wrzucanie fałszywych tropów i tego typu działania.
W przypadku Petlury i zamachu na niego czy to sowieckie media czy agenci wpływu w mediach zachodnich lansowały taką teorię, że Petlura został zastrzelony przez pochodzącego z Ukrainy Żyda, który zrobił to w zemście za pogromy ludności żydowskiej, których dokonywano w okresie wojny domowej. W rzeczywistości ten zamachowiec był agentem sowieckiego wywiadu.
W przypadku Litwinienki również mieliśmy podsuwanie różnych fałszywych tropów. Przypomnę, że początkowo mówiło się o tym, że tym zamachowcem mógł być niejaki Mario Scaramella. To Włoch, który zajmował się kwestiami rosyjskich służb specjalnych, miał pewne znajomości też w Rosji. Spotkał się akurat tego samego dnia właśnie z Litwinienką, w którym Litwinienko spotkał się również z prawdziwymi zabójcami, czyli z Koptunem i Ługowojem. Ja to opisuje w swojej książce, bo to była wyraźnie przygotowana, dość skomplikowana operacja. Rosjanie wcześniej Scaramelli podrzucili taki fałszywy trop, listę osób na zachodzie zagrożonych zamachami. Na tej liście był Litwinienko i Scaramella od razu chciał się z nim spotkać i mu o tym powiedzieć. Później można było też Scaramellę obciążać.
REKLAMA
W zachodniej prasie pojawił się artykuł wskazujący na Scaramellę, dziennikarka która go napisała później zniknęła, w ogóle nie wiadomo co się z nią stało. Natomiast ten tekst został wrzucony do obiegu medialnego i przez jakiś czas Scaramella był jednym z podejrzanych nawet w dochodzeniach prowadzonych przez Brytyjczyków.
Teraz ze Skripalem też mamy podobne działania strony rosyjskiej, zaczynając od twierdzeń że zamachu na niego dokonały służby brytyjskie czy amerykańskie a kończąc na takim wątkach, że ten Nowiczok nie był pochodzenia rosyjskiego, tylko był np. ze Szwecji.
Mówił Pan w niedawnej rozmowie w jednym z mediów, że Nowiczok produkowany był wyłącznie na ternie Rosji, w laboratoriach rosyjskich i że został użyty właśnie po to, żeby było wiadomo, że to Rosja stoi za zamachem. Po co więc ta kampania, propaganda, mająca przypisać zamach Brytyjczykom czy komuś innemu?
Tu trzeba rozróżnić przekaz, który ma pójść w świat, na zachód, i przekaz, który ma pójść do własnych obywateli, społeczeństwa rosyjskiego. Jeśli poszedł przekaz na zachód, to o czym wspominałem, że tutaj możemy sięgnąć każdego zdrajcę, to się wpisało w tę eskalację relacji z Zachodem, to jednocześnie i oficjalnie Rosja nie może się do tego przyznać. Wszyscy wiedzą, że to oni, natomiast nigdzie oficjalnie się do tego nie przyznają.
Z drugiej strony zrzucanie winy na drugą stronę, czyli na zachód, na Wielką Brytanię, Stany Zjednoczone wpisuje się w taką politykę mobilizacji własnego społeczeństwa wokół takiego mitu oblężonej twierdzy, czyli Rosji która jest niesłusznie oskarżana, atakowana ze wszystkich stron, więc tutaj społeczeństwo powinno się tym bardziej jednoczyć wokół osoby przywódcy, wokół władzy państwowej.
REKLAMA
Tym bardziej, że po drodze mieliśmy wybory.
To była pewna koincydencja czasowa, bo 1. Marca było wystąpienie Putina przed Zgromadzeniem Federalnym, bardzo agresywne i wojenne. Takich wstąpień to nawet trudno się doszukiwać w czasach zimnej wojny, żeby przywódca sowiecki wychodził i pokazywał jakimi pociskami zaatakuje Stany Zjednoczone. Trzy dni później był zamach na Skripala, a dwa tygodnie później, jak już ta cała afera nabrała rozmachu, trafiła na czołówki mediów na całym świecie, to akurat przyszły wybory prezydenckie.
Tu chodzi o to, że niezależnie od tego jak absurdalne byłyby różne teorie, hipotezy w przypadku MH17 czy katastrofy smoleńskiej, to wedle przysłowia - "obrzucić błotem, a coś zostanie". Wielokrotnie powtarzane kłamstwo gdzieś tam się utrwala a przynajmniej wprowadza ogromny informacyjny chaos. Zwłaszcza jest to istotne w momencie kiedy Rosja ma narzędzia wpuszczania dezinformacji w zachodnie społeczeństwa, czyli ma to czego nie miała w czasach zimnej wojny
Grzegorz Kuczyński
Czy ta nachalna propaganda nie przypomina trochę metod które używała Rosja w sprawie katastrofy samolotu MH17 czy chociażby katastrofy smoleńskiej? Gra pozorów, oczywiste przeinaczenia i kłamstwa, czy wręcz alternatywne wersje wydarzeń.
Tu chodzi o to, że niezależnie od tego jak absurdalne byłyby różne teorie, hipotezy w przypadku MH17 czy katastrofy smoleńskiej, to wedle przysłowia - "obrzucić błotem, a coś zostanie". Wielokrotnie powtarzane kłamstwo gdzieś tam się utrwala a przynajmniej wprowadza ogromny informacyjny chaos. Zwłaszcza jest to istotne w momencie kiedy Rosja ma narzędzia wpuszczania dezinformacji w zachodnie społeczeństwa, czyli ma to czego nie miała w czasach zimnej wojny. Wtedy nie było możliwości, żeby przeciętny Amerykanin, Niemiec czy Francuz mógł sobie w domu oglądać sowiecką telewizję, słuchać ich wersji wydarzeń. A teraz może oglądać. Tym bardziej, że to są media anglojęzyczne.
Nie mówiąc już o internecie.
Właśnie, to jest wyraźnie ukierunkowane na odbiorców w krajach zachodnich. Niestety z drugiej strony tego nie ma. Mówi się, że tutaj jest wojna informacyjna, tyle się mówi o tych działaniach rosyjskich, powstają nowe inicjatywy zwalczania tej dezinformacji, natomiast moim zdaniem najprostszym sposobem byłoby w pewnym sensie wykorzystanie tych narzędzi, które Rosja wykorzystuje przeciwko zachodowi. Czyli uruchomienia jak najskuteczniejszych mediów i starania się, żeby one docierały do odbiorców w Rosji. A mam wrażenie, że jakoś tego nie widać. Są oczywiście jakieś serwisy internetowe, ale tak naprawdę to są pozostałości po okresie zimnej wojny. Mówię tu o Radiu Wolna Europa, które ma bardzo dobry portal informacyjny, Radio Swoboda czy o głosie Ameryki, który też ma ileś tam językowych redakcji i jest bardzo użytecznym narzędziem medialnym w sferze internetu. Ale to wszystko jest wciąż za mało.
Z Grzegorzem Kuczyńskim rozmawiał Daniel Czyżewski, PolskieRadio.pl
REKLAMA
REKLAMA