"My niczego nie chcemy zamrażać, chcemy rozgrzać polską gospodarkę"
- Opozycja zaapelowała do Brukseli, żeby zamroziła środki unijne dla Polski. My niczego nie chcemy zamrażać, my chcemy rozgrzać polską gospodarkę - powiedział w piątek w Opolu premier Mateusz Morawiecki. Premier, który w piątek po południu spotkał się z wyborcami w stolicy województwa opolskiego, wskazał na niektóre kwestie, które, jego zdaniem, najmocniej różnią wizję przyszłości kraju obozu rządzącego i opozycji.
2018-06-22, 19:04
Posłuchaj
Według Mateusza Morawieckiego te kwestie to stosunek do "wolnych niedziel", programu 500 plus i budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego pod Warszawą, "a nie w Berlinie".
- Ale ostatnio pojawił się w przestrzeni publicznej pewien taki element, który ja chcę odważnie skomentować, wziąć byka za rogi, no bo nasza opozycja zaproponowała ni mniej, ni więcej, tylko zamrożenie środków unijnych, a więc dla celów odzyskania władzy, po to, żeby zwiększyć swoje szanse, tak oni przynajmniej myślą, chcą na złość babci odmrozić sobie uszy - mówił szef rządu.
Jak zaznaczył, jemu nie przyszłoby do głowy, żeby "zamrozić środki jakiemuś wójtowi, czy jakiemuś burmistrzowi dlatego, że jest z PO czy z PSL-u".
- My oczywiście nie tylko nie chcemy zamrażać niczego, my chcemy rozgrzać polską gospodarkę - oświadczył premier.
Z uwagą do wsi
- Z ogromną uwagą podchodzimy do polskiej wsi. To nie jest dla nas żadna Polska B czy Polska C, Polska zapomniana. Nasz model rozwoju gospodarczego, to nie model centralistyczny. Nasz model, to model zrównoważony, model rozwoju odpowiedzialnego, a to oznacza, że duży nacisk kładziemy na rolnictwo - podkreślił Mateusz Morawiecki.
Dodał, że rząd zaproponował w obszarze rolnictwa szereg zmian. W tym kontekście wymienił m.in. zmiany w ustawie o rolniczym handlu detalicznym.
- Otóż partia, która mieni się partią ludową, partią wiejską, PSL, w 2011 r. uchwaliła ustawę, w wyniku której na rolnika, który sprzedaje swoje płody rolne, swoje dżemiki, chleb, masło czy grzybki, można nałożyć grzywnę. Tak działali nasi poprzednicy - zauważył premier.
- My tymczasem, już rok temu, poluzowaliśmy te wszystkie reguły dotyczące rolniczego handlu detalicznego, bo ja nie rozumiem dlaczego w Austrii, we Włoszech można sprzedawać bezpośrednio np. w sklepach, np. na stacjach benzynowych, a u nas nie można było tego robić. Zmieniliśmy tę ustawę, i teraz idziemy jeszcze dalej, żeby nawet na stacjach benzynowych i w małych sklepikach wiejskich te lokalne, regionalne produkty opolskie, opolskiego rolnictwa mogły być sprzedawane - podkreślił Morawiecki.
Dodał, że razem z nowym ministrem rolnictwa i rozwoju wsi Janem Krzysztofem Ardanowskim będzie prezentować "bardzo dobry, ciekawy" program.
- Tak, żeby wieś polska czuła się jeszcze bardziej doceniona, jeszcze bardziej zauważona i wieś opolska w szczególności - mówił.
Spokojnie o relacjach z Unią
- Wejście do UE i środki unijne to nie była żadna łaska, która ma skapnąć z pańskiego stołu, to była pewna transakcja, otworzyliśmy nasz rynek na dobra i usługi - powiedział Mateusz Morawiecki.
Premier ocenił, że zniknięcie jakichś środków z budżetu to "strachy na lachy".
- Szczytem marzeń dla naszych poprzedników - i nie mówię tego z ironią, mówię to z pełna powagą - szczytem marzeń były te środki unijne. A ja mówię tak: jestem bardzo szczęśliwy, że są środki unijne. I powiem państwu, nie obawiajcie się tych wszystkich strachów, strachy na lachy, że znikną jakieś środki z budżetu - dodał premier.
Jak mówił, jego planem jest to, żeby Polska w 2028 roku, za dziesięć lat, była krajem wysokich technologii, żeby przyjeżdżali do Polski inżynierowie, którzy wyjechali z kraju w ostatnich 10, 15 latach.
kpln