Francja: czy mamy kryzys demokracji? Debata na temat roli Europy w świecie

2018-09-22, 21:58

Francja: czy mamy kryzys demokracji? Debata na temat roli Europy w świecie
zdjęcie ilustracyjne . Foto: shutterstock/Alexandros Michailidis

Debata na temat "kryzysu demokracji" i roli Europy w świecie, którego środek ciężkości oddala się od niej, rozgorzała w Paryżu. Uczestniczą w niej politycy, politolodzy, historycy, konstytucjonaliści .

Romano Prodi, b. premier Włoch i przewodniczący Komisji Europejskiej w latach 1999-2004, powiedział w wywiadzie telewizyjnym: "Problem polega na tym, że kiedy młodzieży włoskiej mówię o pokoju, patrzą na mnie jak na dinozaura. Bo nie dochodzi do niej, że to po raz pierwszy od upadku Cesarstwa Rzymskiego trzy kolejne pokolenia żyją w pokoju". 

Młodzież nie czuje "historycznego zagrożenia" i nie wierzy, że jeśli "my, Europejczycy nie będziemy zjednoczeni, to zgniotą nas na miazgę". Polityk przywołał również czasy renesansu, kiedy państwa-miasta włoskie we wszystkim przodowały. - Aż do przyjścia pierwszej globalizacji. Żadne z włoskich państewek nie było w stanie budować nowych karaweli i Włochy znikły z mapy na cztery stulecia - tłumaczył. - Teraz jest czas drugiej globalizacji. Nasze wpływy są coraz bardziej marginalne - ostrzegał Prodi i wzywał do jedności europejskiej.

Powrót logiki mocarstwowej 

Według historyka i politologa Thomasa Gomarta, szefa francuskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (Ifri), ta marginalizacja widoczna jest i w "tradycyjnej grze geopolitycznej". - A to dlatego, że UE nie potrafiła dostrzec wystarczająco wcześnie powrotu logiki mocarstwowej w stosunkach międzynarodowych - stwierdził ekspert.

- Rosja zaostrzając swą politykę wewnętrzną i zagraniczną, ma coraz większe ambicje, wzmacniane odzyskaną potęgą. W tym kontekście UE, która nie potrafi mówić jednym głosem, jest coraz bardziej zmarginalizowana w przestrzeni europejsko-atlantyckiej - twierdzi szef Ifri.

Profesor Uniwersytetu Harvarda Yoschka Mounk, autor entuzjastycznie powitanej w Paryżu książki "Lud przeciw Demokracji", zwrócił uwagę, że "Amerykanie już dawno odwrócili się od Europy". Podobnie jak inni politolodzy uważa on za jedną z przyczyn kryzysu europejskiego to, że środek ciężkości świata oddala się od Starego Kontynentu. 

Hiperindiwidualizacja

Na spotkaniu w Paryżu, zorganizowanym przez Instytut Montaigne (liberalny think tank) politolog mówił o "strukturalnych i długoterminowych" przyczynach tego kryzysu. Wśród nich wymienia "stagnację materialną standardów życiowych nawet w najbogatszych krajach", o co społeczeństwa oskarżają polityków.

Kryzys demokracji przypisuje badacz również "nadmiernemu znaczeniu" ponadnarodowych instytucji i ekspertów. - Najpotężniejszą niezależną agencją świata jest niewątpliwie Komisja Europejska, składająca się z zawodowych urzędników, którzy wymyślają, redagują i wprowadzają w życie większość praw europejskich - mówił. To zjawisko nazywa autor "liberalizmem antydemokratycznym" i ostrzega, że tak samo jak "antyliberalna demokracja" zagraża ono demokracji.

- Do wyobcowania obywateli przyczynia się także mnożenie i nakładanie się na siebie porządków prawnych - pisał w dzienniku "le Figaro" konstytucjonalista Bertrand Mathieu, autor książki "Prawo przeciw Demokracji". - Sędzia może tworzyć prawo (w sprawach imigracji czy obyczajów), w którym rola ludu jest tylko śladowa - pisze profesor, dla którego wyroki Europejskiego Trybunału Praw Człowieka są tego oczywistą ilustracją. 

- Hiperindywidualizacja prawa powoduje powstanie mechanizmów legitymizacji, przeciwnych demokracji - twierdzi prof. Mathieu. Jako przykład podaje "islamizm polityczny", który "opierając się na prawach człowieka, próbuje narzucić społeczeństwu ideologię sprzeczną z tymi prawami".

Najważniejsza wydaje się jednak obecnie kwestia tożsamości. Yascha Mounk przypomniał, że demokracja zawsze była oparta na "monoetnizmie", czyli narodzie. Pod wpływem masowej imigracji, obywatele, szczególnie z warstw nieuprzywilejowanych, czują się pozbawieni tego jedynego, należnego im z urodzenia, przywileju, gdyż uważają, że obcy zabierają im nie tylko pracę, ale i prawa. 

Autor "Francji Peryferyjnej" geograf Christophe Guilluy twierdzi, że "kryzys europejski i kryzys demokracji" nie wskazują na zanik wartości moralnych, religijnych czy obywatelskich i nie są też dowodem postępu irracjonalnego populizmu". Jego zdaniem jest to "dowód oddolnej emancypacji większościowej części społeczeństwa, które odrzuca zarówno ekonomiczny liberalizm, jak i obyczajowy libertynizm".

jp

Polecane

Wróć do strony głównej