Archeolog ze Szczecina: radzieckie bazy to nie tylko drogi i lądowiska, ale też przedszkola

- Atomowe radzieckie bazy na terenie Polski nie były mistrzowsko zakamuflowane, a na ich terenie mieszkały rodziny żołnierzy z dziećmi - ustalił archeolog dr Grzegorz Kiarszys z Katedry Archeologii na Uniwersytecie Szczecińskim. Nieznane do tej pory elementy baz wykrył m.in. dzięki analizie wywiadowczych materiałów CIA.

2018-10-06, 08:13

Archeolog ze Szczecina: radzieckie bazy to nie tylko drogi i lądowiska, ale też przedszkola
Baza radziecka w Podborsku. Foto: Facebook/Katedra Archeologii Uniwersytetu Szczecińskiego

Na terenie Polski w 1969 r. powstały trzy duże składy broni atomowej - w Templewie (woj. lubuskie), Brzeźnicy-Kolonii (woj. wielkopolskie) i w Podborsku (woj. zachodniopomorskie). Ich zasadniczym elementem były monumentalne, wkopane na kilka metrów w ziemię betonowe schrony przeznaczone do składowania głowic atomowych. Do początku lat 90. informacja na ich temat utrzymywana była w ścisłej tajemnicy.

- Przez kilka dekad od ujawnienia informacji o istnieniu baz obiekty te obrosły legendami. Publikowano na ich temat liczne, często niesprawdzone informacje. Postanowiłem je zweryfikować, korzystając z różnego rodzaju metod, m.in. tych wykorzystywanych w archeologii - opowiada dr Grzegorz Kiarszys, autor badań. Przeprowadzono je dzięki środkom Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Budynki, drogi, a nawet boiska

Jak dodaje naukowiec, twierdzono np., że bazy były doskonale zakamuflowane przed okiem szpiegowskich satelitów. – Tymczasem z analizy odtajnionych zobrazowań satelitów szpiegowskich misji USA, czyli Corona i Hexagon, wyłania się zupełnie inny obraz - mówi Kiarszys.
Pracownik Katedry Archeologii Uniwersytetu Szczecińskiego przeprowadził po raz pierwszy analizy odtajnionych materiałów dotyczących lokalizacji baz atomowych w Polsce.

- Główne elementy bazy, m.in. budynki, drogi dojazdowe czy lądowiska dla helikopterów są świetnie widoczne na zdjęciach satelitarnych, choć CIA przez długi czas nie miała pewności, czy w fotografowanych przez nią kompleksach rzeczywiście składowano broń jądrową. Czytamy o tym jednak w amerykańskich raportach - opowiada dr Kiarszys.

REKLAMA

Odtajnione zdjęcia satelitów szpiegowskich USA wykorzystywane są od lat przez archeologów pracujących m.in. na Bliskim Wschodzie. Umożliwiają im wykrycie nieznanych miast i cmentarzysk.

Archeolog dodaje, że z czasem na terenie baz powstały nawet boiska. - Takie elementy z pewnością zwróciły uwagę analityków CIA - zauważa. W jego ocenie tego typu obiekty sportowe powstały w momencie rozprzężenia, w drugiej połowie lat 80.

Żołnierze nie chcieli się wysilać

W swoich analizach archeolog poszedł krok dalej. Do poznania rozplanowania baz wykorzystał nie tylko satelitarne obrazy, ale też lotnicze skanowanie laserowe. Ta metoda, coraz częściej wykorzystywana w archeologii, umożliwia wykrycie nawet słabo zachowanych obiektów, np. pradziejowych kurhanów czy grobowców. Dzięki niej Kiarszys dostrzegł nieznane dotychczas elementy baz, m.in. rowy strzelnicze, które otaczały wszystkie trzy bazy, a także schrony dla samochodów do transportu głowic. Część z nich jest już prawie niewidoczna gołym okiem z perspektywy osoby przebywającej w terenie.

Dzięki tej metodzie naukowcowi udało się też odtworzyć przebieg ścieżek, wydeptanych przez radzieckich wartowników w czasie patrolowania zamkniętej strefy. - Widać na przykład, że żołnierze starali się unikać wysiłku i omijali wzgórza i pagórki. Ścieżki czasami prowadzą do zamaskowanych posterunków obserwacyjnych i rowów strzeleckich - opowiada Kiarszys.

Często można usłyszeć, że bazy były chronione przez baterie przeciwlotnicze. - Z pewnością tak nie było. Baterie okopywano w tak charakterystyczny sposób, że ślady po nich dałoby się dostrzec na wynikach skanowania laserowego. Nie było ich jednak ani na terenie baz, ani wokół nich - dodaje.

REKLAMA

Bazy miały przedszkola

Archeolog uzyskał też nowe informacje na temat życia codziennego w bazach, m.in. dzięki archiwalnym zdjęciom zamieszczanym w rosyjskich mediach społecznościowych przez żołnierzy radzieckich, którzy niegdyś na ich terenie stacjonowali. Rozmawiał również z kilkoma polskimi żołnierzami, którzy przebywali tam już po opuszczeniu baz przez Rosjan. Co ustalił na podstawie ich relacji?

- Obiektów tych nie obsługiwały cyborgi, których jedynym celem i pragnieniem było spowodowanie atomowego armagedonu. W bazach żołnierze żyli ze swoimi rodzinami i dziećmi. Były w nich nawet przedszkola! Przy domach zakładano ogródki warzywne, a w zbudowanych z drewna szopach trzymano zwierzęta – opowiada dr Kiarszys.

Naukowiec próbował też znaleźć dowody na to, że w bazach na terenie Polski faktycznie składowano nuklearne głowice. - Do dziś nie ma co do tego stuprocentowej pewności, choć właśnie tak sugerował w momencie wycofywania z Polski generał Wiktor Dubynin, stacjonujący tu wcześniej w okresie PRL - przypomina archeolog.

Naukowiec planuje opublikować wyniki swoich badań w 2019 r.

Templewo i Brzeźnica-Kolonia

Bazy w Templewie i Brzeźnicy-Kolonii zachowały się do naszych czasów w bardzo złym stanie. Budynki towarzyszące schronom poddano rozbiórce, w ich miejscu posadzono las; bardzo szybko też zniknęły płoty i inne elementy baz. Lepiej zachowała się baza w Podborsku, której schrony są obecnie udostępnia Muzeum Zimnej Wojny - jest to filia Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu. Natomiast towarzyszące budynki użytkuje areszt śledczy. Bardzo podobne bazy znajdowały się w całej Europie Wschodniej - NRD, Czechosłowacji, na Węgrzech i Bułgarii.

bb

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej