Rocznica zabójstwa Anny Politkowskiej. Czy dziennikarze w Rosji mogą czuć się bezpiecznie?
Mija dwunasta rocznica zabójstwa Anny Politkowskiej. Choć skazano jej mordercę, to wielu nie ma wątpliwości, że tropy w tej sprawie prowadzą na Kreml. Podobnie jak w przypadku innych zagadkowych śmierci rosyjskich dziennikarzy.
2018-10-07, 13:38
Uchodziła za dziennikarkę niepokorną i antykremlowską. W 1999 roku Anna Politkowska związała się z czasopismem "Nowaja Gazeta" i jako korespondentka tego tytułu pojechała na drugą wojnę w Czeczenii. Relacjonowała stamtąd przypadki mordów na ludności cywilnej, tortur i nagminnego łamania praw człowieka.
Jej relacje z ogarniętego wojną regionu były dla wielu ludzi, zarówno w świecie zachodnim, jak i w samej Rosji, jednymi wiarygodnymi informacjami.
Dziennikarka i negocjatorka
- Anna Politkowska nadepnęła Kremlowi na odcisk swoją bezkompromisową postawą. Nie bała się krytykować polityki Władimira Putina i prorosyjskiego przywódcy Czeczenii Ramzana Kadyrowa - mówi w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Arkadiusz Legieć z WiseEuropa, ekspert ds. wschodnich.
Anna Politkowska stale wracała na Kaukaz i przywoziła stamtąd kolejne relacje dotyczące tragicznej sytuacji Czeczenii. Zasłynęła nie tylko jako dziennikarka. Kiedy w dniach 23-26 października 2002 roku czeczeńscy bojownicy zaatakowali moskiewski teatr na Dubrowce, próbowała negocjować z napastnikami.
REKLAMA
W podobnej roli chciała wystąpić podczas pamiętnego ataku czeczeńskich terrorystów na szkołę w Biesłanie, ale zasłabła w samolocie. Jak potem twierdziła podano jej w herbacie truciznę, bowiem rosyjskie służby chciały ją trzymać jak najdalej od miejsca tragedii. To rzecz jasna nie był pierwszy raz, kiedy próbowano jej przeszkodzić. Anna Politkowska była wielokrotnie zastraszana, pojawiły się informację, że wielu osobom zależy na zlikwidowaniu niewygodnej dziennikarki, grożono jej śmiercią.
Makabryczny prezent
Ciało Anny Politkowskiej znaleziono 7 października 2006 roku. Leżało w windzie budynku, w którym mieszkała. Na miejscu było też narzędzie zbrodni - radziecki Pistolet Makarowa oraz cztery łuski. Dziennikarka została zamordowana w dzień 54. urodzin Władimira Putina, dlatego jej śmierć jest czasami nazywana "makabrycznym prezentem" dla przywódcy Rosji.
W 2012 roku moskiewski sąd skazał współorganizatora zabójstwa byłego policjanta Dmitrija Pawluczenkowa na 11 lat łagru. Później skazano jeszcze 5 osób, dwie na dożywotnią karę więzienia. Był to domniemany morderca Anny Politkowskiej Rustam Machmudow i Łom-Ali Gajtukajew, organizator zabójstwa.
Nie tylko Politkowska
Zabójstwo Anny Politkowskiej stało się symbolem tego jak trudną i niebezpieczną profesją jest niezależne dziennikarstwo. Zwłaszcza w takim państwie jak Rosja. Do dziś jednym tchem z dziennikarką czasopisma "Nowaja Gazeta" wymienia się innych przedstawicieli jej zawodu, których przypadki śmierci pozostają zagadkowe i niejasne.
REKLAMA
W 2009 roku zostali zamordowani Anastazja Barbułowa i prawnik Stanisław Markiełow (współpracownik Anny Politkowskiej i obrońca Czeczenów). Dziennikarka również pracowała dla pisma "Nowaja Gazeta". Zajmowała się między innymi neonazistowskimi grupami w Rosji. Zastrzelono ich na ruchliwej ulicy, kiedy Markiełow wracał z konferencji prasowej.
Znany jest przypadek Paula Klebnikowa (Pawła Chlebnikowa), obywatela USA rosyjskiego pochodzenia. Był on szefem rosyjskiej wersji Forbesa. Nierzadko opisywał niejasne powiązania między światem biznesu, polityki i przestępczości zorganizowanej. Zastrzelono go w pobliżu redakcji czasopisma, w którym pracował. Morderca podjechał do niego samochodem i oddał co najmniej 9 strzałów.
Jurij Szczekoczichin był dziennikarzem śledczym i deputowanym do rosyjskiej Dumy. Zasłynął z walki z korupcją i zorganizowaną przestępczością. W piśmie "Nowaja Gazieta" pełnił funkcję zastępcy redaktora naczelnego. Zmarł w lipcu 2003 roku po dziwnej 16-dniowej chorobie, którą uznano za "reakcję alergiczną". Mówi się, że został otruty. Sprawa Jurija Szczekoczichina bywa porównywana np. do zabójstwa Aleksandra Litwinenki. Jego dokumentacja medyczna jest ściśle tajna.
Iwan Safronow pracował w dzienniku "Kommiersant". Zajmował się tematyką militarną. Opisywał między innymi afery w wojsku. W marcu 2007 roku wypadł z okna w bloku w którym mieszkał. Chociaż oficjalna wersja mówi o samobójstwie dziennikarza, to jego bliscy i przyjaciele kategorycznie ją odrzucają.
REKLAMA
Niebezpieczna "Grupa Wagnera"
W kwietniu 2018 roku wypadł z balkonu swojego mieszkania w Jekaterinburgu Maksim Borodin. Dziennikarz zajmował się tematyką rosyjskich najemników z tzw. "Grupy Wagnera". Drzwi jego mieszkania były zamknięte od środka. Wersja śledczych: samobójstwo lub nieszczęśliwy wypadek. Zdaniem Arkadiusza Legiecia wersja rosyjskich śledczych jest "wiarygodna i wygodna wyłącznie dla nich, ponieważ odsuwa podejrzenia od przedstawicieli rosyjskiego aparatu władzy".
- Jeśli jednak przyjrzymy się statystykom osób popełniających z niewyjaśnionych przyczyn samobójstwa w Rosji i które jednocześnie zajmowały się działalnością lub prowadziły badania dotyczące niewygodnych dla Kremla spraw, związek ten staje się co najmniej podejrzany. Zabójstwa dziennikarzy, ale również aktywistów, biznesmenów i polityków, niewygodnych dla rosyjskiej władzy, stały się kluczowym instrumentem sprawowania przez nią władzy. To świadczy jedynie o poziomie jej autorytaryzmu i brutalności - powiedział analityk.
Zdaniem eksperta "Maksim Borodin jest tego znakomitym przykładem". - Zajmował się tematem, w którym poszczególne wątki składały się w całość niewygodną dla Kremla. Przed doprowadzeniem sprawy do końca popełnił samobójstwo, na które nic wcześniej nie wskazywało - podkreśla w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Arkadiusz Legieć.
Analityk WiseEuropa przypomina, że Maksim Borodin nie był jedyną osobą badającą zjawisko udziału rosyjskich najemników, która poniosła śmierć – przykładem jest tutaj głośna sprawa morderstwa 3 rosyjskich dziennikarzy w Republice Środkowoafrykańskiej: Orchana Dżemala, Aleksandra Rastorgujewa i Kiriłła Radczenkę.
REKLAMA
- Nie mamy pewności czy do ich śmierci przyczyniły się rosyjskie służby, jednak oczywistym jest, że jeżeli morderstwa są w takich przypadkach normalnym instrumentem stosowanym przez rosyjską władzę, podejrzenia w pierwszej kolejności muszą paść właśnie na nią – mówi ekspert.
Także poza Rosją
Jak zaznacza analityk WiseEuropa dziennikarze sceptyczni wobec polityki Kremla albo zajmujący się niejasnymi powiązaniami rosyjskiego biznesu, polityki, wojska i grup przestępczych, nie mogą się czuć bezpiecznie także poza granicami Rosji. Służby tego kraju są podejrzewane o udział w tajemniczych zabójstwach.
Przywołuje tu przykłady wspomnianych dziennikarzy zamordowanych w Republice Środkowoafrykańskiej, ale też te zza naszej wschodniej granicy. Zabójstwo Pawła Szeremeta w Kijowie, czy próba morderstwa Andrija Babczenki są łączone z rosyjskimi służbami. W tym drugim przypadku przeprowadzono prowokację i sfingowano śmierć dziennikarza.
- Zdaniem ukraińskich służb akcja miała na celu ochronę nie tylko samego dziennikarza, ale całej grupy osób zagrożonych ze strony rosyjskich służb. Zabójstwa na Ukrainie stały się dla Rosji zarówno środkiem eliminowania przeciwników politycznych, jak i metodą na destabilizację sytuacji w kraju –mówi Arkadiusz Legieć.
REKLAMA
W dwunastą rocznicę śmierci Anny Politkowskiej znów wracają pytania o wolność mediów w Federacji Rosyjskiej.
Michał Szewczuk, PolskieRadio24.pl
REKLAMA