Kaukaz rozpalą protesty Inguszów? Nie chcą oddać grobów przodków i swoich pastwisk. Ramzan Kadyrow okazuje niezadowolenie

2018-10-12, 08:55

Kaukaz rozpalą protesty Inguszów? Nie chcą oddać grobów przodków i swoich pastwisk. Ramzan Kadyrow okazuje niezadowolenie
Na zdjęciu ilustracyjnym: starszyzna inguska w tradycyjnych strojach na obchodach 25-lecia powstanie inguskiej republiki,, 11 lipca 2017 roku. Foto: PAP/Zubair Bairakov/TASS

W Inguszetii od końca września nieprzerwanie trwa protest – Ingusze nie zgadzają się na wymianę ziemi z Czeczenią. Tymczasem Ramzan Kadyrow rzuca wojownicze słowa, które niepokoją sąsiadów. – Ten spór z pewnością uważnie obserwuje Moskwa – mówił portalowi PolskieRadio24.pl Wojciech Górecki, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich, wskazując na możliwe scenariusze rozwoju tej sytuacji.

Wymiana części terytoriów z sąsiednią Czeczenią - to efekt zawartego pod koniec września porozumienia głowy republiki Inguszetii Junus-Beka Jewkurowa z przywódcą Czeczenii Ramzanem Kadyrowem w kwestii ustanowienia granicy między obiema republikami Federacji Rosyjskiej. Zakłada ono wymianę terytoriów między Inguszetią i Czeczenią.

Parlament zatwierdził to porozumienie, jednak deputowani twierdzą, że wyniki sfałszowano i oskarżają o to prezydenta republiki i lokalnego premiera. Ingusze, oburzeni prowadzonymi w sekrecie rozmowami, rozpoczęli protesty, domagają się ustąpienia Jewkurowa. Jak podają media, ostatnio atmosferę w Inguszetii podgrzały słowa głowy Czeczenii Ramzana Kadyrowa, że ”jemu pasuje i wojować”, co część Inguszy uznała za groźbę użycia przemocy wobec przeciwników ustanowienia granicy.

"

Ramzan Kadyrow Mnie pasuje i wojować

Na placu w stolicy Inguszetii Magasie do tej pory trwają akcje protestu i bezterminowy mityng. Wcześniej protestowali też Ingusze mieszkający w pobliżu terenów, które mają podlegać wymianie.

Bez potwierdzonej granicy

 - To jedyna wewnętrzna granica administracyjna w Federacji Rosyjskiej, która nie jest potwierdzona formalnie dokumentami. Zdecydowanie wymaga ona uregulowania – powiedział portalowi PolskieRadio24.pl. Wojciech Górecki, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich.

Ekspert OSW dodał, że po upadku ZSRR była autonomiczna republika Czeczeno-Inguszetia podzieliła się na Czeczenię i Inguszetię, ale granicę między nimi ustalono w sposób prowizoryczny i założono przeprowadzenie później delimitacji i demarkacji, tak jak w przypadku innych granic wewnętrznych Federacji Rosyjskiej.

"

Wojciech Górecki (OSW) Ingusze nie chcą oddać grobów przodków i pastwisk

Ekspert zaznaczył, że teraz o granicach zdecydowano po cichu, nie było konsultacji i społeczeństwo to oburzyło.

Groby przodków, pastwiska i ostrożność wobec Czeczenów

Co prawda, jak zaznaczył analityk OSW, wymianie podlegały tylko tereny niezamieszkałe, bezludne, a nie miejscowości, jednak, jak podkreślił, Ingusze nie chcą oddać ważnych pastwisk i ziemi, na których są groby ich przodków.

- Do tego Ingusze są wyczuleni na punkcie bezpieczeństwa. Są spokrewnieni z Czeczenami, lubią ich, jednak chcą żyć samodzielnie. U podstaw podziału Czeczeno-Inguszetii po upadku ZSRR było to, że Ingusze nie chcieli mieć dwóch starszych braci – Rosjan i Czeczenów, którzy są znacznie liczniejsi. Ingusze przygarniali Czeczenów w trakcie wojny czeczeńskiej, lubią się utrzymują kontakty, ale boją się dominacji – wyjaśnił Wojciech Górecki.

Kolejnym czynnikiem, jak dodał ekspert OSW, jest zachowanie Kadyrowa. – Wielokrotnie mówił, że najchętniej znowu by połączył Inguszetię i Czeczenię. Kilka lat temu były próby samowolnego zajmowania inguskich terenów przez Kadyrowa. To sprawia, że Ingusze po prostu się boją. Chcą mieć z pewnością jasno ustalone granice, ale pragną, by stało się to w sposób jasny i przejrzysty – mówił Wojciech Górecki.

"

Wojciech Górecki (OSW) Kadyrow wielokrotnie mówił, że najchętniej znowu by połączył Inguszetię i Czeczenię

Jak rozwinie się sytuacja?

Zdaniem eksperta OSW, głowa republiki Inguszetii nie odważy się stłumić protestów.

- Jewkurow nie ma w Inguszetii bardzo silnej pozycji. Jest skonfliktowany z oficjalnym duchowieństwem muzułmańskim. Nie jest mu na rękę kolejny konflikt wewnętrzny. Nie jest w stanie zaprowadzić tam dyktatury, bo w Inguszetii duży wpływ na sytuację mają silne klany. W Czeczenii nie odgrywają one już takiej roli, bo tam dwie wojny i polityka Kadyrowów zupełnie zmieniła sytuację. Jewkurow jednak jest za słaby, by narzucić swoją wolę – mówił Wojciech Górecki.

Ekspert zaznaczył, że obecna sytuacja z pewnością osłabia Jewkurowa i na pewno będzie on musiał w jakimś wymiarze ustąpić – choć nie wiadomo, czy zrezygnuje ze stanowiska, jak żądają protestujący. Ma jednak przeciwko sobie dużą część społeczeństwa, lokalny Sąd Konstytucyjny, inguski parlament – dodał nasz rozmówca.

Jeśli utrzyma się przy władzy, a niedawno został wybrany przz lokalny parlament (za aprobatą Moskwy) na trzecią kadencję, to i tak jego pozycja osłabnie, jego autorytet został nadwątlony – mówił Wojciech Górecki.

Zimą nikt nie walczy na Kaukazie

Głowa Inguszetii, Junus-Bek Jewkurow jest jednak między młotem a kowadłem. - Ramzan Kadyrow już obwieścił sukces w Czeczenii i zapewne będzie naciskał w sprawie granic na władze Inguszetii – przyznał ekspert.

Czy ten punkt zapalny może spowodować problemy lokaln lub nawet na poziomie federacji?

Zdaniem eksperta – walk raczej nie należy się spodziewać, a przynajmniej nie teraz. - Zbliża się zima. Zimą na Kaukazie nie zaczyna się wojny – to wysokie góry, już teraz jest bardzo chłodno nocami. Jednak ta sytuacja pokazuje obecność uśpionych problemów na Kaukazie i to, że wystarczy iskierka, żeby okazało się, iż mają one duży potencjał konfliktotwórczy – mówił Wojciech Górecki.

Analityk Ośrodka Studiów Wschodnich zaznaczył, że Jewkurow źle zaplanował swoje działania bo mógł był ogłosić referendum i zorganizować choćby pozorne konsultacje.

To poważne, precedensowe wydarzenie. Na pewno bardzo uważnie śledzi je Moskwa, nie jest w jej interesie, aby ten spór przerodził się w coś poważniejszego. Będą zapewne próby wyciszania sporu. Chyba nikomu nie zależy na jego zaognianiu – chyba że Kadyrow chce wprowadzić wojsko do Inguszetii, ale nie sądzę, by Moskwa mu na to pozwoliła – ocenił ekspert. W jego ocenie będziemy mieli do czynienia z próbą ratowania twarzy, choć będzie to trudne.

 

***

Z Wojciechem Góreckim z Ośrodka Studiów Wschodnich rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

 

 

 

Polecane

Wróć do strony głównej