Zabójstwo Jarosława Ziętary. Świadek: mam dowody, by pozamykali wszystkich z kierownictwa dawnego Elektromisu

2018-11-16, 16:17

Zabójstwo Jarosława Ziętary. Świadek: mam dowody, by pozamykali wszystkich z kierownictwa dawnego Elektromisu
Jarosław Ziętara ostatni raz widziany był 1 września 1992 r.Foto: x-news.pl, TVP

- Mam kolejne dowody. Jak położę je na stół, to pozamykają wszystkich z kierownictwa dawnego Elektromisu – twierdzi świadek, który ma zeznawać w procesie o uprowadzenie i pomoc w zabójstwie reportera "Gazety Poznańskiej" Jarosława Ziętary.

Ostatni raz Jarosława Ziętarę widziano 1 września 1992 r. Mający wówczas 24 lata dziennikarz rano wyszedł do pracy, ale nigdy nie dotarł do redakcji "Gazety Poznańskiej". W 1999 r. został uznany za zmarłego. Jego ciała do dziś nie odnaleziono.

Śledztwo dwukrotnie umarzano

Prowadząca w tej sprawie śledztwo poznańska prokuratura początkowo uznała, że Ziętara został uprowadzony i zamordowany. Śledztwo dwukrotnie umarzano. W 2011 r. członkowie Społecznego Komitetu "Wyjaśnić śmierć Jarosława Ziętary" i redaktorzy naczelni największych polskich gazet zaapelowali do władz i prokuratury o ujawnienie wszystkich okoliczności zaginięcia Ziętary i ponowne śledztwo w tej sprawie. Spowodowało to analizę śledztwa w Prokuraturze Generalnej i przekazanie go do Krakowa. W toku śledztwa krakowska prokuratura zmieniła kwalifikację prawną z uprowadzenia na zabójstwo.

Powiązany Artykuł

Jarosław Ziętara 663 free.JPG
Świadek w procesie Gawronika: były senator mówił, że mają definitywnie załatwić sprawę Ziętary

Na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego PK ustaliła, że oskarżeni Mirosław R. i Dariusz L. (w pierwszej połowie lat 90. pracownicy założonego przez Mariusza Ś. poznańskiego holdingu Elektromis), podając się za funkcjonariuszy policji, podstępnie doprowadzili do wejścia Ziętary do samochodu przypominającego radiowóz policyjny. Następnie przekazali go osobom, które dokonały jego zabójstwa, zniszczenia zwłok i ukrycia szczątków. W toku prowadzonego postępowania ustalono ponadto, że działali oni wspólnie z inną, nieżyjącą już osobą.

Z ustaleń prokuratury wynika, że motywem zbrodni była praca Jarosława Ziętary jako dziennikarza i jego zawodowe zainteresowania dotyczące afer gospodarczych, w których dochodziło do przenikania się świata przestępczego ze światem biznesu oraz polityki, a co za tym idzie - obawa o ujawnienie przez dziennikarza opinii publicznej szczegółów sprzecznej z prawem albo odbywającej się na granicy prawa działalności.

"Kazimierz" twierdzi, że ma dowody

W piątek lokalny dziennik "Głos Wielkopolski" opublikował relację rozmowy ze świadkiem, który miał inwigilować Ziętarę na zlecenie Elektromisu i widzieć moment porwania dziennikarza przez oskarżonych. Materiał jest wynikiem wspólnej pracy z redakcją "Superwizjera" TVN.

Świadek, nazwany w tekście "Kazimierzem", to były funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa i Urzędu Ochrony Państwa. Zajmował się m.in. śledzeniem i podsłuchiwaniem osób. Świadek twierdzi, że ma pełną wiedzę o zbrodni na Jarosławie Ziętarze.

"

Świadek "Kazimierz" Mam kolejne dowody. Jak położę je na stół, to pozamykają wszystkich z kierownictwa dawnego Elektromisu.

- Mam kolejne dowody. Jak położę je na stół, to pozamykają wszystkich z kierownictwa dawnego Elektromisu. Oni wiedzą, co ja wiem i może dlatego na razie nic mi się nie stało – podkreślał świadek na łamach gazety.

- Proszę spojrzeć na takiego "Lalę". Był zwykłym policjantem, potem został szefem ochrony w sieci handlowej. Albo taki "Ryba". Kiedyś uprawiał judo, potem pojawił się we władzach spółek ludzi dawnego Elektromisu. Coś musieli zrobić, że tak awansowali – dodał.

Świadek zapewnił, że w sądzie podtrzyma zeznania

Świadek podkreślił, że o tym, że śledził Ziętarę, wiedział twórca Elektromisu Mariusz Ś., Krystian Cz. i Krzysztof S. – ścisłe kierownictwo firmy. Zlecenie na inwigilację dziennikarza miał otrzymać, ponieważ Ziętara "wiedział o wielkim przemycie Elektromisu".

"Kazimierz" miał mówić śledczym, że jeździł za Ziętarą, robił zdjęcia, dokumentował jego codzienne zwyczaje, założył podsłuch w mieszkaniu dziennikarza. 1 września 1992 roku, siedząc w samochodzie pod mieszkaniem Ziętary, miał widzieć, jak pod kamienicę podjeżdża policyjny radiowóz, następnie Ziętara wsiada do samochodu z dwoma funkcjonariuszami, trzeci kierował autem. Kiedy świadek miał zatelefonować z tą informacją do Krystiana Cz., ten nie miał być zdziwiony wiadomością. Niedługo później świadek rozpoznał "funkcjonariuszy" w pracownikach Elektromisu. Według informacji świadka, Ziętara miał zostać zabity, a jego ciało rozpuszczone w kwasie.

"

Świadek "Kazimierz" Istnieje dokument, który czarno na białym pokazuje, że ludzie Elektromisu tym wszystkim kierowali.

W rozmowie z dziennikarzami świadek zapewnił, że w sądzie podtrzyma wcześniejsze zeznania i powie o okolicznościach porwania dziennikarza. - Istnieje dokument, który czarno na białym pokazuje, że ludzie Elektromisu tym wszystkim kierowali. Prokuratura nie dostała wcześniej tego materiału, bo czekałem, co zrobi w moich sprawach – podkreślił świadek na łamach gazety.

Były senator nie przyznaje się do winy

W czerwcu 2015 r. Prokuratura Apelacyjna w Krakowie oskarżyła o podżeganie do zabójstwa Jarosława Ziętary byłego senatora Aleksandra Gawronika (zgodził się na podawanie pełnego nazwiska). Akt oskarżenia został skierowany do Sądu Okręgowego w Poznaniu - proces byłego senatora trwa od stycznia 2016 r. Oskarżony nie przyznaje się do winy.

Mirosław R. i Dariusz L. byli świadkami w procesie byłego senatora. Składając zeznania w styczniu 2016 r., twierdzili, że nie mają "nic wspólnego ze sprawą dziennikarza".

W wydziale zamiejscowym PK w Krakowie prowadzone jest nadal odrębne postępowanie dotyczące bezpośrednich sprawców zabójstwa Jarosława Ziętary, w tym ustalenia miejsca ukrycia szczątków jego zwłok i ich identyfikacji.

bb

Polecane

Wróć do strony głównej