SMS kończy 26 lat. Czy niebawem zostanie wyparty przez komunikatory?
Choć SMS wciąż jest popularny, a na świecie wysyła się go w liczbie kilkunastu miliardów, to coraz mocniej depczą mu po piętach komunikatory. Short Message Service (SMS) 3 grudnia kończy 26 lat. Ćwierć wieku w technologii oznacza, że czas już na emeryturę. Tym bardziej, że idą młodzi - WhatsApp czy Messenger. - Wydaje się, że SMS-y będą powoli przechodziły w zapomnienie – mówi Michał Chomczyk z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju.
2018-12-02, 18:01
Merry Christmas. Tak brzmiała treść pierwszego SMS-a, którego wysłano 3 grudnia 1992 r. z Wielkiej Brytanii. Konkretnie uczynił to Neil Papworth z Sema Group, który przesłał go ze swojego komputera osobistego do Richarda Jarvisa z sieci Vodafone.
Jak zgodnie uważają eksperci zajmujący się nowymi technologiami, był to jeden z przełomów w technice komunikacji. Do tej pory był głos, a teraz doszedł tekst. Choć zamierzenie było takie, by to operatorzy sieci krótkimi, 160-znakowymi komunikatami powiadamiali swoich klientów o zmianach czy nowościach, Short Message Service zyskał na popularności dzięki młodym ludziom. Pokochali go, bo pozwolił na szybkie komunikowanie się, dawał także prywatność i dostępność.
Paweł Kocańda Dzięki krótkim wiadomościom tekstowym możemy wyrażać swoje emocje za pomocą tylko jednego obrazka. Na pewno jednak SMS-y wpłynęły na zubożenie języka w codziennym komunikowaniu się. Ale to coś za coś, jeśli chcemy szybko komuś coś przekazać albo go poinformować.
SMS zmienił także sposób komunikacji pod względem językowym. To jemu zawdzięczamy emotikony i skróty wyrazów. - Dzięki krótkim wiadomościom tekstowym możemy wyrażać swoje emocje za pomocą tylko jednego obrazka, tylko jednej buźki. Na pewno jednak SMS-y wpłynęły na zubożenie języka w codziennym komunikowaniu się. Ale to coś za coś, jeśli chcemy szybko komuś coś przekazać albo go poinformować. Poza tym dbałość o język polski wynosimy ze szkoły, z życia. Jeśli znamy zasady ortografii, to pod tym względem piszemy poprawnie. Podobnie rzecz ma się z interpunkcją - mówi Paweł Kocańda, rzecznik patentowy, broker technologii Politechniki Świętokrzyskiej.
Jaka czeka przyszłość SMS-a i czy będzie jedną z tych technologii, która jeśli nawet znacznie straci na popularności, to znów ją odzyska? Zapraszamy do rozmowy z Michałem Chomczykiem, koordynatorem projektu ds. informatyki i technologii informacyjnych w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju.
REKLAMA
Bartłomiej Bitner, PolskieRadio24.pl: Korzysta pan jeszcze z SMS-ów?
Michał Chomczyk: Jak najbardziej.
To ile pan ich wysyła w ciągu dnia?
Od 5 do 10. Myślę, że to sporo, bo w dobie komunikatorów młodzi ludzie mogą w ogóle nie wysyłać SMS-ów albo robić to niezwykle rzadko.
Komunikatory zaczynają go wypierać?
Tak. SMS-y mają wady, a jedną z nich jest ilość znaków - 160. Teraz oczywiście możemy wysłać jednego długiego, czyli de facto kilka scalonych SMS-ów na ponad 900 znaków, ale dawniej tak nie było. Zresztą możemy też wysłać drugi długi, jeśli chcemy przekazać coś ważnego, ale nie ma co kryć – komunikatory są pod tym względem wygodniejsze. Widzimy, że dostarczono wiadomość, że odczytano ją i o której godzinie. Poza tym komunikatory działają szybciej niż SMS-y. Może na pierwszy rzut oka wydaje się, że czasy dotarcia wiadomości są podobne, ale jednak jest różnica.
REKLAMA
Fakt, że komunikatory są darmowe, też ma znaczenie?
Teraz już nie. Dlatego, że odnośnie SMS-ów praktycznie wszyscy mają pakiety bez limitu. Jeśli ktoś za SMS-y płaci, to są to znikome koszty. Ale skoro abonamenty zawierają też nieograniczoną możliwość korzystania z internetu, to naturalne staje się używanie komunikatorów. One zresztą faktycznie są darmowe w przypadku, jeśli chcemy skontaktować się z kimś za granicą.
Komunikatory mają wady?
SMS-a mogę wysłać do każdej osoby na świecie, która ma telefon. Nie musi mieć zainstalowanej takiej samej jak ja aplikacji, co w przypadku komunikatorów jest konieczne do skontaktowania się.
Ale wydaje się to w zasadzie jedyną wadą. Popularność SMS-a będzie zatem słabła?
Wydaje mi się, że SMS-y będą powoli przechodziły w zapomnienie. Komunikatory są coraz bardziej popularne. To widać po liczbie użytkowników - aplikacje WhatsApp i Messenger mają po miliard pobrań. Tendencja jest mocno wzrostowa, w ciągu dwóch lat liczba osób korzystających z tych aplikacji potroiła się.
A starsze osoby też z nich korzystają?
Coraz więcej. To jest kwestia przestawienia się. Mogę to powiedzieć na przykładzie swoich rodziców, którym trzy miesiące temu zainstalowałem WhatsAppa i bez problemu z niego korzystają.
REKLAMA
To SMS-y faktycznie stracą na popularności…
Ale teraz trwają też prace nad nowym standardem SMS-ów. Chodzi o technologię RCS - Rich Communication Services. Ma się pojawić już za niedługi czas i ma rozwinąć SMS-y w kierunku komunikatorów. Największym problem tutaj jest, żeby wszyscy zainteresowani - a mówimy o producentach telefonów i operatorach sieci komórkowych - wprowadzili jeden standard. Po to, aby wszyscy korzystający byli zadowoleni.
Może być tak, że jednak za 10-15 lat SMS zostanie wyparty jako narzędzie komunikacji?
Trudne pytanie. Dlatego, że wszystko zależy od tego, czy RCS, jeśli zastąpi SMS-y, będzie kompatybilny ze starszymi telefonami, których część ludzi nadal będzie używać. Poza tym nie wiadomo, czy operatorom będzie opłacało się utrzymywać standard SMS-a za 10 lat. Bo jeśli w użytkowaniu starszych modeli komórek będzie np. 10 tys. w Polsce, to jasne, że mogą stwierdzić, iż kończą tę usługę.
To wszystko pokazuje, że technologie ewoluują szybko, niektóre w zawrotnym tempie. Coś, co jeszcze trzy lata temu było nowością, dziś jest stare.
Rozwój komunikatorów związany jest z pojawieniem się smartfonów i portali społecznościowych. To właśnie na te portale przeniósł się ruch SMS-owy i nie mam tu na myśli tylko młodzieży. Portale społecznościowe pozwalają na komunikację w grupach, co ma duże znaczenie dla szefów firm, kierowników czy menadżerów np. przy organizowaniu spotkań. Nie muszą już wysyłać SMS-ów do kilku osób, tylko wysyłają wiadomość do grupy. To usprawnia komunikację. Ale SMS-y w dalszym ciągu są mocno wykorzystywane przez systemy bankowe. Banki mają pewność, że ich klienci odczytają powiadomienie, bo – powtórzę się – wciąż nie wszyscy mają zainstalowany dany komunikator. Natomiast podsumowując to pod kątem rozwoju technologicznego - tak, większość rzeczy bardzo szybko przechodzi drogę od nowości do starości.
Przykładem tego może być pendrive?
Oczywiście. Już teraz coraz słabsza jest sprzedaż pamięci USB i niewykluczone, że za jakiś czas nie będzie ich w sprzedaży. A przecież jeszcze nie tak dawno taki nośnik to był hit i kosztował bardzo dużo. Dziś np. na konferencjach widać, że czasami ludzie nie chcą ich nawet brać w prezencie. Ale to jest związane z tym, że prędkość internetu przyspiesza, a możliwości technologiczne pozwalają na przesłanie praktycznie wszystkiego, niezależnie od wagi pliku, przez sieć. To zresztą wygodniejsze, bo nie trzeba szukać pendrive’a, podłączać go, kopiować dane, odłączać.
REKLAMA
A propos danych - to gdzie je będziemy przechowywać? W chmurze?
Wszystko do tego zmierza. Zresztą dane w chmurze są bezpieczniejsze. Nie mówię tu rzecz jasna o bezpieczeństwie pod kątem dostępu osób trzecich, ale chodzi o bezpieczeństwo utraty danych. Wielkie serwery mają zrobione backupy w wielu miejscach, a mało kto to robi w swoich komputerach. Natomiast co do dostępu do danych, to jest już inna kwestia - cyberbezpieczeństwa.
Czy niektóre technologie będą po jakimś czasie powracać? Choćby takie pendrive’y jak teraz płyty winylowe?
Pendrive i winyl to dwie różne rzeczy. Jeśli pendrive z biegiem czasu stanie się przedmiotem historycznym, to raczej nim zostanie. Płyta winylowa to w ogóle fenomen. Myślę, że w odradzaniu się jej największe znaczenie ma atmosfera. To kładzenie płyty na talerzu gramofonu, położenie igły, odwrócenie płyty na drugą stronę.
To np. kasety magnetofonowe też nie wrócą.
Myślę, że nie. To pozostanie historią - jako coś do pokazywania młodszym pokoleniom, że to kiedyś służyło jako nośnik muzyki. Powodem choćby fakt, że jak winylowi towarzyszy klimat, tak kasecie absolutnie nie, a i jakość nagranego na niej dźwięku nie jest idealna. To samo zresztą czeka płyty CD i DVD, choć oczywiście nie ze względu na dźwięk.
Ale mając album danego wykonawcy na CD wiemy, że on jest nasz. A gdy piosenki z tego albumu w formie plików znajdą się w chmurze, to są każdego.
To nie będzie miało znaczenia. Młode pokolenie nie jest nauczone kolekcjonowania pewnych rzeczy, jak starsze osoby, a poza tym ono tego nie potrzebuje. Ono jest bardziej nastawione na to, żeby korzystać, a nie posiadać. Przykładem są telefony komórkowe. Mam abonament na np. dwa lata i w tym czasie płacąc go korzystam z danego urządzenia, a potem zmieniam na inne, nowsze. Podobnie dzieje się z muzyką i filmami. Mam do nich dostęp i to jest najważniejsze. Dlatego właśnie wydaje mi się, że wszystko zmierza w stronę jednej, wielkiej chmury z niezliczoną ilością plików dla każdego.
REKLAMA
Jednak zmiany technologiczne są korzystne, bo każda niesie też ze sobą ułatwienia.
Tak, i nie wolno o tym zapominać. Rozwój nowych narzędzi wiąże się też z otwarciem na szersze grupy. Dany komunikator, który staje się popularny, można dostosować do potrzeb innych. Programiści mogą czuć się zmobilizowani, by tworzyć aplikacje, które będą wspomagać jeszcze osoby niepełnosprawne - np. niedowidzące i niedosłyszące poprzez komunikaty głosowe czy inny rodzaj czcionki. Są więc różne możliwości i wszystko idzie do przodu. Czy ku dobremu? Mam nadzieję, że tak, a komunikatory są nieuniknione.
Z Michałem Chomczykiem, koordynatorem projektu ds. informatyki i technologii informacyjnych w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, rozmawiał Bartłomiej Bitner, PolskieRadio24.pl
REKLAMA