Po wyborach w Armenii. Ekspert: bez reform gospodarka kraju może się załamać
- Armenię i jej nowego-starego premiera czekaja trudne czasy - bez reform gospodarka kraju może się załamać, a jak wiemy reformowanie państwa wiąże się z uciążliwymi zmianami dla obywateli, a to doprowadza do niezadowolenia społecznego - jak to ma miejsce na Ukrainie - mówi w rozmowe z portalem PolskieRadio24.pl Arkadiusz Legieć, ekspert ds. wschodnich. Opozycjne ugrupowanie "Mój Krok" zdecydowanie wygrało przedterminowe wybory w Armenii.
2018-12-10, 16:40
W Armenii opozycja wygrała wybory parlamentarne. Dotychczasowa partia władzy, związana z byłym prezydentem Serżem Sarkisjanem nie zdobyła ani jednego mandatu. Zwyciężyła koalicja "Mój krok", która zdobyła ponad 70 procent głosów. Jej liderem jest Nikoł Paszynian, który po "aksamitnej rewolucji" w kraju celowo podał się do dymisji, by doprowadzić do wcześniejszych wyborów.
Zdaniem eksperta ds. wschodnich Arkadiusza Legiecia, Armenię spotkało "polityczne trzęsienie ziemi", bowiem władzę straciło ugrupowanie rządzące państwem dwie dekady.
Michał Szewczuk, PolskieRadio24.pl: W Armenii odbyły się przedterminowe wybory parlamentarne. Ugrupowanie premiera Nikola Paszyniana zdobyło ponad 70 procent głosów, odnosząc wielkie zwycięstwo. Dlaczego warto zwrócić uwagę na sytuację polityczną w tym kraju?
Arkadiusz Legieć: Zdecydowanie warto zwrócić uwagę na to co się dzieje w Armenii. Wybory zwieńczają proces, który można wręcz nazwać pewną transformacją systemową w Armenii. Niekoniecznie w sensie instytucjonalnym, ale osobowym. Po 20 latach niepodzielnych rządów Republikańska Partia Armenii nie tylko została odsunięta od władzy, ale w ogóle nie dostała się do parlamentu.
Wynik "Mojego kroku" można nazwać politycznym trzęsieniem ziemi w tym kraju. Można było się tego spodziewać, bo sondaże potwierdzały duże poparcie dla ugrupowania Nikola Paszyniana. Pokazem siły były również wybory na mera stolicy kraju, Erywania, które wygrał kandydat "Mojego kroku" i to uzyskując niemal 80 procent głosów. Wynik na poziomie 70 procent głosów daje partii Paszyniana bezwzględną większość w parlamencie. Gwarantuje też możliwość wdrażania zmian prawnych wpływających na rzeczywistość w Armenii.
REKLAMA
Czyli "Mój krok" twardo weźmie się za reformowanie kraju?
Cóż, tutaj trzeba jednak przestrzec zwolenników zwycięskiej partii przed huraoptymizmem. W Armenii nie tylko parlament ma moc sprawczą. Trzeba wziąć poprawkę na czynniki takie jak stosunek do zmian elit biznesowych czy, mimo wszystko, nastawienie byłych polityków Partii Republikańskiej, którzy odgrywają mniejszą lub większą rolę w obecnym establishmencie.
Jednak jest to przełom. Jeszcze rok temu nikt by się nie pokusił, żeby przewidywać takie zwycięstwo Paszyniana i taką klęskę partii rządzącej. Ale całej tej sytuacji Republikańska Partia Armenii mogła uniknąć. Możemy domniemywać, że gdyby Serż Sarkisjan nie zechciał po dwóch kadencjach na stanowisku prezydenta objąć stanowiska premiera kraju, być może całego ciągu wydarzeń by nie było.
Warto zwrócić uwagę, że w kwietniu 2017 roku, po wyborach, koalicja, w której była partia Nikola Paszyniana, miała tylko 9 przedstawicieli w parlamencie. Wówczas nic nie wskazywało, że w Armenii dojdzie do takiego przewrotu w elitach politycznych. A jednak doszło do "aksamitnej rewolucji", która wyniosła tego polityka na stanowisko premiera.
Zwycięstwo partii Nikola Paszyniana w tych wyborach było formalnością, czy "Mój krok" mógł stracić wielkie poparcie obywateli na finiszu kampanii wyborczej?
Paszynian zdawał sobie sprawę, że im dłużej odwlekałby te wybory, tym więcej rzeczy mogłoby się wydarzyć. Stąd determinacja jego środowiska politycznego, aby te wybory odbyły się jeszcze w tym roku. Jedną z przyczyn był na przykład... klimat kraju. W Armenii zima, poza warunkami pogodowymi, ma szereg innych czynników negatywnie wpływających na nastroje społeczne - na przykład kwestie ogrzewania czy dostawy energii elektrycznej. To mogłoby wpłynąć na entuzjazm społeczeństwa, który udało się Nikolowi Paszynianowi w tym roku "wyhodować". Lider "Mojego kroku" został premierem mając poparcie mas, ale też bez zaplecza w parlamencie, zdominowanym przez Republikańską Partię Armenii i partię Kwitnąca Armenia, która broni interesów oligarchów.
REKLAMA
Polityka Armenii jest mocno zależna od wielkiego sąsiada - Rosji. Czy obecny kurs kraju będzie pro- czy antyrosyjski?
Nikol Paszynian jeszcze przed rokiem prowadził kampanię, w której nawoływał do rozluźnienia związków z Rosją i zintensyfikowania kontaktów z Zachodem. Pojawia się pytanie na ile to możliwe. Prawda jest taka, że geopolityczne położenie Armenii sprawia, że niezależnie jaka partia będzie u władzy, czy będzie chciała bliskich więzi z Rosją czy nie, to będzie musiała utrzymywać z nią ciepłe stosunki. Rosja jest gwarantem bezpieczeństwa Armenii i wszelkie odejścia od dobrych relacji z tym krajem mogą się skończyć tragedią.
Tym, co wiążę Republikę Armenii z Rosją jest kwestia Górskiego Karabachu (nieuznawany kraj pod protektoratem Armenii, teren formalnie należący do Azerbejdżanu, zdominowany przez ludność ormiańską - punkt sporny w relacjach między oboma krajami - przyp. red). Między Armenią a Azerbejdżanem nie ma symetrii, ten drugi kraj jest dużo bogatszy, wydaje wiele więcej na zbrojenia. Może sprawić Armenii wiele problemów, w skrajnym przypadku nawet militarnie zająć Karabach, jeśli Moskwa przestanie wspierać Erywań.
Co mogłoby się stać, gdyby Armenia odcięła się od Rosji?
Mówiąc wprost, gdyby w kraju tym nastąpiła trwała prozachodnia zmiana - mam na myśli trwałe odwrócenie kursu polityki zagranicznej - Rosja zadeklaruje wycofanie poparcia dla integralności terytorialnej Armenii. Może dojść nawet do "pozwolenia" Moskwy na kontrolowaną prowokację Azerbejdżanu, która uzmysłowiłaby Ormianom, że bez Rosji są w bardzo ciężkim położeniu politycznym. Dlatego każda elita polityczna w tym kraju musi mieć unormowane stosunki z Rosjanami, pomimo odczuwalnej niechęci społeczeństwa do wielkiego sąsiada.
Podsumowując - Federacja Rosyjska to partner z przymusu. Nawet jeśli nieufność budzą takie kwestie jak fakt, że kraj ten sprzedaje broń do Azerbejdżanu, to Rosja jest Armenii niezwykle potrzebna.
REKLAMA
Wracając do zwycięstwa "Mojego kroku" i jego lidera. Kim jest Nikol Paszynian?
Nikol Paszynian to były dziennikarz, a jeszcze niedawno osoba bez realnej mocy politycznej w republice. Rok temu mało kto mógłby go wskazać jako alternatywę polityczną dla czołowych polityków kraju - byłego prezydenta Sarkisjana czy byłego premiera Karena Karapetiana. Sukces tego polityka polega na tym, że władzę osiągnął dzięki poparciu mas.
Jego kadencję (szefem rządu został 8 maja tego roku, dymisję ogłosił przed wyborami - przyp. red.) ciężko jest na razie ocenić - jego głównym celem było doprowadzenie do przedterminowych wyborów. Dopiero teraz, z większością w parlamencie, ma szanse wprowadzać realne zmiany, ponieważ dotychczas posiadająca większość Republikańska Partia Armenii blokowała jego propozycje. Co ciekawe, jak się okazało ze szkodą dla samej siebie, bo jednym z planów Paszyniana było zmniejszenie progu wyborczego do 4 procent. Gdyby ta propozycja weszła w życie, partia mogłaby liczyć na kilku reprezentantów w parlamencie. A teraz nie będzie miała żadnego przedstawiciela - to rewolucyjna zmiana.
Jakie wyzwania czekają na premiera Armenii?
Armenię i jej nowego-starego premiera czekają trudne czasy - bez reform gospodarka kraju może się załamać, a jak wiemy reformowanie państwa wiąże się z uciążliwymi zmianami dla obywateli, a to doprowadza do niezadowolenia społecznego - jak to ma miejsce na Ukrainie.
REKLAMA
Kolejnym problemem będzie to, że Republikańska Partia Armenii przez dwie dekady rządów wykształciła wielkie wpływy w kraju - wśród elit, także na poziomie lokalnym, oligarchów czy w armii. Są to argumenty, które premier będzie musiał dla siebie dopiero zdobyć. Jeżeli reformy Paszyniana dotkną oligarchów, którzy dotychczas byli częścią korupcyjnych układów (a dotkną na pewno), to obrócą się oni przeciwko niemu. To będzie sytuacja z jaką trudno będzie sobie poradzić "Mojemu krokowi", zwłaszcza wobec głębokich reform ekonomicznych.
Trzeba zatem obserwować efektywność rządu Nikola Paszyniana - to za efekty działań będzie on rozliczany przez zmęczone Partią Republikańską społeczeństwo - które miało dość zawłaszczania kraju przez oligarchów, bogacenia się elit i obserwowania licznych patologii w życiu politycznym i społecznym kraju.
Rozmawiał Michał Szewczuk
REKLAMA