ACTA2. "Zgodziliśmy się, żeby ktoś sprawdzał, co mamy prawo czytać"

2019-03-29, 09:15

ACTA2. "Zgodziliśmy się, żeby ktoś sprawdzał, co mamy prawo czytać"
zdjęcie ilustracyjne. Foto: Pixabay

- Po cichu zgodziliśmy się na to, żeby ktoś sprawdzał i regulował, co mamy prawo czytać. To jest zawsze niebezpieczny moment w historii cywilizacji - powiedział w Polskim Radiu 24 Tomasz Sakiewicz ("Gazeta Polska"). O unijnej dyrektywie o prawach autorskich mówili też Łukasz Warzecha ("Do Rzeczy") i Agaton Koziński ("Polska The Times").

Posłuchaj

29.03.19 Debata poranka: Łukasz Warzecha, Tomasz Sakiewicz i Agaton Koziński
+
Dodaj do playlisty

Parlament Europejski poparł dyrektywę cyfrową, nazywaną ACTA2. Dokument nakłada m.in. na strony internetowe obowiązek filtrowania treści pod kątem tego, czy nie zostały one nielegalnie skopiowane. Przeciwnicy tych regulacji wskazują, że przepisy mogą ograniczać wolność słowa w internecie.

- W wyniku wprowadzenia tej dyrektywy w życie nie będzie żadnych korzyści, a w każdym razie - żadnych indywidualnych korzyści. Nie zaczną wpływać pieniądze na konta dziennikarzy, jak niektórzy sądzą. Przede wszystkim nie wiadomo, jak to prawo będzie funkcjonowało w praktyce. Dyrektywa oznacza, że mamy pewne ogólne założenia w niej zawarte. Natomiast implementacja jest sprawą każdego państwa. Nie jest to zatem prawo wprowadzane do prawodawstwa poszczególnych państw bezpośrednio. Tu się pojawiają problemy z interpretacją tych przepisów w różnych państwach. Nowe prawo może wygenerować w praktyce nieprawdopodobny chaos - powiedział w Polskim Radiu 24 Łukasz Warzecha.

Zdaniem Tomasza Sakiewicza dzięki wprowadzeniu ACTA2 "na pewno zadziała cenzura prewencyjna". - Bo niektórzy pewne rzeczy powyłączają "na wszelki wypadek". Natomiast trzeba pamiętać, że są też techniczne narzędzia cenzury, o czym się przekonano w Chinach. Można wyłączyć całe strony, wybrać pewne treści. Boję się, że Unia Europejska ma przypadłość państw totalitarnych. Nie chodzi o to, że jest państwem totalitarnym, ale ma taką przypadłość. Jak się głośno nie krzyczy "stop", to idzie tak daleko, jak się jej pozwoli. W tej chwili zrobiono pierwszy krok w stronę realnej cenzury. To drobny krok, ale otwiera on drzwi, przez które może wejść sporo rzeczy, takich jak poprawność polityczna, bronienie interesów poszczególnych państw czy przedsiębiorstw. To może się skończyć fatalnie dla wolności słowa, nie tylko w internecie. Po cichu zgodziliśmy się na to, żeby ktoś sprawdzał i regulował, co mamy prawo czytać. To jest zawsze niebezpieczny moment w historii cywilizacji - podkreślił dziennikarz.

Agaton Koziński z kolei zaznaczył, że unijna dyrektywa jest "prowizorką", którą Unia Europejska próbuje się bronić przed dużymi amerykańskimi koncernami. - Ta rezolucja jest tylko i wyłącznie prowizoryczną tamą, która próbuje zatrzymać płynący potok. Patrząc na to w szerszej perspektywie, pokazuje słabość Europy. Słabość polega na tym, że rozpoczęła się nowa era gospodarki pod hasłem "cyfra i internet". I tę sferę absolutnie zdominowali Amerykanie. Mają cztery największe koncerny. Próbują dotrzymać im kroku Koreańczycy, ambitnie nadganiają też Chińczycy. Natomiast Europa nie umie kompletnie niczego. Umie się bronić tylko starymi metodami, czyli wprowadzaniem regulacji - skomentował gość PR24.

Więcej tematów w całej audycji.

Debatę prowadził Stanisław Janecki.

Polskie Radio 24/bartos

----------------------------

Data emisji: 29.03.2019

Godzina emisji: 8.06

Polecane

Wróć do strony głównej