Polacy na Nanda Devi East 80 lat po pionierskiej szarży. "Ze względu na klątwę, może zatrzymamy się kilka kroków przed szczytem"

2019-05-25, 13:41

Polacy na Nanda Devi East 80 lat po pionierskiej szarży. "Ze względu na klątwę, może zatrzymamy się kilka kroków przed szczytem"
Ekipa wyruszająca na Nanga Devi East, po prawej Jan Lenczowski . Foto: Nanda Devi East Polish Expedition/Facebook/JanLenczowski

Polscy himalaiści wyruszają w kolejną wyprawę, ich celem jest jeden z najtrudniejszych szczytów Himalajów, Nanda Devi East. Rafał Fronia mówi, że Hindusi zgubili w okolicach Nanda Devi bombę atomową i nie bardzo chcą, żeby im się ktoś tam kręcił. - O pozwolenie było rzeczywiście trudno, a zasady działania są restrykcyjne, bo tamtejsze władze nie pozwalają na używanie telefonów satelitarnych. Ale skupimy się dzięki temu na naszym celu - mówi portalowi PolskieRadio24.pl Jan Lenczowski, wnuk wspinacza, który 80 lat temu był członkiem polskiej pionierskiej ekspedycji.           

W tym roku przypada 80 rocznica zdobycia przez Polaków położonego w Indiach szczytu Nanda Devi East (7434 m). W pionierskiej ekspedycji w 1939 roku wzięli udział: jej kierownik Adam Karpiński oraz Stefan Bernadzikiewicz, Jakub Bujak oraz Janusz Klarner. 2 lipca 1939 na dziewiczym szczycie Nanda Devi East stanęli dwaj z czterech uczestników pierwszej polskiej wyprawy w Himalaje - 34-letni Jakub Bujak oraz 29-letni, najmłodszy w grupie Janusz Klarner. Był to wówczas szósty pod względem wysokości zdobyty szczyt oraz rekord wysokości polskich wspinaczy.  

Po osiemdziesięciu latach w kierunku dwuwierzchołkowego masywu Nanda Devi, który jest najwyższym wzniesieniem Himalajów Garhwalu, a jednocześnie całych Indii, rusza kolejna polska wyprawa. Następne pokolenie polskich wspinaczy chce uczcić wielki sukces sprzed lat i przypomnieć fascynujące zmagania swoich poprzedników oraz ich tragiczne losy, które na zawsze zapisały się w bogatej historii polskiego himalaizmu.

W składzie są Jarosław Gawrysiak, Rafał Fronia, Dariusz Załuski, Stanisław Pisarek, Wojciech Flaczyński, Bartłomiej Szeliga, Marcin Gałus, Filip Babicz, Oswald Rodrigo Pereira oraz Jan Lenczowski, wnuk Jakuba Bujaka, jednego z pierwszych zdobywców Nanga Devi East.

Aneta Hołówek: Kilkanaście lat po pierwszym polskim wejściu, drugiego przejścia polskiej drogi południową granią Nanda Devi East dokonał w 1951 roku późniejszy, pierwszy zdobywca Everestu Tenzing Norgay (na najwyższym szczycie Ziemi 8848 m Szerpa stanął 29 maja 1953 wraz z Edmundem Hillarym). Po latach pytano go, która z jego dróg była najtrudniejsza i najbardziej niebezpieczna. "Spodziewano się usłyszeć, że Everest. Ale to nie był Everest. To Nanda Devi East” – mówił Norgay. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy czym było osiągnięcie Polaków z 1939 roku, bo w ich przekonaniu tylko zdobywanie ośmiotysięczników zasługuje na aplauz.

Jan Lenczowski: Wtedy zdobycie tego szczytu było wielkim osiągnięciem, bo była to wówczas szósta pod względem wysokości góra zdobyta na świecie i być może najtrudniejszy szczyt w Himalajach – długa, skalista grań, trudne zejście podczas którego cały czas jest się na dużej wysokości. Na pięćdziesięciolecie wyprawy z 1939 zorganizowano kolejną i nie udało się wejść na szczyt, podobnie było na siedemdziesięciolecie, gdy ja organizowałem podobną do obecnej ekspedycję. Teraz będziemy próbowali po raz trzeci i wypadałoby dorównać himalaistom z lat trzydziestych, którzy z takim dosyć prymitywnym sprzętem, nie mając w zasadzie zbyt dużego doświadczenia i przygotowania fizycznego, byli w stanie wejść na szczyt.  

AH: Pozwolenie na wyprawę w 1939 roku, tuż przed wybuchem wojny, Polacy otrzymali od Brytyjczyków, którzy wówczas rządzili Indiami i to od ich widzimisię zależało, kto i na jaki szczyt wyruszy i ewentualnie go zdobędzie.

JL: Była to druga, bądź trzecia opcja, bo Polacy starali się o pozwolenie na K2, myśleli także o Evereście. Brytyjczycy zgodzili się jednak „tylko” na Nanga Devi East i Polacy to wykorzystali przechodząc do historii.

Powiązany Artykuł

everest 1200 f.jpg
Serwis specjalny - GÓRY, WSPINACZKA, HIMALAIZM

AH: Warte podkreślenia jest też to, że cały sprzęt wyprawy, z wyjątkiem butów zakupionych w Austrii, został zaprojektowany przez kierownika wyprawy Adama  Karpińskiego.

JL: Karpiński był człowiekiem renesansu, na co dzień projektował samoloty, a przed wyjazdem w Himalaje zaprojektował sprzęt, a częściowo nawet go wykonał, bo jego żona szyła na przykład namioty. To było wtedy nieprawdopodobne przedsięwzięcie. Polacy byli pionierami, nie wiedzieli do końca czego mogą spodziewać się w górach wysokich, zdecydowali wspinać się bez tlenu, korzystali ze skórzanych butów, które codziennie zamarzały i trzeba było je nad palnikiem ogrzewać, bo były one cały czas zamarznięte lub mokre. Wykazali się niezwykłym hartem ducha, czy my im dorównamy? Nie wiem.

AH: To co Was wszystkich łączy to fakt, że w Indiach nie będzie z Wami kontaktu. Rafał Fronia, który też jest członkiem wyprawy jest podekscytowany faktem, że to będzie zupełnie inna sytuacja jaka miała miejsce podczas zimowego K2, gdzie internet działał z zawrotną szybkością. Fronia mi mówił, że słyszał, iż Hindusi zgubili w okolicach Nanda Devi bombę atomową i nie bardzo chcą, żeby im się ktoś tam kręcił, dlatego nie często wydają pozwolenia na wspinanie w tym regionie. Jak już takie wystawią, to z zakazem używania telefonów satelitarnych.   

JL: Minimalny kontakt będzie, bo będziemy mogli wysyłać wiadomości za pomocą komunikatora. Ja się jednak bardzo z takiej sytuacji cieszę, bo, gdy jestem w górach, zresztą tu na dole też, nie lubię być w ciągłej łączności z całym światem. Ludzie są teraz non stop podłączeni do sieci, gdy czegoś nie wiedzą od razu sprawdzają, nie ma czasu na refleksję, na myślenie.

AH: Po Waszym powrocie będziemy mogli jednak zobaczyć zmagania z górą. Na Nanda Devi East powstanie bowiem film, dokumentacją wyprawy zajmą się wspinacz i filmowiec Dariusz Załuski oraz Oswald Rodrigo Pereira. W 1939 też filmowano wydarzenia, ale film odnaleziono dopiero po latach i to w dosyć niesamowitych okolicznościach.

JL: Film został nakręcony przez Stefana Bernadzikiewicza, który był filmowcem tamtej wyprawy. Film ma około 11 minut i jest całkiem dobrej jakości. Kamera została wyniesiona na około 6 000 m, a biorąc pod uwagę, że ważyła 11 kilogramów, było to wyzwanie. Zarejestrowano długą grań, widać szczyt. Dużo zdjęć powstało również w obozie, z Szerpami, z karawaną. O filmie bardzo długo nikt nie wiedział, ale dzięki zapiskom z wyprawy można było wnioskować, że taki powstał. W 1989 dzięki Annie Pietraszek film odnalazł się w archiwum w Londynie (Pietraszek przygotowywała materiał o pierwszej polskiej ekspedycji w Himalaje. Zauważyła, że na jednym ze zdjęć Bernadzikiewicz trzyma w rękach kamerę. Idąc tym tropem trafiła do brytyjskiego archiwum, gdzie znalazła pudełko z napisem Nanda Devi East Expedition 1939, w środku jednak było zupełnie inne nagranie. Nie poddała się i w końcu trafiła na właściwą kasetę – przyp. red.). W poszukiwaniach pomogła też Aneta Maszyńska, o ile dobrze pamiętam jej nazwisko, to dzięki niej moja mama - jako spadkobierczyni Jakuba Bujaka – otrzymała kopię tego filmu, zdaje się, że było to tuż przed naszą poprzednią wyprawą w 2009 roku.  

AH: Twój dziadek Jakub Bujak był jednym z dwóch Polaków, którzy weszli na Nanda Devi East. Na szczycie stanął też Janusz Klarner. Adam Karpiński i Stefan Bernadzikiewicz wycofali się spod szczytu. Potem, czując niedosyt, postanowili zaatakować inny, niezdobyty siedmiotysięcznik – Tirsuli. Tam zginęli w lawinie, a ich ciała nigdy nie zostały odnalezione. Bujak i Klarner wrócili do kraju, ale oni także zaginęli i ich ciał nigdy nie znaleziono. Mówi się, że tych, którzy naruszyli spokój straszliwej bogini Kali - Nanda to jedno z imion bogini śmierci i zniszczenia Kali -  dotknie klątwa. Ta historia nie budzi obaw?

JL: Ta pierwsza wyprawa była mieszanką sukcesu i tragedii. W Indiach zginęło dwóch wspinaczy, a mój dziadek i Klarner wrócili do Polski, gdzie już wybuchła wojna. Klarner obiecał ojcu, ze będzie walczył. Został żołnierzem, walczył w kampanii wrześniowej. Mój dziadek trafił do Lwowa, tam obawiał się wywózki na Syberię i zdecydował się przejść przez Karpaty wschodnie na Węgry. Potem udało mu się przedrzeć do Wielkiej Brytanii, gdzie został i zaczął pracować. Trafił do zakładów Rolls Royce’a w Derby. Nie zapomniał tam o górach i był nawet członkiem Alpine Clubu. W lipcu 1945 roku wyruszył z żoną na wycieczkę do Kornwalii. Ostatni ślad po nim to opuszczony namiot.  Ciał nigdy nie odnaleziono, ale powstało kilka teorii mniej lub bardziej spiskowych. Jedna z nich to ta, która mówi, że miał zbyt dużą wiedzę na temat najnowszych wynalazków, a że myślał o powrocie do kraju to  być może jego śmierć została zaplanowana. A wracając do Klarnera, to on po wojnie mieszkał w warszawie, jeździł tez po Polsce z prelekcjami na temat Danda Davi. 17 września 1949 roku wyszedł ze swego mieszkania w Warszawie i wszelki ślad po nim zaginął. Takie to jednak były czasy, dlatego ja tej góry się nie boję, ale mam do niej szacunek. W myśl wierzeń Hindusów, którzy mają respekt dla swoich bogów powiązanych z Nanda Devi, dla których szczyt jest siedzibą tych bogów, nikt nie powinien wejść na sam szczyt. Dlatego może lepiej w myśl tych lokalnych wierzeń lepiej zatrzymać się tych kilka kroków przed szczytem?

Powiązany Artykuł

collage k2 Tomala Fronia Bielecki lenczowski szeliga 1200 F.jpg
K2 dla Polaków. Piotr Tomala: znaleźliśmy się w dość abstrakcyjnej sytuacji. Szef PHZ stworzy dream team?

AH: Będziesz chciał odnaleźć pozostawioną na Nanda Davi przez pierwszych zdobywców puszkę z wiadomością?

JL: To kolejna niesamowita historia z tamtej wyprawy, nawet znam dokładny opis miejsca, gdzie ona powinna być, ale nawet jak ją bym znalazł nie zamierzam jej stamtąd zabierać. Nie lubię otaczać się przedmiotami. Dla mnie ważniejsze w życiu są doświadczenia, a nie przedmioty.  

AH: Piotr Tomala, szef Polskiego Himalaizmu Zimowego, współorganizatora waszej wyprawy, mówi, że ta ekspedycja jest takim poligonem dla tych, którzy pojadą zimą na K2. Ty jesteś zainteresowany tym wyzwaniem?

JL: Na razie skupiam się na najbliższym celu, potem zobaczymy co dalej.

Z Janem Lenczowskim rozmawiała Aneta Hołówek

Rozmowa odbyła się podczas spotkania grupy PHZ, na którym himalaiści przygotowywali sprzęt oraz przechodzili szkolenia z zasad bezpieczeństwa przed wyjazdem na Nanda Devi East.  


Polecane

Wróć do strony głównej