Polacy na Nanda Devi East 80 lat po pionierskiej szarży. "Ze względu na klątwę, może zatrzymamy się kilka kroków przed szczytem"
Polscy himalaiści wyruszają w kolejną wyprawę, ich celem jest jeden z najtrudniejszych szczytów Himalajów, Nanda Devi East. Rafał Fronia mówi, że Hindusi zgubili w okolicach Nanda Devi bombę atomową i nie bardzo chcą, żeby im się ktoś tam kręcił. - O pozwolenie było rzeczywiście trudno, a zasady działania są restrykcyjne, bo tamtejsze władze nie pozwalają na używanie telefonów satelitarnych. Ale skupimy się dzięki temu na naszym celu - mówi portalowi PolskieRadio24.pl Jan Lenczowski, wnuk wspinacza, który 80 lat temu był członkiem polskiej pionierskiej ekspedycji.
2019-05-25, 13:41
W tym roku przypada 80 rocznica zdobycia przez Polaków położonego w Indiach szczytu Nanda Devi East (7434 m). W pionierskiej ekspedycji w 1939 roku wzięli udział: jej kierownik Adam Karpiński oraz Stefan Bernadzikiewicz, Jakub Bujak oraz Janusz Klarner. 2 lipca 1939 na dziewiczym szczycie Nanda Devi East stanęli dwaj z czterech uczestników pierwszej polskiej wyprawy w Himalaje - 34-letni Jakub Bujak oraz 29-letni, najmłodszy w grupie Janusz Klarner. Był to wówczas szósty pod względem wysokości zdobyty szczyt oraz rekord wysokości polskich wspinaczy.
Po osiemdziesięciu latach w kierunku dwuwierzchołkowego masywu Nanda Devi, który jest najwyższym wzniesieniem Himalajów Garhwalu, a jednocześnie całych Indii, rusza kolejna polska wyprawa. Następne pokolenie polskich wspinaczy chce uczcić wielki sukces sprzed lat i przypomnieć fascynujące zmagania swoich poprzedników oraz ich tragiczne losy, które na zawsze zapisały się w bogatej historii polskiego himalaizmu.
W składzie są Jarosław Gawrysiak, Rafał Fronia, Dariusz Załuski, Stanisław Pisarek, Wojciech Flaczyński, Bartłomiej Szeliga, Marcin Gałus, Filip Babicz, Oswald Rodrigo Pereira oraz Jan Lenczowski, wnuk Jakuba Bujaka, jednego z pierwszych zdobywców Nanga Devi East.
REKLAMA
Aneta Hołówek: Kilkanaście lat po pierwszym polskim wejściu, drugiego przejścia polskiej drogi południową granią Nanda Devi East dokonał w 1951 roku późniejszy, pierwszy zdobywca Everestu Tenzing Norgay (na najwyższym szczycie Ziemi 8848 m Szerpa stanął 29 maja 1953 wraz z Edmundem Hillarym). Po latach pytano go, która z jego dróg była najtrudniejsza i najbardziej niebezpieczna. "Spodziewano się usłyszeć, że Everest. Ale to nie był Everest. To Nanda Devi East” – mówił Norgay. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy czym było osiągnięcie Polaków z 1939 roku, bo w ich przekonaniu tylko zdobywanie ośmiotysięczników zasługuje na aplauz.
Jan Lenczowski: Wtedy zdobycie tego szczytu było wielkim osiągnięciem, bo była to wówczas szósta pod względem wysokości góra zdobyta na świecie i być może najtrudniejszy szczyt w Himalajach – długa, skalista grań, trudne zejście podczas którego cały czas jest się na dużej wysokości. Na pięćdziesięciolecie wyprawy z 1939 zorganizowano kolejną i nie udało się wejść na szczyt, podobnie było na siedemdziesięciolecie, gdy ja organizowałem podobną do obecnej ekspedycję. Teraz będziemy próbowali po raz trzeci i wypadałoby dorównać himalaistom z lat trzydziestych, którzy z takim dosyć prymitywnym sprzętem, nie mając w zasadzie zbyt dużego doświadczenia i przygotowania fizycznego, byli w stanie wejść na szczyt.
AH: Pozwolenie na wyprawę w 1939 roku, tuż przed wybuchem wojny, Polacy otrzymali od Brytyjczyków, którzy wówczas rządzili Indiami i to od ich widzimisię zależało, kto i na jaki szczyt wyruszy i ewentualnie go zdobędzie.
JL: Była to druga, bądź trzecia opcja, bo Polacy starali się o pozwolenie na K2, myśleli także o Evereście. Brytyjczycy zgodzili się jednak „tylko” na Nanga Devi East i Polacy to wykorzystali przechodząc do historii.
Powiązany Artykuł
Serwis specjalny - GÓRY, WSPINACZKA, HIMALAIZM
AH: Warte podkreślenia jest też to, że cały sprzęt wyprawy, z wyjątkiem butów zakupionych w Austrii, został zaprojektowany przez kierownika wyprawy Adama Karpińskiego.
REKLAMA
JL: Karpiński był człowiekiem renesansu, na co dzień projektował samoloty, a przed wyjazdem w Himalaje zaprojektował sprzęt, a częściowo nawet go wykonał, bo jego żona szyła na przykład namioty. To było wtedy nieprawdopodobne przedsięwzięcie. Polacy byli pionierami, nie wiedzieli do końca czego mogą spodziewać się w górach wysokich, zdecydowali wspinać się bez tlenu, korzystali ze skórzanych butów, które codziennie zamarzały i trzeba było je nad palnikiem ogrzewać, bo były one cały czas zamarznięte lub mokre. Wykazali się niezwykłym hartem ducha, czy my im dorównamy? Nie wiem.
AH: To co Was wszystkich łączy to fakt, że w Indiach nie będzie z Wami kontaktu. Rafał Fronia, który też jest członkiem wyprawy jest podekscytowany faktem, że to będzie zupełnie inna sytuacja jaka miała miejsce podczas zimowego K2, gdzie internet działał z zawrotną szybkością. Fronia mi mówił, że słyszał, iż Hindusi zgubili w okolicach Nanda Devi bombę atomową i nie bardzo chcą, żeby im się ktoś tam kręcił, dlatego nie często wydają pozwolenia na wspinanie w tym regionie. Jak już takie wystawią, to z zakazem używania telefonów satelitarnych.
JL: Minimalny kontakt będzie, bo będziemy mogli wysyłać wiadomości za pomocą komunikatora. Ja się jednak bardzo z takiej sytuacji cieszę, bo, gdy jestem w górach, zresztą tu na dole też, nie lubię być w ciągłej łączności z całym światem. Ludzie są teraz non stop podłączeni do sieci, gdy czegoś nie wiedzą od razu sprawdzają, nie ma czasu na refleksję, na myślenie.
AH: Po Waszym powrocie będziemy mogli jednak zobaczyć zmagania z górą. Na Nanda Devi East powstanie bowiem film, dokumentacją wyprawy zajmą się wspinacz i filmowiec Dariusz Załuski oraz Oswald Rodrigo Pereira. W 1939 też filmowano wydarzenia, ale film odnaleziono dopiero po latach i to w dosyć niesamowitych okolicznościach.
REKLAMA
JL: Film został nakręcony przez Stefana Bernadzikiewicza, który był filmowcem tamtej wyprawy. Film ma około 11 minut i jest całkiem dobrej jakości. Kamera została wyniesiona na około 6 000 m, a biorąc pod uwagę, że ważyła 11 kilogramów, było to wyzwanie. Zarejestrowano długą grań, widać szczyt. Dużo zdjęć powstało również w obozie, z Szerpami, z karawaną. O filmie bardzo długo nikt nie wiedział, ale dzięki zapiskom z wyprawy można było wnioskować, że taki powstał. W 1989 dzięki Annie Pietraszek film odnalazł się w archiwum w Londynie (Pietraszek przygotowywała materiał o pierwszej polskiej ekspedycji w Himalaje. Zauważyła, że na jednym ze zdjęć Bernadzikiewicz trzyma w rękach kamerę. Idąc tym tropem trafiła do brytyjskiego archiwum, gdzie znalazła pudełko z napisem Nanda Devi East Expedition 1939, w środku jednak było zupełnie inne nagranie. Nie poddała się i w końcu trafiła na właściwą kasetę – przyp. red.). W poszukiwaniach pomogła też Aneta Maszyńska, o ile dobrze pamiętam jej nazwisko, to dzięki niej moja mama - jako spadkobierczyni Jakuba Bujaka – otrzymała kopię tego filmu, zdaje się, że było to tuż przed naszą poprzednią wyprawą w 2009 roku.
AH: Twój dziadek Jakub Bujak był jednym z dwóch Polaków, którzy weszli na Nanda Devi East. Na szczycie stanął też Janusz Klarner. Adam Karpiński i Stefan Bernadzikiewicz wycofali się spod szczytu. Potem, czując niedosyt, postanowili zaatakować inny, niezdobyty siedmiotysięcznik – Tirsuli. Tam zginęli w lawinie, a ich ciała nigdy nie zostały odnalezione. Bujak i Klarner wrócili do kraju, ale oni także zaginęli i ich ciał nigdy nie znaleziono. Mówi się, że tych, którzy naruszyli spokój straszliwej bogini Kali - Nanda to jedno z imion bogini śmierci i zniszczenia Kali - dotknie klątwa. Ta historia nie budzi obaw?
JL: Ta pierwsza wyprawa była mieszanką sukcesu i tragedii. W Indiach zginęło dwóch wspinaczy, a mój dziadek i Klarner wrócili do Polski, gdzie już wybuchła wojna. Klarner obiecał ojcu, ze będzie walczył. Został żołnierzem, walczył w kampanii wrześniowej. Mój dziadek trafił do Lwowa, tam obawiał się wywózki na Syberię i zdecydował się przejść przez Karpaty wschodnie na Węgry. Potem udało mu się przedrzeć do Wielkiej Brytanii, gdzie został i zaczął pracować. Trafił do zakładów Rolls Royce’a w Derby. Nie zapomniał tam o górach i był nawet członkiem Alpine Clubu. W lipcu 1945 roku wyruszył z żoną na wycieczkę do Kornwalii. Ostatni ślad po nim to opuszczony namiot. Ciał nigdy nie odnaleziono, ale powstało kilka teorii mniej lub bardziej spiskowych. Jedna z nich to ta, która mówi, że miał zbyt dużą wiedzę na temat najnowszych wynalazków, a że myślał o powrocie do kraju to być może jego śmierć została zaplanowana. A wracając do Klarnera, to on po wojnie mieszkał w warszawie, jeździł tez po Polsce z prelekcjami na temat Danda Davi. 17 września 1949 roku wyszedł ze swego mieszkania w Warszawie i wszelki ślad po nim zaginął. Takie to jednak były czasy, dlatego ja tej góry się nie boję, ale mam do niej szacunek. W myśl wierzeń Hindusów, którzy mają respekt dla swoich bogów powiązanych z Nanda Devi, dla których szczyt jest siedzibą tych bogów, nikt nie powinien wejść na sam szczyt. Dlatego może lepiej w myśl tych lokalnych wierzeń lepiej zatrzymać się tych kilka kroków przed szczytem?
Powiązany Artykuł
K2 dla Polaków. Piotr Tomala: znaleźliśmy się w dość abstrakcyjnej sytuacji. Szef PHZ stworzy dream team?
AH: Będziesz chciał odnaleźć pozostawioną na Nanda Davi przez pierwszych zdobywców puszkę z wiadomością?
JL: To kolejna niesamowita historia z tamtej wyprawy, nawet znam dokładny opis miejsca, gdzie ona powinna być, ale nawet jak ją bym znalazł nie zamierzam jej stamtąd zabierać. Nie lubię otaczać się przedmiotami. Dla mnie ważniejsze w życiu są doświadczenia, a nie przedmioty.
AH: Piotr Tomala, szef Polskiego Himalaizmu Zimowego, współorganizatora waszej wyprawy, mówi, że ta ekspedycja jest takim poligonem dla tych, którzy pojadą zimą na K2. Ty jesteś zainteresowany tym wyzwaniem?
JL: Na razie skupiam się na najbliższym celu, potem zobaczymy co dalej.
REKLAMA
Z Janem Lenczowskim rozmawiała Aneta Hołówek
Rozmowa odbyła się podczas spotkania grupy PHZ, na którym himalaiści przygotowywali sprzęt oraz przechodzili szkolenia z zasad bezpieczeństwa przed wyjazdem na Nanda Devi East.
REKLAMA
REKLAMA